Fundacja Losy Niezapomniane cien

Home FUNDACJA PROJEKTY Z ŻYCIA FUNDACJI PUBLICYSTYKA NOWOŚCI WSPARCIE KONTAKT
PROJEKTY - Ukraińcy
cień
Ankiety w formie nagrań video

Відеозаписи зі свідками
Wersja: PL UA EN
Losy Niezapomniane wysiedlonych w ramach AKCJI „WISŁA”

Świadectwa przesiedleńców - szczegóły...
cień
Ankieta (0813)
Pacan Andrzej, syn Metodego i Anny z d. Porucznik
ur. 08.03.1931
Śnietnica, powiat Gorlice, woj. Rzeszów. Mama i tato takż pochodzili ze Śnietnicy.
 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [wspomnienia] [pliki do ankiety] [video do ankiety]
Ankieta w j.polskim
A. METRYKA ANKIETY
B. NAJBLIŻSZA RODZINA I STRONY RODZINNE
C. PRZESIEDLENIE
D. NOWE MIEJSCE
E. KONTAKTY Z UPA
F. INNE ZAGADNIENIA
G. UWAGI
 
A. METRYKA ANKIETY
1. Data wywiadu: 17.09.2016 2. Numer kolejny: 0813
3. Dane osobowe uczestnika /uczestników wywiadu: Pacan Andrzej, syn Metodego i Anny z d. Porucznik
Warszawa

Polska - Польща
4. Data urodzenia: 08.03.1931 5. Miejsce urodzenia: Śnietnica, powiat Gorlice, woj. Rzeszów. Mama i tato takż pochodzili ze Śnietnicy.
B. NAJBLIŻSZA RODZINA I STRONY RODZINNE
1.1. Miejsce zamieszkania przed przesiedleniem: Śnietnica.
1.2. Miejsce zamieszkania - OPIS
(przed przesiedleniem):

Potem już była u nas prawosławna cerkiew, prawosławni zbudowali. Tak więc u nas była prawosławna cerkiew, greckokatolicka i polska kaplica, filia kościoła. Nasza greckokatolicka cerkiew przetrwała, niedawno nawet ją wyremontowali. W sierpniu chciałem tam jechać, ale choroba przeszkodziła. Chcę jeszcze zobaczyć swoją cerkiew, popatrzeć na te miejsca, gdzie się urodziłem, gdzie byłem chrzczony, gdzie odbyłem pierwszą spowiedź, człowieka ciągnie do takich miejsc, do swego.

W Śnietnicy była 4-klasowa szkoła. Kto chciał się dalej uczyć, musiał jechać do Gorlic abo do Grybowa. Uczyła mnie córka księdza Korola (Króla?). Marną była nauczycielką, ale za to uczyła po ukraińsku. Mój ukraiński został wyniesiony właśnie z tej szkoły, bo potem, przez całe życie – między Polakami.

Latem w Śnietnicy działało przedszkole, ale ja nie chodziłem, jedynie mój najmłodszy brat.

Mieściło się u nas także nadleśnictwo, tak więc była to porządna wieś. Ja pamiętam ten dobry okres, zanim doszło do tego wszystkiego, zanim zaczęło się to wszystko po wojnie, gdy Ruscy zaczęli nas skłócać. Zaczęły przybywać delegacje z Rosji i namawiać, żebyśmy jechali do Rosji. Dali się namówić ci, którzy wcześniej przeszli na prawosławie, zawerbowali ich do Rosji.

Także z mojej rodziny pojechali na wschód, siostra cioteczna Maria Stawiska z dziećmi pojechała, ciotka ze strony ojca też pojechała i tam umarła. To właśnie wtedy nasi ludzie zaczęli się dzielić, ale to od Ruskich poszło.

Tak więc w 1946 roku gdzieś tak połowa mieszkańców pojechałą na wschód, głównie prawosławni. W nasze wsi był Niżny Koneć i Wyżny Koneć, prawosławny Niżny Koneć prawie cały pojechał. Jechali ci biedniejsi, zamożni gospodarze zostali. Dobrze pamiętam, jak ruscy agitatorzy namawiali naszych ludzi... Dlaczego się godzili? Łemkowie, to skromny naród, bo to góry, ludzie biednie żyli. Jechali, gdyż myśleli, że tam będą mieli lepsze życie, że będzie biały chleb, dobra ziemia, no więc pojechali, tam, gdzie teraz wojna... do donieckiego, ługańskiego obwodu, różni Łemkowie, a nasi ze Śnietnicy byli w ługańskim obwodzie.

Księża, czy to grekokatolicki czy prawosławny, nie wpływali na te decyzje. Wie pan, ludzie byli tacy zastraszeni, pełni strachu. Ci biedniejsi, rzecz jasna, jechali aby szukać lepszego życia, białego chleba, pszenicy, bo, wie pan, u nas pszenicy było mało, ziemia jej nie rodziła, u nas siali jęczmień, żyto, owies. A doniecczyzna – tam dobra ziemia, ludzie wiedzieli, że tam są dobre ziemie. W ten sposób ludzi ze Śnietnicy można było spotkać i dnieprowszczyźnie (miasto Dniepr, dawniej Dniepropietrowsk-R.K.), ługańszczyźnie, doniecczyźnie. Tam klepali straszliwą biedę, bo tam niczego nie było. Wyładowali ich w spalonym kołchozie i zaczęli to wszystko odbudowywać.

Pewien Łemko wrócił z sowieckiej Ukrainy. Taki biedny, kaleka, wrócił do Śnietnicy na piechotę. Nazywał się Szymon Kuźmicz. Nie wiem, jak mu się to udało, wiem tylko, że granicę przekroczył razem z ludźmi, którzy byli przesiedlani stamtąd (do Polski-R.K.). A dalej jakoś piechotą doszedł. O życiu na wschodzie nic nie mówił, może ktoś go uprzedził, że za takie coś mogą do więzienia zabrać, oprócz tego on wszystkiego się bał. W 1947 roku przesiedlili go na ziemie zachodnie, jak i nas wszystkich.

2. Wiek w trakcie przesiedlenia: 16 3. Wyznanie: Grekokatolickie.
4. Stan najbliższej rodziny przed przesiedleniem:

Nas było 5 braci i jedna siostra. Siostra była już zamężna, mieszkała w innej miejscowości. Z naszego domu wywieźli: mamę Annę, najstarszego brata Cyryla (już nie żyje), brata Piotra, mnie Andrzeja, brata Grzegorza.

5. Ile osób zostało na miejscu: 0
6. Ile osób przesiedlono: 5
7. Ile osób zaginęło:

Brata Jana zabrali na roboty do Niemiec. Stamtąd już nie wrócił.

8. Ile osób innej narodowości /pochodzenia mieszkało we wsi:

Było gdzieś 200 numerów, w tym ok. 20 polskich i ok. 25 żydowskich.

9. Jak ogólnie wyglądały kontakty z nimi?

Konfliktów nie było w ogóle. Panowała wielka zgoda pomiędzy Polakami, Żydami i Łemkami.

10. Jak wyglądał pozostawiony majątek Pana/Pani rodziny:

Tak naprawdę zostawiliśmy pełnocenne gospodarstwo, które dawało rodzicom środki do życia. Na czas wysiedlenia pola były obsiane, ziemniaki okopane. Mieliśmy 17 ha ziemi: 10 ha pola i 7 ha lasu. Był dom, stodoła, stajnia, wszystkie budynki stały oddzielnie w takim trójkącie.

C. PRZESIEDLENIE
1. Kiedy Panią/Pana wywieziono? W połowie czerwca 1947 r. 2. Kiedy Panią/Pana przywieziono? W drodze byliśmy ok. tygodnia.
3.1. Trasa przejazdu: Śnietnica – pieszo, wozami – Gorlice – pociąg – Oświęcim – Poznań – Krzyż – Stare Kurowo – wozami, pieszo – Machary
3.2. Trasa przejazdu (ewentualny opis rozszerzony):

Ze Śnietnicy wyruszyliśmy wszyscy razem: ludzie piechotą, ludzie na wozach, krowy, a także wojsko polskie, tak było to takie „przesiedlenie” pod karabinami...

Mieszkańców Śnietnicy wywoziły trzy pociągi. My pojechaliśmy pierwszym, a z nami część mieszkańców Kunkowej i Żdyni. Drugi transport pojechał na Wrocław, a Śnietnica do Wołowa. Trzeci transport pojechał na Legnicę, nim pojechali ci ludzie, których pozostawiono „na potem”, nie wywozili od razu, zostawili w domach, więc i ludzie myśleli, że ie będą już się ich czepiać, ale, po tygodniu-dwóch ich też zabrali, na Legnicę...

Wszystko to wciąż stoi mi przed oczami. Stres po tych przeżyciach pozostał w człowieku na całe życie. Zawsze to powtarzałem: to była najgorsza zbrodnia, jaka tylko może być. Wypędzić ludzi z rodzinnego gniazda, to tak, jakby ptasie pisklęta wyrzucić z gniazda. To okropne doświadczenie.

