Fundacja Losy Niezapomniane cien

Home FUNDACJA PROJEKTY Z ŻYCIA FUNDACJI PUBLICYSTYKA NOWOŚCI WSPARCIE KONTAKT
PROJEKTY - Ukraińcy
cień
Ankiety w formie nagrań video

Відеозаписи зі свідками
Wersja: PL UA EN
Losy Niezapomniane wysiedlonych w ramach AKCJI „WISŁA”

Świadectwa przesiedleńców - szczegóły...
cień
Ankieta (0252)
Baran Olga, z domu Jurenko, córka Piotra i Anny (z domu Paszkiewicz)
ur. 15.09.1936
Płonna, powiat Sanok.
 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [wspomnienia] [pliki do ankiety] [video do ankiety]
Ankieta w j.polskim
A. METRYKA ANKIETY
B. NAJBLIŻSZA RODZINA I STRONY RODZINNE
C. PRZESIEDLENIE
D. NOWE MIEJSCE
E. KONTAKTY Z UPA
F. INNE ZAGADNIENIA
G. UWAGI
 
A. METRYKA ANKIETY
1. Data wywiadu: 28.02.2012 2. Numer kolejny: 0252
3. Dane osobowe uczestnika /uczestników wywiadu: Baran Olga, z domu Jurenko, córka Piotra i Anny (z domu Paszkiewicz)

Toronto
Canada – Kanada
4. Data urodzenia: 15.09.1936 5. Miejsce urodzenia: Płonna, powiat Sanok.
B. NAJBLIŻSZA RODZINA I STRONY RODZINNE
1.1. Miejsce zamieszkania przed przesiedleniem:

Płonna, gmina Bukowsko, powiat Sanok. Mama urodziła mnie w wieku 48 lat. Wszyscy myśleli, że to moja babcia.

1.2. Miejsce zamieszkania - OPIS
(przed przesiedleniem):

Wieś na Łemkowszczyźnie niedaleko Komańczy. To była dosyć dużo wioska. W środku stała cerkiew, plebania, szkoła, karczma i spółdzielnia. Wieś dzieliła się na „dolisznij kineć” [dolny koniec] i „horisznij kineć” [górny koniec]. My mieszkaliśmy w górnej części.

Co można jeszcze powiedzieć o naszej wsi?.. Było fajnie, dopóki nie zaczęli przychodzić Polacy i rabować, mordować i bić nas. W sąsiedniej wiosce zabili księdza, wnuczkę, to było dziecko jeszcze, rozdarli, straszne rzeczy wyrabiali, dlatego ciągle się ukrywaliśmy.

W nocy uciekaliśmy do lasu. Ja byłam maleńka, siostra brała mnie za rączkę, ale to noc, chcę spać! Jakby mnie nie trzymała za rączkę, to pewnie zostałabym w tym lesie… Mówiła mi, musimy uciekać, bo Polacy przyjdą… Natomiast tato i mama zostawali w domu, nie bali się, mówili, jak zabiją, to trudno…

Dopóki więc nie zaczęły się te napady, życie u nas było wesołe, ludzie byli rozśpiewani. Tak, ludzie biednie żyli, ale to nie zmienia faktu, że było wesoło. Człowiek tęskni za takim życiem. Bardzo lubię Łemkowszczyznę, jest piękna, niczym Szwajcaria. Gdy w 1947 r. nas wysiedlali, byłam jeszcze mała, ale mimo to bardzo za nią tęskniłam. Ciągle mi się śniło, że padam na ziemię i szlocham.

W Płonnej zdążyłam ukończyć jedną klasę. Uczyli po ukraińsku, więc pewnie było to już za okupacji niemieckiej.


2. Wiek w trakcie przesiedlenia: 11 3. Wyznanie: Grekokatolickie.
4. Stan najbliższej rodziny przed przesiedleniem:

Ojciec Piotr (u nas nie mówili „nianio” na ojca, mówili tato), matka Anna, ja, zamężna siostra Anastazja, jej mąż Wasyl Lewicki, ich córka Mirusia. Moja siostra Helenka (15 lat) była na służbie u Polaków w Zagórzu i tam została, a siostra Katarzyna - na robotach w Niemczech.

Ci Polacy, to nie chcieli Helenki wypuścić, gdy podaliśmy jej nasz nowy adres na Warmii. Donieśli na milicję, że się kontaktuje z UPA, ale ci przyszli, zobaczyli, że to dziecko jeszcze… Cóż, chcieli mieć służącą. W końcu dotarła do nas, pewnie dopiero około 1950 roku.