O planowanej wywózce powiadomili nas dwa dni wcześniej. Wszystko spakowaliśmy. Ludziom podstawiali dodatkowe wozy, a nam nie dali. Miejscowi Polacy chcieli, żebyśmy zostali. Starszy brat mówi do mnie: Andrzej, co robimy? Powiedziałem: gdzie ludzie, tam i my. Dlatego nie dali nam dodatkowego wozu i pojechaliśmy tylko z tym, co krowy dały radę pociągnąć.

Operacja przesiedleńcza odbywała się pod karabinami; wszystkim kierowało wojsko. Ze Śnietnicy ruszyliśmy na Brunary, do Gorlic było 35 kilometrów, pokonaliśmy ten odcinek w ciągu jednego dnia. Przyszliśmy wieczorem, a już po godzinie-dwóch (w tym czasie nas spisywali) załadowali do wagonów. Wagony były kryte. Jeśli chodzi o mnie, to prawie cały czas byłem koło bydła, a mama w wagonie, w nim przewożono dwie rodziny, naszą i jeszcze jedną. Nie miałem miejsca do spania, byłem bowiem z bydłem, stamtąd oglądałem nowe światy, które ukazywały się z wagonu, podobało mi się.

W drodze dokarmiali nas, dawali różne zupy, marne było to jedzenie. Nie głodowaliśmy tylko dlatego, że wzięliśmy jedzenie z domu, mama przygotowała, oprócz tego było mleko, gdyż mieliśmy krowy. Mieliśmy czas, aby przygotować się do drogi, ponieważ w naszej gminie Śnietnicę wysiedlali jako ostatnią, obserwując okolicę rozumieliśmy, że i do nas to dojdzie. Gdy pociąg stawał, braliśmy sierpy i żęliśmy trawę, a jeśli było – zabieraliśmy siano. Zdarzało się, że właściciele wystawiali ochronę, aby tacy jak my nie zabierali im siana.

W pociągu było z nami wojsko, żołnierze byli w pierwszym i ostatnim wagonie, mieli takie same wagony jak nasze, towarowe.

W Oświęcimiu był długi postój, bo tam prześladowali naszych ludzi, zabierali na przesłuchania, moich braci nie wzięli, ale sąsiadów brali. Wydaje mi się, że ostatecznie ze Śnietnicy nikogo nie zabrali do więzienia.

4. Czy wiedział Pan/Pani dokąd jedzie?

Do ostatnich chwil nie wiedzieliśmy dokąd konkretnie nas zawiozą. Natomiast już w domu mieliśmy świadomość, że powiozą nas na zachód Polski, na „ziemie odzyskane”.

5. Czy ktoś z Państwa rodziny wrócił w rodzinne strony? Nie.
6.1. Przywiezione przedmioty - RELIGIJNE:

Katechizm, obrazy. Książek było więcej, ale podczas licznych przejazdów w moim życiu gdzieś je zatraciłem. Była jeszcze historia naszej Ukrainy...

Obraz, który się zachowa, to część historii naszej rodziny. To jeszcze babci, mama dostała go od swojej mamy i zawsze się przed nim modliła. Jezusa namalował ktoś tak, że gdzie by człowiek nie stał, on zawsze patrzy na niego. Ja też modlę się przed tym obrazem. Wszystkie nasze obrazy zostały w Śnietnicy, tylko ten jeden, gdy było przesiedlenie, wyjąm spod szkła, skręciłem i zabrałem w drogę. Ten obraz zawsze był z mamą, i teraz jest ze mną, myślę, że przekażę go swoim dzieciom, bo to taki rodzinny obraz Jezusa Chrystusa. Był ze mną podczas akcji „Wisła”, podczas wszystkich moich przejazdów po Polsce, a teraz jest tam, gdzie śpię.

6.2. Przywiezione przedmioty - CODZIENNEGO UŻYTKU:

Gdy nas wywozili, to wzięliśmy z sobą tyle ile zmieściło się na wóz, który ciągnęły krowy. Konia zabrał brat, który pomagał wywozić inną wioskę. Dlatego niewiele mogliśmy wziąź z sobą. Załadowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy: pierzyny, pościel, poduszki, trochę zboża, worek ziemniaków, nasze osobiste rzeczy, czyli ubrania. W tym czasie tato już nie żył, umarł w 1941 roku.

6.3. Przywiezione przedmioty - OSOBISTE: Ubrania.
6.4. Przywiezione przedmioty - DOKUMENTY: Nie pamiętam.
6.5. Przywiezione przedmioty - INNE:

Była taka specjalna książka, nazywaliśmy ją „hramota”, tam były zapisane wszystkie cerkiewne „dusze”. Dał ją nam ksiądz, gdyż była to „hramota” naszej rodziny. My mieliśmy jechać, a księdza na pewien czas zostawiali, dlatego on porozdawał ludziom ich dokumenty. Wywieźli go później.

7. Które z nich zachowały się do dziś?:

Katechizm, obraz z Jezusem.

Ten „Biblijny katechizm” mama kupiła dla mego brata Cyryla. To był dla niego podręcznik. Ta książka wędruje razem ze mną, gdy jest mi ciężko, otwieram tę księgę i tam znajduję zachętę do dalszego życia. Przypominają mi się wówczas myśli z mojej greckokatolickiej religii, religii, której uczono mnie w szkole.

8. Czy mógłby Pan/Pani przekazać je lub część z nich na rzecz muzeum?: Nie mogę tych rzeczy przekazać do muzeum, bo to pamiątka, która ma być ze mną do ostatnich dni. Są to najlepsze i najdroższe rzeczy w moim sercu. Nie wiem jaki będzie dalszy los tych rzeczy, myślę jednak, że znajdą się tacy, którzy będą je doglądać.
9. Czy ukrył Pan/Pani jakieś przedmioty w miejscu skąd Panią/Pana wywieźli?: Nie.
D. NOWE MIEJSCE
1. Dokąd Państwa przesiedlono?:

Machary.

Tam był wielki poniemiecki majątek, przerobiony na pegeer. Tam były czworaki, czyli budynki postawione dla robotników, którzy pracowali u właściciela majątku. Tam nam dali mieszkanko: kuchnia i dwa pokoiki. Moi bracia już następnego dnia po przesiedleniu poszli do pracy do pegeeru. Dali nam miejsce dla konia, dla krów, takie przytuliszcze dla bydła. Najmłodszy brat pasł pegeerowskie krowy. Dali nam zboża, żeby zemleć w młynie na chleb. Nie mogę złego słowa powiedzieć: władze stworzyły warunki dla zapoczątkowania naszego życia w tym miejscu.

Mama tak samo czasami chodziła do pegeeru do pracy. Ja nie, gdyż byłem wątły, chorowity. Półtora roku później, gdy przenieśliśmy się do Starego Polichna w gorzowskim, wznowiłem nauczanie w Gorzowie na krawca. W 1950 roku naukę zakończyłem, a wówczas zabrali mnie do wojska. Służyłem od 1951 do 1953 roku. Wróciłem do domu jesienią 1953 roku i zacząłem pracować do Gorzowie. Przez rok pracowałem jako krawiec. W tym czasie w miejscowości, gdzie mieszkaliśmy stworzyła się taka nieprzyjemna sytuacja: miejscowi Polacy zaczęli napadać na Łemków, dlatego razem z bratem przeniosłem się do Przemkowa.

W Polichnie dobrze się nam mieszkało, byłem młody, a młoda dusza zawsze wesoła. Konkretnie nam to Polacy nie specjalnie dokuczali, bo mogliśmy oddać, ale innym... Polacy niezbet dobrze byli nastawieni do naszych ludzi. Wyprowadziłem się z bratem do Przemkowa po tym, jak w Polichnie doszło do bójki między Łemkami i Polakami. To było na zabawie. W bójkę zamieszany był mój brat. W rezultacie Polacy zaczęli przypierać Łemków, że to bandyci itd.

W Przemkowie brat zaczął pracować na gospodarstwie, koło Przemkowa jest taka Buczyna, z czasem stamtąd przeniósł się w okolice Wrocławia. Kupił gospodarstwo, tam była dobra ziemia, jego dzieci mieszkają tam do dziś (syn, drugi syn mieszka w Berlinie, najstarszy już umarł, córka wyszła za Polaka, mają duże gospodarstwo – ze 400 ha ziemi).

2. Co Państwu przydzielono?:

W zamian za to, co mieliśmy w Śnietnicy państwo polskie dało nam dziadowanie. Cały czas szukaliśmy swego miejsca na ziemi. Nie znalazłem go do dzisiaj.

Podczas wojny mieszkał u nas osiedleniec z Dniepropietrowska (od 2016 roku Dniepr-R.K.). Znalazł się w niewoli niemieckiej, skierowali go aż do Gorlic. Takich było więcej. Ich potem rozdzielali pomiędzy gospodarzami u których zaczęli mieszkać. Ten z Dniepropietrowska znalazł się u nas, mieszkał przez cały rok. Kiedyś powiedział do mojej mamy: „Ciociu! Jeśli was wywiozą z waszego gospodarstwa, to już nigdy nie znajdziecie swego miejsca. Będzie wam wszystko jedno gdzie mieszkacie”. Wspominam te słowa do dziś, bo to prawda. Po roku go zabrali, Niemcy, zabrali do pracy, do kopania okopów itp. To był Ukrainiec z Dniepropietrowszczyzny, nie pamiętam tylko nazwy wioski. Nazywał się Wasyl Sadykin.

Miejsce zamieszkania zmieniałem 6 razy. Po akcji „Wisła” pierwszym miejscem były Machary, drugim – Polichno, tu przemieszczałem się 2 razy, trzecie – Przemków, tu także przemieszczałem się 2 razy, i, w końcu, 1964 rok, przeniosłem się do Warszawy.

3. Co Państwo zastaliście w nowym miejscu?:

Nasz pociąg przybył do Kurowa późno wieczorem, od razu zaczęli rozładowywać, a potem szedłem z krowami i owcami, było ciemno, więc niczego nie widziałem, gdzie się znalazłem. Do Machar zaszliśmy o świcie. Tam zobaczyłem duży majątek, duże stodoły, duże stajnie, wielki pałac, gdzie mieszkał kiedyś właściciel czy zarządca majątku. Ogólne wrażenie – wszystko tam było wielkie, nawet nasze wozy w porównaniu z tutejszymi wydawały się małe. Ogólnie, tych pierwszych wrażeń nie mogło być wiele, gdyż byłem straszliwie zmęczony, od razu poszukałem jakiejś słomy i poszedłem spać.

Gdy przybyliśmy do Machar, to tam był tylko jeden Niemiec, tyle że to był „ruski Niemiec”, nazywał się Kuźma.

4. Czy na miejscu przesiedlenia odczuwali Państwo represje?:

Miejscowi Polacy byli „ideologicznie przygotowani” do naszego przybycia. Im wyjaśniono, że przybędą „banderowcy”, tak ich ostrzegali. Nie było więc mowy o ciepłym przywitaniu.

Osoby z mego gniazda nie odczuwały prześladowań, ale moja siostra... Mój szwagier, Jan Wasula (mieszkał w innej miejscowości) był prześladowany, prawie rok przebywał w obozie w Jaworznie. Tam męczyli go... Opowiadali, że organizowali tam dla więźniów tor przeszkód; kazali skakać przez wodę, a kto nie dał rady – padał do wody. Potem była zima, a z pociągu zabrali go bosego, tak samo bosy wrócił do domu. Wzięli go z przesiedleńczego pociągu w 1947. Wiem dlaczego go zabrali do Jaworzna. To było tak. Żenił się jego młodszy brat. Na wesele z lasu przyszli banderowcy. To zrozumiałe, że poczęstowano ich wódką, szwagier poczęstował. Z tego powodu zabrali go potem do Jaworzna. Za to, że ugościł wódką, dał chleba się najeść. Po ślubie siostra mieszkała ze szwagrem w miejscowości Stawisz, to było po sąsiedzku od Śnietnicy.

5. Kiedy i gdzie zaczęliście Państwo uczęszczać do cerkwi?:

Po raz pierwszy po akcji „Wisła” na greckokatolickiej mszy byłem w Warszawie, wtedy, gdy zacząłem tam mieszkać (od 1964 r.-R.K.). A po raz pierwszy na naszej, ale prawosławnej mszy byłem w 1953 roku w Przemkowie. W tym czasie grekokatolickiej Cerkwi po prostu nie było, żyła gdzieś w podziemiu, ale bez przeszkód działała prawosławna. To właśnie wtedy, w latach 1950, opowiadano mi, gdy ludzie po raz pierwszy usłyszeli modlitwę w naszym języku, to cała cerkiew płakała, gdyż ludzie usłyszeli swój język, swoją kulkturę. Ten straszliwy płacz rozbrzmiał w prawosławniej cerkwi w Wysokiej Brzozie, to niedaleko Berlinka, w województwie szczecińskim. Tam prawosławni wcześnie zaczęli odprawiać. Mnie tam nie było, ale opowiadał mi tym starszy człowiek, był tam diakiem (organistą), nazywał się Fedor Kuńczyk.

6. Jakie są losy Państwa dzieci i rodzeństwa?:

Ze swoją przyszłą małżonką poznałem się na weselu. W Starym Polichnie mieszkał kolega, Łemko. Żenił się, poprosił, żebym był drużbą. To wtedy ją poznałem. W tym czasie ona pracowała w Warszawie, wcześniej chodziła tam do szkoły. Tak się złożyło, że na urlop przyjechała do Polichna. Ta, która wychodziła za mąż, była jej koleżanką. Poprosiła, żeby była drużką. Przypadkiem przydzielono mnie do niej, jako drużbę. Porządny był z niej człowiek z porządnej rodziny Klinkowskich. Pochodziła z Muszynki, to koło Słowacji, Friczka była po sąsiedzku. Do końca swoich dni była taką, jaką ją sobie wyobraziłem w pierwszym dniu znajomości. Przeżyliśmy razem 49 lat. Nazywała się Lubomira Klinkowska.

Braliśmy ślub w 1957 roku, 27 października, w miejscowości Przychowa koło Ścinawy, powiat Wołów, w kościele, no bo wtedy nie było jeszcze możliwości, aby żenić się w cerkwi.

Urodziło się nam 2 dzieci: córka i syn. Córka umarła na zawał. Przyszliśmy z pracy do domu – a ona martwa.

7. Czy Pana/Pani dzieci znają język ukraiński?: Nie.
7.1. Jeżeli TAK - to gdzie się nauczyły?: --------------
7.2. Jeżeli NIE - to dlaczego?: Tak się stało, że dzieci nie chcą rozmawiać po ukraińsku. Syn rozumie, ale nie rozmawia. Zakończył politechnikę w Warszawie. Na lekcje ukraińskiego nie uczęszczał.
8. Czy Pana/Pani wnuki znają język ukraiński?: Nie.
8.1. Jeżeli TAK - to gdzie się nauczyły?: -------------
8.2. Jeżeli NIE - to dlaczego?:

Mam jednego wnuka. Syn ożenił się z Polką, do dziś się z tym nie pogodziłem. Gdy syn się żenił powiedziałem mu: ani jeden Ukrainiec, który ożenił się z Polką, nie był szczęśliwy. Tak też stało się z nim. Nie posłuchał mnie. Starzy Łemkowie mawiali: nie posłuchasz ojca-matki, to posłuchasz psiej skóry. A z psiej skóry robili bębny, a w bęben zawsze biją. Tak to wygląda, żałuję tego przez całe życie, nie ma tu mojej radości.

9. Czy posiadacie Państwo zdjęcia nowego miejsca?: Nie.
E. KONTAKTY Z UPA
1.1. Czy we wsi były kryjówki UPA?: Nie wiem.
1.2. Czy we wsi były kryjówki UPA (opis rozszerzony):? ---------
2. Jaki jest Pani/Pana stosunek do UPA?: Pozytywny.
3.1 Miałem kontakt z UPA:

Mój stosunek do UPA nie może być zły, dlatego, że oni walczyli o swoje, chcieli wyzwolić siebie od tej ruskiej, tej diabelskiej władzy w Ukrainie. Tam było 300 lat okupacji, 300 lat mordowania, niszczenia. W tym okresie naród ukraiński niczego dobrego nie zaznał. UPA walczyła o prawo do życia na tej planecie.

Nie miałem z nimi żadnych kontaktów, ponieważ w tym okresie uczęszczałem już na kursy krawieckie w Grybowie. Do domu przychodziłem jedynie w sobotę na wieczór, a w poniedziałek z powrotem do Grybowa. Do Śnietnicy upowcy zaglądali czasem, przychodzili ze wschodu, z okolic Sanoka. Niczego przykrego nam nie robili.

3.2 Byłem członkiem UPA: Nie.
3.3 Pomagałem/wspierałem UPA (dobrowolnie): Nie.
3.4 Ktoś z mojej rodziny był członkiem UPA:

Nie. Ze Śnietnicy nikogo nie było w UPA. Chcieli zabrać mego brata, Piotra, chodzili za nim, ale brat chował się, nie chciał wstępwać.