5. Ile osób zostało na miejscu: 0
6. Ile osób przesiedlono: 6
7. Ile osób zaginęło: 0
8. Ile osób innej narodowości /pochodzenia mieszkało we wsi:

Jedna polska, jedna żydowska rodzina, mieli karczmę, Żyda nazywaliśmy Moszko. Ogólnie wszyscy byli Ukraińcami, stąd nie mieliśmy tam polsko-ukraińskiego problemu.

9. Jak ogólnie wyglądały kontakty z nimi? Dobrze.
10. Jak wyglądał pozostawiony majątek Pana/Pani rodziny:

Nowy drewniany dom (dziadek jeździł do Ameryki, przywiózł pieniądze na budowę). Wszystkie zabudowania gospodarskie były obok starego domu: wielka stodoła, śpichlerz, 20 mórg ziemi, konie, krowy, świnie, owce, kaczki, gęsi, kury, duży pies, ogromny sad. Mieliśmy również wielką młocarnię, kierat. Wszystkiego było pełno, pieniędzy chyba tylko nie było za dużo.

Mama pochodziła z bogatej rodziny, mieli młyn. Nie wiem, czy mieliśmy las, jeżeli tak, to był on daleko od domu. Pracowali u nas ludzie ze wsi. Kiedy nas przesiedlali, nowy dom był już spalony przez Polaków w 1945 r. Nie wiem dlaczego spalili Płonną. Kierat nam ukradli... Ludzie byli tam biedni, poszedł taki, ukradł i miał. Podobno sąsiad ukradł. Taka to była nasza Łemkowszczyzna. W Ukrainie teraz jest jeszcze gorzej. Ale, mimo wszystko, kocham Łemkowszczyznę, bo to było nasze.

C. PRZESIEDLENIE
1. Kiedy Panią/Pana wywieziono? 28 kwietnia 1947 r. 2. Kiedy Panią/Pana przywieziono? Maj 1947 r.
3.1. Trasa przejazdu: Płonna – wozami – Szczawne-Kulaszne – pociągiem towarowym – Sokolica koło Bartoszyc (Olsztyńskie)
3.2. Trasa przejazdu (ewentualny opis rozszerzony):

Mieszkańców naszej wsi rozdzielili: jeden transport pojechał w Olsztyńskie, a drugi w Zielonogórskie. Tak nas porozrzucali, żebyśmy szybciej się spolonizowali. Starzy się nie dawali, z młodymi poszło o wiele łatwiej. Mówi syn mojej siostry: dlaczego mam rozmawiać po ukraińsku? Gdybym mieszkał w Ukrainie, to mówiłbym po ukraińsku, a ja mieszkam w Polsce. Jechałam z nim i siostrą w pociągu, zwracam się do niego po ukraińsku, a on poszedł, usiadł w innym miejscu, nie będzie mówił po ukraińsku. Tak to jest…

4. Czy wiedział Pan/Pani dokąd jedzie? Nie.
5. Czy ktoś z Państwa rodziny wrócił w rodzinne strony?

Nie. Marzył o tym szwagier Wasyl Lewicki, ale wtedy nie puszczali. Szwagier już umarł, już nie wróci, był ukraińskim patriotą, bardzo religijny i pracowity. Był podobny do mnie.

6.1. Przywiezione przedmioty - RELIGIJNE: Ikony, modlitewnik.
6.2. Przywiezione przedmioty - CODZIENNEGO UŻYTKU:

Odzież, pościel. Wóz był załadowany różnymi rzeczami. Sami szliśmy pieszo, żeby koniom było lżej.

6.3. Przywiezione przedmioty - OSOBISTE: Chustka.
6.4. Przywiezione przedmioty - DOKUMENTY:

Wszystkie dokumenty spłonęły w pożarze domu. Nie miałam nawet metryki, gdyż nasza plebania spłonęła, po latach pisaliśmy do Sanoka, żeby przysłali nowe dokumenty.

6.5. Przywiezione przedmioty - INNE:

Zrobili zebranie koło cerkwi. Tato wrócił i mówi do mamy: zaraz będą nas wysiedlać. Dano nam tylko trzy godziny na przygotowanie się do wyjazdu, wzięliśmy żywność, zabrakło czasu, by upiec chleb. Mama przed wyjazdem zarżnęła wszystkie kury. Po drodze pociąg zatrzymywał się, paliliśmy ognisko, gotowaliśmy jedzenie.