4. Czy był Pan/Pani w posiadaniu broni przed przesiedleniem?: Nie.
5. Czy był Pan/Pani więziony?: Nie.
F. INNE ZAGADNIENIA
1. Zwyczaje z rodzinnych stron i życie kulturalne:

Na Boże Narodzenie w domu stawialiśmy choinkę. Taką skromną. Na Wigilię na stole stawialiśmy snop z owsa, rozwiązany, rozłożony pod obrusem, na nim stawialiśmy naczynia. U nas było 12 dań, choć nie zawsze, ale nie mniej, niż 6-7. W pierwszy dzień świąt szliśmy do cerkwi, a snop ze stołu zbieraliśmy i stawialiśmy w kącie, w kącie za stołem stał przez tydzień, potem dawaliśmy go bydłu. U nas wszystko było tak, jak w Ukrainie, teraz to rozumię, gdy oglądam ukraińską telewizję.

Mieliśmy rzeczkę, nazywała się Biła (Biała), górska, z nadzwyczaj czystą wodą. Na Święto Jordanu szliśmy z cerkwi do rzeki święcić wodę, to było niedaleko, jakieś 200 metrów. Z Jordanu w pamięci pozostały mrozy, prawdziwe zimy, teraz takich nie ma. Wyrąbywaliśmy przerębel i tam ksiądz święcił wodę.

Greckokatolicki ksiądz nazywał się Korol (Król?). Miał czwórkę dzieci: dwie córki i dwóch synów (Marysię i Lidię, Michała i Mikołaja). W 1947 roku przesiedleli go razem z nami, zamieszkał w Chocianowie, powiat Szprotawa, tam też umarł zaledwie kilka lat po akcji „Wisła”. Gdy przeniosłem się do Przemkowa, to nie było go już wśród żywych. W zapisie testamentowym prosił, żeby Łemkowie przechodzili do [polskiego] Kościoła, a nie do Cerkwi prawosławnej. Tak ludzie mówili, ale czy to prawda – nie wiem. Ludzie mówili także, że pochodził z polskiej rodziny, ale i tu nie wiem, czy to prawda.

Z dziećmi bawiłem się w dwa ognie, w ślepego (chowanego), później, jak już byłem trochę starszy, to były wieczornice (w Ukrainie też są). Wtedy nie było teatru, kina, ale kultura była, ludzie schodzili się, przędli wełnę, potem robili płótno, wyplatali swetry itd. Dla młodzieży była to okazja, aby się spotkać, tam bawili się, śpiewali, zawierali znajomości, a później się żenili. To jest część kultury naszego narodu. Teraz czegoś takiego bardzo brakuje, bo tego już nie ma. W Ukrainie pewnie też zaniknęło, nie wiem... Ale kiedyś tak było na Łemkowszczyźnie i w Ukrainie.

A jeszcze były teatrzyki kukiełkowe, tam pokazywali strachy, Żyda, Cygana, rózne rzeczy. I jeszcze. Takie mieliśmy zabawy. Gdy dziewczyny przędły, to chłopaki robili różne psoty.

To wszystko odbywało się podczas wielkiego postu aż do naszych świąt.

2. Czy odwiedzali Państwo rodzinne strony?:

Po raz pierwszy po akcji „Wisła” pojechałem do Śnietnicy w 1951 r. Pojechałem ot tak, popatrzeć, tęsknota gnała... Człowiek najbardziej pamięta dzieciństwo. Mam teraz 86 lat, ale tamte chwile na starość przypominają się ze szczegółami, dosłownie każde słowo. Teraz wszystko odżywa w pamięci.

W Grybowie mieszkali znajomi Polacy, u nich się zatrzymałem. Z Grybowa na piechotę udałem się do Krynicy. Tam mieszkał mój wujek, Szymon Perehrym. U niego zatrzymałem się na 2-3 dni. Odwiedziłem Śnietnicę. Naszego domu już nie było, plac tylko został.

Po raz drugi pojechałem 6 lat temu (w 2010 r.-R.K.)

Nigdy nie myślałem o tym, żeby wracać na Łemkowynę na stałe. To było związane z moim zawodem: krawiec w mieście zarobi więcej, niż na wsi. Mama też nie myślała o powrocie. Była ze mną aż do śmierci. Tu, w tym pokoju umarła, na moich rękach. Tak się złożyło: tam, gdzie byłem ja, tam była też mama.

3. Dlaczego nie wyjechali na Ukrainę?:

Mama nie chciała jechać. Znała opowieści tego Ukraińca z Dniepropietrowska (obecnie Dniepr). Ja mu ubranie cerowałem, cały był obdarty. Od niego zaraziłem się tyfusem, na tyfus umarł ojciec. Tak bardzo byłem chory, że nie byłem na pogrzebie ojca. Potem musiałem od nowa uczyć się chodzenia. Z powodu tego jeńca nasza rodzina wiele wszystkiego przeżyła. Ale on dużo opowiadał o tym, jak ludzie żyją w sowieckiej Ukrainie. To dlatego mama nie chciała jechać.

Pojechała natomiast moja ciotka. Gdzieś tu mam zdjęcie na którym widać, jak ona biednie na tej tarnopolszczyźnie wyglądała. Pewnego razu przyjechała tu, do wujka, i umarła, i już nie wróciła na wschód.

Ci, którzy zdecydowali się jechać na wschód, brali z sobą brony, pługi, inny sprzęt. Opowiadali mi o pewnym pociągu przesiedleńczym, którym wieźli naszych ludzi do zachodniej Ukrainy. Gdy do nich dotarło, że tam wszędzie kołchozy, gdy zrozumieli, co ich czeka, gdy ujrzeli tę biedę, to zaczęli prosto z wagonów wyrzucać cały ten sprzęt, no bo kołchozie to było nieprzydatne. A jeszcze sobie skomponowali piosenę: „Posprzedajemy koniów, wozów, i pójdziemy do kołchozów...”

4. Co w życiu było najważniejsze?:

Trzeba zawsze być sobą. Wierzyć w to, z czym człowiek przyszedł na świat, inny porządek nie istnieje. Jeśli człowiek choć raz zejdzie ze swej drogi, to potem już na nią nie trafi. Takie jest moje najważniejsze przesłanie z życia. Być sobą. Być dobrym dla innego człowieka. Nie uciekać od swego narodu.

5. Dlaczego Was przesiedlili?:

Słowacy nie niszczyli Łemków. Polacy niszczyli, bo im przeszkadzali. Przede wszystkim, Łemkowie byli bogatsi od Polaków, Polacy chodzili i dziadowali, chodzili po Łemkowynie i żebrali. Tak więc, można powiedzieć, Łemków wysiedlili przez zazdrość. Łemkowie im przeszkadzali. Polacy nie chcieli Rusinów, tak oni nazywali Ukraińców, przed wojną, a po wojnie przerobili ich na Ukraińców, a pomogli im w tym Rosjanie, a Rosjanie Ukraińców nie lubili. Ukrainiec dla Rosjanina – to zawsze wróg.

UPA przeszkadzała nie tylko Polakom, ale i Rosjanom, to było sprzeczne z ideologią komunistyczną. UPA była organizacją religijną, taką katolicką, taką no z Bogiem, a tu komunizm... Łemkowie mieli silną wiarę w Boga. A Polacy... Łemkowie przeszkadzali im od stuleci. Taka była przyczyna tego wszystkiego.

Czy Łemkowie to Ukraińcy? Ten spór wywołali Polacy. Gdy było im to na rękę, przyłączali ich do Polski, a gdy trzeba było – przyłączali do Ukrainy. Jestem Ukraińcem. To Polacy mnie nauczyli kim mam być. To oni w 1947 roku przypomnieli mi, że jestem Ukraińcem. Nie wszyscy to rozumieją, dlatego Ukraińcy z Łemkami nie zawze znajdują wspólny język. To dlatego Łemkowie są tacy rozdarci, po połowie: ni tacy, ni owacy. Język ukraiński jest piękny, a łemkowski – to, jakby to powiedzieć, to prosty język. Teraz, na różnych spotkaniach, jak ja to widzę, śmieją się z nich, bo nie znają ukraińskiego, ale to są głupstwa. Języka można się nauczyć, ale to, co w sercu, to zupełnie inna sprawa, bo to dane jest człowiekowi przy narodzinach. Moje pokolenie jeszcze pamięta Ukraińców, trochę jeszcze pamięta język ukraiński, ukraińskie książki, a to pokolenie po mnie, jest to pokolenie, które poddano polonizacji. W tym cały problem.

Przed wojną mieszkańcy Śnietnicy w niektórych okresach skłaniali się ku Ukrainie, w innych czuli się po prostu Łemkami. Takie rozdarcie w Łemkach jest do dziś. Wielu z tych, którzy wybrali opcję ukraińską, także podczas wojny, później wyjechali do Kanady, do Toronta. Wśród takich był Hubiak, Matijczak, Andrzej Krynicki, Zenia Moskwa, Gandża, tam jest wielu naszych ze Śnietnicy. Nasi ze Śnietnicy są też w Nowym Jorku, wśród nich są tacy, którzy wyjechali jeszcze przed wojną. Koło Nowego Jorku przez pewien okres pracował mój ojciec, w Passaic. Tam jest duży ukraiński ośrodek. Brat, który mieszkał w Niemczech, już nie żyje, opowiadał mi taką historię. Pojechał do Ameryki, aby przejść się śladami ojca. Wypożyczył w Nowym Jorku samochód, przyjechał do Passaicu, zajechał na taki plac, gdzie chciał zostawić samchód, a tu nagle pojawia się starszy mężczyzna z miotłą i mówi (po łemkowsku): „No gdzie się pan parkuje!”. Brat zrobił wielkie oczy: „Skąd się tu Łemkowie wzięli!? – opowiadał.

G. UWAGI
1. Dodatkowe informacje: Zapis następnym pokoleniom Ukraińców

Nasz ród ukraiński jest fascynujący. Ukraina to duży, piękny kraj. Czemu Rosjanie tak czepiają się za Ukrainę? Ruski nie może bez niej żyć. Dlaczego Ukrainę tak męczą? Dlatego, że to bogaty kraj, dlatego, że posiada wszystkie bogactwa. Bóg tak sprawił, że wszystko jest w jednym miejscu, to wszystko zgromadzone jest w jednym miejscu. To dlatego Rosjanie tak walczą o tę Ukrainę.

Mówię to wszystkim Ukraińcom, wszystkim obywatelom Ukrainy, żeby od swego nie odstępowali, żeby ze swoim nigdy nie rozłączali się, i żeby wierzyli w swój wielki naród.

Ankietę nagrał i opracował Roman Kryk, 28.10.2016




 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [pliki do ankiety]
Ankieta українська
A. ОСНОВНІ ДАНІ
Б. ВІДОМОСТІ ПРО РОДИНУ І МІСЦЕВІСТЬ
В. ПЕРЕСЕЛЕННЯ
Г. НОВЕ МІСЦЕ
Д. КОНТАКТИ З УПA
Е. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
Є. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
 
A. ОСНОВНІ ДАНІ
1. Дата анкетування: 17.09.2016 2. Номер анкети: 0813
3. Прізвище, ім’я, по-батькові: Пацан Андрій, син Мефодія і Анни з д. Поручник

Варшава
Польща - Polska
4. Дата народження: 08.03.1931 5. Місце народження: Снітниця, повіт Горлиці, воєвідство Ряшів. Мама і тато також були родом зі Снітниці.
Б. ВІДОМОСТІ ПРО РОДИНУ І МІСЦЕВІСТЬ
1.1. Місце проживання до переселення: Cнітниця.
1.2. Місце проживання до переселення:

Снітниця до війни була доволі великим селом, ґмінним (районним), був постерунок поліції (поліцейський участок). Було близько 200 дворів, в тому числі близько 20 польських родин і близько 25 жидівських. В Снітниці була греко-католицька церква, з 1930-их років також православна. Раніше у нас не було православних. Православ’я у нас з’явилося в 1932-33 роках, коли в Росії почала робитися ця комунія, комуна, через що священики втікали на Лемковину і там заселялися. В той час між лемками стало виникати достатньо багато непорозумінь, були тертя, появилися такі, які хотіли навертати на православ’я, в греко-католики не хотіли, і через це між людьми пішли сварки. З часом це минуло.

Далі в нас вже була православна церква, православні побудували. Таким чином в нас була православна церква, греко-католицька церква та польська каплиця, філіал костела. Наша греко-католицька церква збереглася, нещодавно проведено там навіть ремонт. В серпні я збирався туди, але хвороба стала на заваді. Хочу ще побачити свою церкву, подивитися на ті місця, де я родився, був хрещений, де до першої сповіді ходив, людину тягне в такі місця, до свого.

В Снітниці була школа для 4 класів. Хто хотів продовжити навчання, то мусив їхати або до Горлиць, або до Грибова. Мене навчала донька отця Короля. Вчителькою вона була марною, але навчала по-українськи. Моя українська мова саме з цієї школи, а далі, все життя – між поляками.

В Снітниці був також літній садочок, але я не ходив, а лише мій наймолодший брат.

Було в нас також представництво лісового господарства, так що це було гарне село. Я пам’ятаю цей добрий період, до всього того, що сталося згодом, те, що почалося після війни, коли руські почали котити біду між нами. Стали прибувати до нас делегації з Росії і умовляти, щоб люди їхали до Росії. Оті люди, що перейшли на православ’я і поїхали до Росії, їх завербували до Росії.

На схід поїхали також з моєї родини, тіточна сестра Марія Стависька з дітьми поїхала, рідна тітка зі сторони батька поїхала і там померла. Саме в той час між нашими людьми почався такий свого роду розділ, але то від руських пішло.

В 1946 році приблизно половина села поїхала на схід, в основному православні. У нас в селі був Нижній Конець і Вижній Конець, православний Нижній Конець майже цілий поїхав. Їхали бідніші, заможніші господарі залишилися.

Я пам’ятаю, як руські агітатори умовляли наших людей... Чому їхали? Лемки, то скромний нарід, бо то в горах, то бідний був нарід. Їхали, бо думали, що там буде краще життя, що буде білий хліб, добра земля, но й поїхали, там де тепер війна... до донецької, луганської областей, то різні лемки, а наші, снітнічани, були в луганській області.

Священики, греко-католицький чи православний, не впливали на ці рішення. Знаєте, люди були такі залякані, сповнені боязні. Ті бідніші, звісно, їхали для пошуку кращого життя, для білого хліба, для пщениці, бо, знаєте, в нас пшениці менше було, земля її не родила, в нас більше вирощували ячмінь, жито, овес. А Донеччина – там добрі землі, люди знали що там добрі землі. Таким чином людей зі Снітниці можна було зустріти на Дніпропетровщині, Донеччині, Луганщинію. Там вони жахливо бідували, оскільки там нічого не було. Вивантажили їх у спаленому колгоспі, вони стали все це відбудовувати.

Один лемко повернувся з совєтської України. Такий бідний, каліка, повернувся до Снітниці пішки. Називався Семен Кузьмич. Я не знаю, як йому це вдалося, знаю тільки, що кордон перетнув разом з людьми, які були переселювані звідтам (до Польщі-Р.К.). А далі якось пішки прийшов. Він не говорив про життя там, на сході, може його хто попередив, що піде за це в тюрму, крім того він всього боявся. В 1947 році його переселили на західні землі Польщі, як і нас всіх.


2. Вік на момент переселення: 16 3. Віросповідання: Греко-католицьке.
4. Кількість людей в родині на момент переселення:

Нас було 5 братів і 1 сестра. Сестра була вже замужня, жила в іншому селі. Вивезли: маму Анну, найстаршого брата Кирила (вже не живе), брата Петра, мене Андрія, брата Григорія.

5. Скільки осіб лишилося: 0
6. Скільки осіб переселено: 5
7. Скільки осіб пропало безвісти:

Брата Івана забрали на роботи до Німеччини. Він звідтам вже не повернуся.

8. Скільки осіб іншої національності жило в селі: Було близько 200 дворів, в тому числі близько 20 польських родин і близько 25 жидівських. 9. Стан відносин з ними:

Не було ніяких конфліктів. Була велика згода між поляками, жидами і лемками.

10. Опишіть залишений Вами маєток:

Фактично ми залишили повноцінне господарство, воно давало батькам засоби для проживання. Поля на час виселення були вже засіяні, картопля окопана. Ми мали 17 га землі: 10 га поля і 7 га лісу. Була хата, стодола, стайня, будинки стояли окремо в такому трикутнику.

В. ПЕРЕСЕЛЕННЯ
1. Коли Вас вивезли? Червень 1947, половина місяця. 2. Коли Вас привезли? Ми були в дорозі приблизно тиждень.
3.1. Маршрут переїзду: Снітниця – пішки, підводи – Горлиці – потяг – Освєнцім – Познань – Kшиж – Старе Курово – підводи, пішки – Махари
3.2. Маршрут переїзду:

Зі Снітниці ми рушили всі разом: люди пішки, люди на підводах, вівці, корови, було з нами військо польське, так що це було таке «переселення», під дулами...

Мешканців Снітниці вивозили три потяги. Ми поїхали першим, а з нами частина мешканців Кункової та Ждині. Другий транспорт поїхав на Вроцлавщину, а Снітниця до Волова. Третій транспорт поїхав на Лігницю, там їхали ті люди, яких залишили «на пізніше», не вивозили відразу, а натомість залишили вдома, ті люди думали, що їх вже не будуть чіпати, проте, через тиждень-два їх також забрали, на Лігницю...

Я все це бачу увесь час. Стрес від тих подій залишився на все життя. Я завжди кажу так: це була найгірша збродня (злочин-Р.К.), яка тільки може бути. Вигнати з рідного гнізда людей, це так, як би пташенят викинути з гнізда. Це жахливе пережиття.