7. Które z nich zachowały się do dziś?: Chustka, ikony, modlitewnik.
8. Czy mógłby Pan/Pani przekazać je lub część z nich na rzecz muzeum?: Tak. Mogę przekazać nawet zaraz modlitewnik i chustkę mojej mamy.
9. Czy ukrył Pan/Pani jakieś przedmioty w miejscu skąd Panią/Pana wywieźli?: Nie.
D. NOWE MIEJSCE
1. Dokąd Państwa przesiedlono?: Sokolica koło Bartoszyc (Olsztyńskie).
2. Co Państwu przydzielono?:

Przydzielono nam poniemiecki dom, murowany z czerwoną dachówką w strasznym stanie bez jakichkolwiek mebli. Zdaje się, tam nawet okien nie było. Dach był dziurawy, deszcz padał do środka, podłoga gniła, pod podłogą była piwnica, do której można było wpaść. Próbowaliśmy dawać sobie z tym radę: odmalowaliśmy ściany, powiesiliśmy firanki, jakieś wyszywane rzeczy się pojawiły, siostra posadziła kwiaty w ogrodzie…

Była kuchnia, piec kaflowy, można było palić tam drewnem, Polacy nie zdołali tego zabrać. Dali nam krowę, mąkę kukurydzianą, z jakiej mama piekła chleb. Z paczek UNRRy dostawaliśmy odzież, być może konserwy. Nadali nam także ziemię, ale tato był już stary nie miał siły na niej pracować. Palił w piecach w szkole. Żyliśmy bardzo biednie.

3. Co Państwo zastaliście w nowym miejscu?:

Polacy przyjechali tam wcześniej, wszystko, co lepsze zabrali, dla nas nic nie zostało, dawali nam najgorsze. Nie było mebli, pamiętam, że było jakieś krzesło. Z czasem od miejscowych Niemców za chleb i mleko dostawaliśmy meble: szafa, krzesło, łóżko, takie rzeczy (oni bardzo głodowali, byli przestraszeni, gdyż przyszli Polacy, ich wrogowie), z czasem wyjeżdżali na stałe do Niemiec, wszyscy wyjechali. Ci Niemcy nie znali polskiego.

Początkowo mieszkaliśmy razem z rodziną mojej siostry, ale kiedy im się urodziło pięcioro dzieci, wtedy przenieśliśmy się do mniejszego domu i tam mieszkałam aż do czasu wyjazdu do Kanady. Tato nie miał już siły, aby pracować na roli, został palaczem w szkole, gdzie były kaflowe piece.

4. Czy na miejscu przesiedlenia odczuwali Państwo represje?:

Tak. Polacy nas nie lubili, chociaż we wsi było tylko 6 rodzin ukraińskich (na ok. 100 domów). Dokuczali nam, nazywali „banderowcami”. Ktoś podał naszej krowie truciznę i ona zdechła. Sąsiad Polak uważał, że krowa pasie się w niewłaściwym miejscu. Narzekali, że nasze kury chodzą tam, gdzie nie powinny. No co, mieliśmy te kury przywiązać? Niedobrzy byli ludzie.

Pamiętam, gdy nas wywieźli w Polskę, na nowym miejscu nauczyciel zapytał mnie (byłam jeszcze całkiem mała): „A u was śpiewali «Ne pora, ne pora?..»” [Nie czas Moskalowi, Lachowi służyć…]. Odpowiedziałam: „Nie, u nas takiej piosenki nie śpiewali”, chociaż doskonale pamiętałam, że śpiewali.

W oczach Polaków byliśmy kimś gorszym. To była nienawiść. Dlaczego nas nie lubili? Ponieważ byliśmy Ukraińcami. Walczyliśmy z sobą. Przychodzili do naszych wiosek, mordowali, zabijali dzieci. My uciekaliśmy do lasu… Jak oni mogli to robić, katolicka Polska… Gdyby nas lubili, to nie robiliby tego.

Wysiedlili nas, ale to nie pomogło, dalej nas nie lubili... Ja tego nie rozumiem, bo Polacy, to niby naród cywilizowany… Czym to tłumaczę? Tylko tym, że chcieli nas wypchać z naszych ziem. W Toronto znałam pewnego pana. Opowiadał mi, że przed wojną, gdy chodził do szkoły niedaleko Buczacza, to Polacy rzucali w niego kamieniami. Bał się, czasami musiał z ojcem chodzić do szkoły. I to się działało na naszych ziemiach. Tak to było. Nienawiść była… Nic nie poradzisz, nawet jak pokażesz im to wideo niczego to nie zmieni.