Про те, що нас будуть вивозити, повідомили за два дні до того. Ми все попакували. Людям давали додаткові підводи, а саме нам не дали. Місцеві поляки хотіли, щоб ми залишилися. Старший брат каже до мене: Андрію, що будемо робити? Я відповів: де їдуть люди, туди і нам треба їхати. Тому нам не дали додаткової підводи і ми поїхали тільки з тим, що корови змогли потягнути.

Операція вивезення відбувалася під дулами зброї; військо всім керувало. Зі Снітниці ми рушили на Брунари, до Горлиць було 35 кілометрів, за один день здолали. Прийшли на вечір і вже, через годину-дві, поки всіх позаписували, нас завантажили у вагони. Вагон був з дахом, лише худоба їхала у вагонах без дахів. Я, власне, був увесь час біля худоби, а мама у вагоні, там були дві сім’ї, наша і ще одна. Я не мав місця для спання, був біля худоби, звідтам спогядав нові світи, які видніли з вагону, це мені подобалося.

В дорозі давали нам їсти, різні супи, марний то був харч. Не голодували тільки тому, що припаслися харчами ще з дому, мама підготувала, врешті, було молоко, бо були корови. Коли поїзд зупинявся, ми брали серпи і жали траву, якщо було – забирали сіно. Бувало і так, що власники сторожували, щоб такі як ми не забирали сіно. Ми мали час підготуватися, оскільки Снітницю в нашій ґміні (районі), виселяли в останню чергу, а отже, спостерігаючи, що відбувається довкруги ставало очевидним, що й нас прийдуть забирати.

З нами в ешелоні їхало також військо, вояки були в першому та останньому вагоні, вагони були такі як наші, вантажні.

Довго стояли в Освєнцімі, бо там переслідували тих наших людей, забирали з транспортів на допити, моїх братів не брали, але сусідів – так. Схоже, що зі Снітниці нікого не забрали за ґрати.

Згодом люди шукали себе, довідувалися про місцезнаходження знайомих від сусідів, взаємно передавали собі інформацію, писали листи. Жахливі часи були! Переселенська акція розділила мене і товаришів, я вже ніколи більше їх не зустрів, їх вже немає серед живих.

4. Чи Ви знали куди їдете?

До останніх хвилин ми не знали місця, куди нас повезуть. Але вже вдома мали свідомість, що повезуть нас до західної Польщі, на «відздобуті території („ziemie odzyskane”, так тоді в Польщі називали німецькі території, які після ІІ світової війни приєднано до Польщі-Р.К.).

5. Чи хто-небудь з Вашої родини повернувся в рідні сторони? Ні.
6.1. Речі які Ви привезли з собою (Релігійні)?:

Катехизм, образи. Книжок було більше, але в ході життя я їх десь втратив під час численних переїздів. Була ще історія нашої України...

Образ, який зберігся, це частина історії нашої родини. Він походить від моєї бабусі, мама отримала його від своєї мами і завжди молилася перед ним. Ісус Христом на ньому такий, що де б ти не стояв – він завжди дивиться на тебе. І я молюся перед ним. Всі образи наші залишилися в Снітниці, тільки цього, коли було переселення, я дістав зі скла, скрутив в рулон і він поїхав з нами. Цей образ завжди був з мамою, а тепер є зі мною, думаю лишити його своїм дітям, бо то є такий родинний образ Ісуса Христа. Він був зі мною під час акції «Вісла», під час всіх моїх переїздів по Польщі, а тепер є там, де я сплю.

6.2. Речі які Ви привезли з собою (Побутового вжитку)?:

Коли нас вивозили, то ми взяли з собою стільки, скільки змістилося на підводу, яку тягнули корови. Коня забрав брат, який допомагав вивозити інше село. Тому ми малощо змогли забрати з собою. Завантажили найпотрібніші речі: перини, постіль, подушки, трохи збіжжя, мішок картоплі, особисті речі мешканців нашого дому, тобто одяг. Тата на той час вже не було серед живих, він помер 1941 року.

6.3. Речі які Ви привезли з собою (Речі особисті)?: Одяг.
6.4. Речі які Ви привезли з собою (Документи)?: Не пам’ятаю.
6.5. Речі які Ви привезли з собою (Інші)?:

Була така книжечка, в нас казали «грамота», там були записані всі церковні «душі». Нам це дав священик, бо це була «грамота» нашої родини тільки. Ми їхали, а священика на певний час залишили, тому він передавав людям такі документи. Його вивезли пізніше.

7. Які з них збереглися?

Катехизм, образ з Ісусом Христом.

Цей «Біблійний катехизм» мама купила моєму брату Кирилу. Це був для нього підручник. Ця книжечка мандрує зі мною, коли маю важкі хвилини в житті, відкриваю цю книгу і там знаходжу заохочення дальше жити. Нагадуються думки з моєї релігії греко-католицького вірування, релігії, яку вивчав в школі.

8. Чи могли б Ви передати їх (повністю або частково) для музею?

Не можу дати до музею, бо це моя пам’ятка, яку хочу собі залишити до кінця моїх днів. Це найкращі і найдорожчі речі в моєму серці. Не знаю, яка буде подальша доля цих речей, коли помру, думаю однак, що будуть такі, які доглядатимуть.

9. Чи заховали Ви які-небудь предмети в місті звідки Вас вивезли? Ні.
Г. НОВЕ МІСЦЕ
1. Куди Вас переселили?

Махари. Там був великий післянімецький маєток, перероблений на колгосп. Там були чвораки, тобто будинки побудовані для робітників, які працювали у власника маєтку. Нам дали там таку квартирку: кухня та дві кімнатки. Мої брати вже наступного дня після поселення пішли на роботу до колгоспу. Дали нам місце для коня, для корів, таке притулище для худоби. Наймалодший брат пас колгоспних корів. Дали нам збіжжя, щоб помолоти в млині на хліб. Не можу злого слова сказати: влада створила умови для започаткування нашого життя в цьому місці.

Мама також час від часу працювала в колгоспі. Я ні, оскільки я був кволий, схильний до захворювань. Півтори року пізніше, коли ми переїхали до ґожовського повіту до місцевості Поліхно Старе, я продовжив навчання в Ґожові на кравця. В 1950 році я закінчив навчання, а тоді мене забрали до армії. Там служив з 1951 до 1953. Осінню 1953 року я повернувся додому і пішов на роботу до Ґожова. Рік я пропрацював як кравець. В той час в місцевості, де ми жили, виникла така неприємна ситуація: місцеві поляки почали робити нападки на лемків, тому я з братом переїхав до Пшемкова.

В Поліхні добре було жити, я був молодий, а молода людина завжди весела. Конкретно нам поляки не дуже докучали, бо ми могли дати здачі, але до інших... Поляки не дуже добре були налаштовані до наших людей. Я з братом переїхав до Пшемкова після того, як в Поліхні побилися лемки з поляками. Це сталося на танцях. В цю бійку був замішаний також мій брат. Після цього поляки стали налягати на лемків, що лемки бандити тощо.

В Пшемкові брат працював на господарстві, біля Пшемкова є така Бучина, а звідтам згодом він переїхав на околиці Вроцлава. Купив господарство, там була добра земля, його діти живуть там донині (син, а другий син живе в Берліні, найстарший син вже помер, дочка вийшла за поляка, є з ним на великому господарстві – близько 400 га землі).

2. Які умови Вам надали?

В заміну за те, що ми мали в Снітниці польська держава дала нам бурлакування. Постійно шукали свого місця на землі. Я його не знайшов донині.

Під час війни у нас вдома жив поселенець з Дніпропетровська (з 2016 року Дніпро-Р.К.). Німці взяли його до неволі і потім спрямували його аж до Горлиць. Їх було більше, і їх потім розділяли між господарів у яких вони стали жити. Цей з Дніпропетровська попав до нас, жив в нашій хаті один рік. Він колись сказав моїй мамі: «Тітонько! Якщо вас вивезуть з вашого господарства, то ви вже ніколи не знайдете свого місця. Вам буде все-одно де будете жити». Ці слова я згадую донині, бо то є правда. Його згодом забрали від нас, ті ж німці, забрали до праці, рити окопи тощо. Він був українцем з Дніпропетровщини, тільки назви села не пригадую, а звали його Василь Садикін.

Місце проживання я міняв 6 разів. Перше місце після акції «Вісла», це Махари, друге – Поліхно, тут я переїжджав двічі, третє – Пшемкув, тут я також переїжджав двічі, і, врешті-решт, 1964 року переїхав до Варшави.

3. Яку картину Ви побачили на новому місці?

Наш потяг прибув до Курова пізно увечері, відразу почали розвантажувати, а потім я йшов з коровами та вівцями, було темно, то я нічого не бачив, куди попав. До Махар ми зайшли досвіта. Там я побачив чималий маєток, великі стодоли, великі стайні, великий палац, де жив колись власник чи управитель маєтку. Моє загальне враження – все тут велике, навіть наші підводи з порівнянні з місцевими здавалися маленькими. Загалом, перших вражень не могло бути багато, тому що я був надзвичайно втомлений, відразу пошукав якої соломи і пішов спати.

Коли ми прибули до Махар, то там був тільки один німець, але то був «руський німець», називався Кузьма.

4. Чи зазнавали ви утисків на новому місці?

Місцеві поляки були «ідеологічно підготовлені» до нашого прибуття. Їм пояснили, що прибудуть «бандерівці», бандити, так їх остерігали. Тому ми не могли чекати там теплої зустрічі.

Люди з гнізда, в якому я жив, не зазнавали утисків, проте моя сестра... Швагер мій, Іван Васуля (жив в іншому селі) був переслідуваний, майже рік перебував у таборі в Явожні. Там його мучили... Розповідали, що влаштовували в’язням «тор пшешкуд» (забіг з перепонами); казали стрибати через воду, хто не зміг – падав у воду. Потім була зима, а його забрали з потяга босого, таким босим і поернувся додому. Зняли в 1947 році з переселенського потяга. Я знаю причину, чому його забрали до Явожна. Ось женився його молодший брат. На весілля з лісу прийшли бандерівці. Звісно, їх угостили горілкою, швагер почастував. Через це його потім забрали до Явожна. За то, що почастував горілкою, що давав хліб їсти, і таке подібне. Після одруження сестра жила зі швагером в селі Ставиш, сусіднє село від Снітниці.

5. Де і коли ви почали відвідувати церкву?

Вперше після акції «Вісла» на греко-католицькій Службі Божій я був у Варшаві, коли я там став жити (з 1964 р.-Р.К.). А вперше на нашій, але православній Службі Божій, уперше я був близько 1953 року в Пшемкові. На той час греко-католицької Церкви просто не було, жила десь в підпіллі, проте вільно діяла православна. Саме тоді, в 1950 роках, коли люди вперше почули Службу Божу нашою мовою, то вся церква плакала, бо люди почули свою мову, свою культуру. Цей страшний плач чути було в православній церкві у Високій Березі, це ближче до Берлінка, в Щецінському воєводстві. Там православні рано почали правити. Я там не був, але про це мені розповідала старша людина, він був там дяком, звали Федір Куньчик.

6. Як склалася доля Ваших дітей та рідних?

Зі своєю майбутньою дружиною я познайомився на весіллі. В Поліхні Старому мав я колегу, лемка. Женився, запросив бути дружбою. Тоді я з нею познайомився. На той час вона працювала у Варшаві, раніше у Варшаві ходила до школи. І так сталося, що у відпустку приїхала до Поліхна. Та, яка одружувалася, це була її подруга. Вона попросила, щоб була на весіллі дружкою. Так випадково сталося, що я був її дружбою. То була дуже порядна людина з такої ж порядної родини Клинковських. Були родом з Мушинки, це біля Словаччини, Фричка була по сусідству (в Словаччині). Вона була до кінця свого життя такою, якою я її охарактеризував для себе під час першого дня знайомства. Ми прожили разом 49 років. Її звали Любомира Клинковська.

Ми вінчалися 1957 року, 27 жовтня, в селі Пшихова біля Сцінави, повіт Волув, в костелі, адже тоді ще не було можливості вінчатися в церкві.

Народилося нам 2 дітей: дочка і син. Дочка померла від сердечного приступу. Ми прийшли додому з роботу – а вона мертва.

7. Ваші діти знають українську мову? Ні.
7.1. Так - Де вивчили? --------------------
7.2. Ні - Чому? Так сталося, що діти не хочуть розмовляти українською. Син розуміє мову, але не говорить. Він закінчив політехнічний інститут у Варшаві. На уроки української не ходив.
8. Ваші онуки знають українську мову? Ні.
8.1. Так - Де вивчили? ------------------
8.2. Ні - Чому?

Маю одного онука. Син оженився на польці, я донині з тим не змирився. Коли син женився, я йому казав: ні один українець, який женився на польці, не був щасливий. Так і з ним сталося. Не послухав мене. Старі лемки казали: не послухаєш вітця-матері, то послухаєш псьой (собачої-Р.К.) шкури. А псю шкуру, то давали для барабана, а в барабан б’ють завжди палицею. Так це виглядає, про що жалію все життя, немає тут мого задоволення.

9. Чи є у Вас світлини нового місця? Ні.
Д. КОНТАКТИ З УПA
1.1. Чи в селі були криївки УПА? Не знаю.
1.2. Чи в селі були криївки УПА? --------------
2. Яке Ваше ставлення до УПА? Позитивне.
3.1 Я контактував з УПА:

Моє ставлення до УПА не може бути поганим, тому, що вони боролися за своє, вони бажали визволити себе від цієї руської, цієї диявольської влади в Україні. Там було 300 років окупації, 300 років мордування, нищення. В цей період українській народ нічого доброго не зазнав. УПА боролася за право жити на цій планеті.

Я не мав з ними контакту, тому що в ті роки я ходив на курси кравецтва до Грибова. До дому приходив лише в суботу на вечір, а в понеділок назад до Грибова. В Снітниці вони (упівці) бували, приходили зі сходу, багато з околиць Сянока. Не робили нам нічого прикрого.

3.2 Я був у складі УПА: Ні.
3.3 Я допомагав/сприяв УПА (добровільно): Ні.
3.4 Хтось з моєї родини був у складі УПА:

Ні. Зі Снітниці нікого не було в УПА. Хотіли взяти мого брата, Петра, ходили за ним, але брат ховався, не хотів туди іти.

4. Чи мали Ви зброю у період перед переселенням? Ні.
5. Чи перебували Ви під арештом? Ні.
Е. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
1. Звичаї втраченої батьківщини:

На Різдво вдома ставили ялинку. Таку скромну. На Святвечір на стіл ставили також вівсяний сніп, розв’язаний, розкладений під скатертиною, на ньому була вечеря. В нас було 12 страв, хоч не завжди, але не менше 6-7. На перший день свят ми йшли до церкви, а сніп зі столу збирали і ставили в кут, в куті за столом він стояв тиждень, потім його давали худобі. В нас все була так, як в Україні, тепер це розумію, коли дивлюсь українські канали.

У нас була річка Біла, гірська, з надзвичайно чистенькою водою. На Йордан ходили з церкви на річку святити воду, то було близько, метрів 200. В моїй пам’яті з Йордану залишилися морози, такі правдиві зими, тепер таких нема. Вирубували ополонку і там священик святив воду.

Греко-католицький священик називався Король. Мав четверо дітей: дві доні і двох синів (Марисю та Лідію, Мішу і Миколу). В 1947 році його переселили разом з нами, жив в Хоцянові, повіт Шпротава, там й помер декілька років після акції «В». Коли я почав жити в Пшемкові, то його вже не було серед живих. Залишив заповіт, в якому просив, щоб лемки переходили до Костела (римо-католицького, тобто польського-Р.К.), а не до православної Церкви. Так люди говорили, але чи то правда – не знаю. Люди також говорили, що він був з польської родини, але я не знаю, чи то правда.

З дітьми грався в «два вогні», в «сліпого» (піжмурки-Р.К.), потім, як вже був трохи старший, то були «вечірні» (на Україні також це є). Тоді не було театру, кіно, але культура була, сходилися люди, пряли вовну, потім з того робили полотно, плели светри і т.д. При цих нагодах сходилася молодь, там гралися, співали, знайомилися, а згодом женилися. То є культура нашого народу. Тепер цього дуже бракує, бо такого вже нема. На Україні певно також це заникло, не знаю... Але колись так було у нас і на Україні.

А ще були такі лялькові театри, там показували страхів, жидів, циганів, різне. Такі в нас були забави. А ще, коли дівчата пряли, хлопці робили різні збитки.

Все це відбувалося протягом цілого різдв’яного посту аж до наших свят.

2. Чи відвідували Ви свою батьківщину?

Вперше після акції «В» я поїхав до Снітниці 1951 року. Поїхав так, від туги, глянути... Людина найбільше пам’ятає дитинство. Мені зараз 86 років, проте тамті хвилини тепер мені згадуються в деталях, просто кожне слово. Тепер все постає в пам’яті.

В Грибові у мене були знайомі поляки, я у них зупинився. З Грибова я пішов пішки до Криниці. Там жив мій вуйко, Семен Перегрим. В нього зупинився на днів два. Відвідав я і Снітницю. Нашого дому вже не було, площа лишилася.

Вдруге я поїхав 6 років тому (в 2010 р.-Р.К.)

Думок про те, щоб повертатися на Лемківщину для постійного життя, не мав. Зв’язане це з моєю професією: кравець в місті може більше заробити, ніж на селі. Мама так само. Вона була зі мною аж до смерті. Ось, в цій кімнаті померла, на моїх руках. Так сталося: де я був, там була й моя мама.