Około 5 lat temu byłam na Florydzie. Spotkałam tam Polaka ze Lwowa. Czekaliśmy razem na autobus, zaczęliśmy rozmawiać. Zapytał, kim jestem? Pewnie wyczuł mój ukraiński akcent. Gdy powiedziałam, że jestem Ukrainką, zaczęło się coś strasznego! Nie pamiętam dokładnie, ale mówił, że jestem banderowką, że mordowaliśmy Polaków. Byłam w szoku. To był, rzecz jasna, specyficzny Polak, z czymś takim nawet w Polsce się nie spotykałam.

Świadomą Ukrainką stałam się dzięki Polakom. To wówczas dojrzewała we mnie ta świadomość, gdy nazywali mnie „Ukrainka-banderowka”. Co prawda, ja wtedy nie wiedziałam, co to takiego, ta „banderowka”. Wszystko zrozumiałam dopiero w 1959 roku, gdy wyjechałam do Kanady. Przyjechałam w grudniu, a Banderę zamordowali w październiku, wszystkie rozmowy toczyły się więc wokół tego tematu. Wtedy dowiedziałam się, że był taki Bandera i kim on był.

5. Kiedy i gdzie zaczęliście Państwo uczęszczać do cerkwi?:

W Sokolicy był duży poniemiecki kościół i tam chodzili Polacy, moje koleżanki, więc i ja tam poszłam. Mama rzadko, a tato wcale nie chodził. Lubiłam się modlić, czasem trzeba było 2 godziny stać, na cemencie, kościół był nieogrzewany...

Ale pamiętam, że 28 sierpnia, na święto Matki Boskiej, pojechałam pociągiem na nasze nabożeństwo, jakie odprawiano na dworze, w ogrodzie, obok jakiejś chaty. To chyba było gdzieś koło Kętrzyna. Być może było to Chrzanowo. Wtedy byłam już starsza, lata 1950.

W naszej miejscowości nie było cerkwi greckokatolickiej, tylko prawosławna, ale mówiono nam, że do prawosławnej nie trzeba chodzić. Z czasem pozwolono Ukraińcom odprawiać w polskich kościołach.

6. Jakie są losy Państwa dzieci i rodzeństwa?:

Mój brat Michał, który po wojnie mieszkał w Australii, chciał mnie zabrać do siebie, tam było dużo naszych chłopaków, a dziewcząt brakowało. Listy do niego pisałam po ukraińsku, ale łacińskimi literami. Pewnego razu odpowiedział: „Słowo ojczyste, kto cię zapomina, ten nie serce, a kamień nosi…”. Od tego czasu, jak umiałam, pisałam cyrylicą.

Siostra z Kanady się nie zgodziła, abym jechała do Australii, bo to za daleko. Tego brata słabo znałam, ciągnęło mnie do siostry. Wtedy żyli jeszcze moi rodzice, nie bardzo chciałam ich zostawiać, ale kiedy zmarła mama, siostra zaprosiła mnie do siebie.

Płynęłam statkiem z Gdyni, pamiętam, że bardzo chorowałam w czasie podróży. Podróż trwała 10 dni. Do Montrealu przyjechałam 10 grudnia 1959 roku.

Aby zostać w Kanadzie na stałe i otrzymać obywatelstwo, trzeba było wyjść za mąż. W Montrealu poznałam Tarasa Barana, który pochodził z Buczacza w Ukrainie. Był fryzjerem, ale przez 45 lat zajmował się również wydawnictwem kartek świątecznych i kalendarzy. Zdobył przez to miejsce w historii Ukrainy, gdyż jego kartki okolicznościowe rozchodziły się przez wszystkie te lata wśród Ukraińców na całym świecie. Pobraliśmy się 28 maja 1960 roku w cerkwi św. Michała w Montrealu. Mam jedną córkę Darię. Mąż zmarł w 1991 roku.

W Kanadzie po raz pierwszy usłyszałam ukraiński hymn, zobaczyłam ukraińskie filmy, poznałam język literacki, nasze wspaniałe cerkwie. Mąż mówił, że do jego zakładu fryzjerskiego w Montrealu przychodził [Jarosław] Stećko (miał ochronę). Mąż strzygł więc Stećka...