3. Чому ви не виїхали в Україну?

Мама не хотіла їхати. Вона знала розповіді цього українця з Дніпропетровська. Я йому церував одяг, він був увесь обдертий. Від нього заразився тифом, через що помер мій батько. Я захворів настільки, що не був на похороні батька. Потім заново вчився ходити. Через цього полоненого наша родина багато всього пережила. І ось, він багато говорив про те, як живуть люди в Совєтській Україні. І тому мама не хотіла їхати.

Поїхала моя тітка. Тут десь є світлина, де видно, як вона на цій Тернопільщині бідно виглядає. Якогось разу вона приїхала сюди, до вуйка, і померла, і вже не повернулася на схід.

Ті, які їхали на схід, везли з собою борони, плуги, іншу техніку. Розповідали мені про один ешелон, в якому везли наших людей на західну України. Коли вони побачили, що там колгоспи, зрозуміли, що їх чекає, побачили ту нужду, так стали прямо з вагонів викидати всю цю техніку, адже в колгоспі все це не було потрібне. А ще таку пісню собі скомпонували: «Попродаме конів, возів, поїдеме до колхозів...»

4. Що в житті було головне?

Завжди бути собою. Вірити в те, з чим людина народилася, немає іншого порядку. Якщо людина один раз зійде зі свого шляху, то потім ніколи не зможе на нього попасти. Така найважніша думка мого життя. Бути собою. Бути добрим для кожної іншої людини. Не втікати від свого народу.

5. Чому Вас переселили?

Словаки не нищили лемків. Поляки нищили, бо вони їм заважали. Передусім, лемки були багатші від поляків, поляки ходили і дзядували (злиднювали-Р.К.), ходили по Лемковині і прошакували. А отже, можна сказати, лемків виселили через заздрість. Лемки їм заваджали. Поляки не хотіли русинів, вони українців називали «русінами», це до війни, а після війни зробили їх українцями, а допомогли їм у цьому росіяни, а росіяни українців не любили і не люблять до сьогодні. Українець для росіянина – це завжди ворог.

УПА заваджала не тільки полякам, але росіянам, це було всупереч комуністичній ідеології. УПА була організацією релігійною, такою католицькою, такою, знаєте, з Богом, а тут комунізм... Наші лемки мали сильну віру в Бога. А поляки... Лемки заваджали полякам від століть. Така була причина цього всього.

Чи лемки це українці? Таке питання створили поляки. Коли було їм треба, приєднували їх до поляків, а коли не треба було – приєднували лемків до українців. Я є українцем. Це поляки мене навчили, ким я маю бути. Це вони мені в 1947 році нагадали, що українець. Це не всі розуміють, тому лемки з українцями не дуже годяться. Це тому лемки такі роздерті, наполовину: ні такі, ні сякі. Українська мова, це гарна мова, а лемківська – це, так сказати, проста мова. Тепер, коли зустрічаються, як я бачу, то з них сміються, що не вміють говорити по-українські, ну, такі дурниці просто. Говорити можна навчитися, але те, що треба мати в серці, то це інше діло, тому що це від народження. Моє покоління, воно ще пам’ятає українців, ще трохи пам’ятає українську мову, українські книжки, а те покоління після мене, то вже ополячене. І в цьому вся біда.

До війни мешканці Снітниці мали періоди, коли вони схилялися до України, а в інші періоди почувалися просто лемками. Таке роздертя в лемках є донині. Багато з тих, які були прихильні Україні, також під час війни, емігрували згодом до Канади, до Торонта. Серед таких є Губ’як, Матийчак, Криницький Андрій, Зеня Москва, Ґанджа, там багато є наших зі Снітниці. Наші люди зі Снітниці є також в Нью-Йорку, серед них є такі, які поїхали туди ще до війни. Біля Нью-Йорку певний час працював мій тато, в Пасеїку. Пасеїк, то там український центр є. Мій брат розповідав, цей, що жив в Німеччині, уже помер. Поїхав до Америки походити слідами нашого батька. Орендував в Нью-Йорку авто, прибув до Пасеїку, приїхав на таку площу і хотів там лишити авто, а тут з’являється дядько з віником і каже: «Та де тут паркуєтеся!». Брат зробив великі очі: «Де тут лемки взялися?!» - розповідав мені.

Є. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
1. Інше: Заповіт наступним поколінням українців

Наша нація дуже гарна. Україна це великий, красивий край. Чому росіяни так чіпляються за Україну? Руській не може без неї жити. Чому Україну так мучать? Тому, що це багата країна, тому, що вона має всі багатства. Бог так подарував, що все це є в одному місці, це все нагромаджене в одному місці. Тому росіяни так борються за неї.

Кажу це всім українцям, всім громадянам України, щоб від свого не відступали, щоб зі своїм ніколи не розлучалися, і щоб вірили у свій великий народ.

Анкету записав та обробив Роман Крик. 28.10.2016

 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [pliki do ankiety]
Ankieta english
A. MAIN DETAILS
B. FAMILY & LOCATION DETAILS
C. RESETTLEMENT
D. THE NEW PLACE
E. CONTACTS WITH UPA
F. ADDITIONAL INFORMATION
G. INFORMATION
 
A. MAIN DETAILS
1. Application Date: 04.11.2016 2. Application Reference Number:
3. Surname, Name, Paternal Name: brak


4. Date of Birth: 04.11.1909 5. Place of Birth:
B. FAMILY & LOCATION DETAILS
1.1. Place of Residence before deportation:
1.2. Place of Residence before deportation (information):
2. Age at time of deportation: 3. Religion: dark
4. Number of family members at the time of deportation/ resettlement:
5. Number of family members left:
6. Number of family members deported:
7. Of which went missing:
8. Number of people of different nationalities resident in the village? 9. Inter-ethnic relations could be considered?
10. List your lost assets/property:
C. RESETTLEMENT
1. When were you deported? 2. When did you arrive?
3.1. Deportation Itinerary:
3.2. Deportation Itinerary (information):
4. Did you know where you were being deported to?
5. Have any of your relatives returned to your homeland?
6.1. What personal items did you take with you - Religious:
6.2. What personal items did you take with you - Household objects:
6.3. What personal items did you take with you - Personal belongings:
6.4. What personal items did you take with you - Documents:
6.5. What personal items did you take with you - Other:
7. Of these items, what is left?
8. Would you be prepared to donate these (in whole, or in part) to the museum?
9. Did you hide any of the items that you brought with you?
D. THE NEW PLACE
1. Where did they deport you to?
2. What amenities were you granted?
3. What did you see when you arrived at your new place of settlement?
4. Did you encounter any persecution?
5. Where & when did you start going to church?
6. How did your children fare?
7. Do your children know Ukrainian?
7.1. Yes - Where did they learn it?
7.2. No - Why?
8. Do your grandchildren know Ukrainian?
8.1. Yes - Where did they learn it?
8.2. No - Why?
9. Do you have photos of your new place of settlement/residence?
E. CONTACTS WITH UPA
1.1. Were there UPA bunkers in the village?
1.2. Were there UPA bunkers in the village (information)?
2. What is your view of UPA?
3.1 I contacted UPA:
3.2 I was part of UPA:
3.3 I helped/facilitated UPA (voluntarily):
3.4 Were any of your family in UPA?
4. Did you ever hold firearms before the period that you were deported?
5. Were you ever arrested?
F. ADDITIONAL INFORMATION
1. Lost customs/traditions of your homeland:
2. Have you visited your homeland?
3. Why did you not choose to live in Ukraine?
4. What was your priority in life?
5. Why were you deported/resettled?
G. INFORMATION
1. Information

 
do góry ↑
Fotografie
„Kliknij” na miniaturke by zobaczyc zdjęcia w galerii.



 
do góry ↑
Wspomnienia


Na tę chwilę brak jest w naszej bazie wspomnień osoby, której ankieta dotyczy.

 
do góry ↑
Pliki


Na tę chwilę brak jest w bazie plików (filmowych, dźwiekowych, itp.)
powiązanych z niniejszą ankietą.

 
do góry ↑
VIDEO


Na tę chwilę brak jest w bazie plików (filmowych, dźwiekowych, itp.)
powiązanych z niniejszą ankietą.

„Człowiek pozbawiony korzeni, staje się tułaczem...”
„Людина, яку позбавили коренів стає світовим вигнанцем...”
„A person, who has had their roots taken away, becomes a banished exile...”

Home   |   FUNDACJIA   |   PROJEKTY   |   Z ŻYCIA FUNDACJI   |   PUBLICYSTYKA   |   NOWOŚCI   |   WSPARCIE   |   KONTAKT
Fundacja Losy Niezapomniane. Wszystkie prawa zastrzeżone. Copyright © 2009 - 2024

stat4u

Liczba odwiedzin:
Число заходжень:
1 697 137
Dziś:
Днесь:
79