Kanada, to raj na ziemi. Byłam w wielu państwach i wiem, co mówię. Może jest tu trochę chłodno, ale nigdzie ludziom nie jest tak dobrze, jak w Kanadzie.

7. Czy Pana/Pani dzieci znają język ukraiński?: Tak.
7.1. Jeżeli TAK - to gdzie się nauczyły?: W domu.
7.2. Jeżeli NIE - to dlaczego?: -----------
8. Czy Pana/Pani wnuki znają język ukraiński?: Nie.
8.1. Jeżeli TAK - to gdzie się nauczyły?: -----------
8.2. Jeżeli NIE - to dlaczego?: Córka wyszła za mąż za Kanadyjczyka.
9. Czy posiadacie Państwo zdjęcia nowego miejsca?: Tak.
E. KONTAKTY Z UPA
1.1. Czy we wsi były kryjówki UPA?: Nie.
1.2. Czy we wsi były kryjówki UPA (opis rozszerzony):? Były w lasach.
2. Jaki jest Pani/Pana stosunek do UPA?: Pozytywny.
3.1 Miałem kontakt z UPA: Tak.
3.2 Byłem członkiem UPA: Nie.
3.3 Pomagałem/wspierałem UPA (dobrowolnie):

Bardzo ich lubiłam. Pomagałam mamie w przygotowaniu jedzenia, szczególnie kiedy przychodzili do nas na Wigilię.

3.4 Ktoś z mojej rodziny był członkiem UPA: Brat szwagra Wasyla Lewickiego.
4. Czy był Pan/Pani w posiadaniu broni przed przesiedleniem?: Nie.
5. Czy był Pan/Pani więziony?: Nie.
F. INNE ZAGADNIENIA
1. Zwyczaje z rodzinnych stron i życie kulturalne:

We wsi była szkoła, cerkiew pod wezwaniem Opieki Najświętszej Bogurodzicy, plebania, spółdzielnia, czytelnia, chór. 14 października był odpust, przychodzili goście, rodzina mamy z Przybyszowa. Organizowano wieczornice, wyszywanie.

Lubiłam różne zwyczaje, na przykład Andrzejki. Schodziły się dziewczęta. Mama miała znajomą Cygankę i ona wróżyła. Kładła pod miseczki różne rzeczy – korale, chleb, barwinek, a kiedy dziewczyna wychodziła do drugiej izby, wtedy miseczki przekładano, ona wracała, podnosiła je i z tego wróżono. Było dużo śmiechu i radości.

Pamiętam Boże Narodzenie: tato rozrzucał słomę na podłodze, w kącie stał snop pszenicy, na stole leżało siano, świeczka i chleb, tzw. pałaznyk. Była choinka, barszcz z uszkami, kutia. Przychodzili kolędnicy z turoniem. Czy chodziłam do cerkwi na Boże Narodzenie – nie jestem pewna, bo nie wiem, czy miałam już trzewiki, być może mama mnie na plecach nosiła.

Na Wielkanoc bardzo wcześnie szłam z mamą do cerkwi poświęcić babę drożdżową, tzw. „paskę”. Była ona tak duża, że mama niosła ją na plecach. Ja niosłam jajka, pisanki. Koło cerkwi młodzież urządzała wielkanocne gry, zabawy i tańce, tzw. hajiwki.

2. Czy odwiedzali Państwo rodzinne strony?:

Tak, w 1972 roku. Chciałam pojechać wcześniej, ale Polacy nie dawali mi wizy. W końcu płaczem wybłagałam u konsula zgodę, ciągle mu powtarzałam, że chcę pójść na grób mojej mamy.

Było mi bardzo smutno, że z naszej wsi nic nie zostało. Nawet kominów nie było, tylko trochę drzew owocowych. Weszłam na wzgórze, gdzie stał nasz dom, patrzyłam i nie mogłam uwierzyć: kiedyś tętniło tu życie, byli ludzie, chodzili, śpiewali, a teraz nie ma tu nikogo! Ciężko z tym się pogodzić. Miejsc, gdzie przychodzimy na świat, nigdy nie zapominamy. Wzięłam garść ziemi z miejsca, gdzie stał nasz dom, od tego czasu nie mam już tęsknych snów.

We wsi Polacy spalili wszystkie zabudowania, cerkiew jednak przetrwała (podobnie jak dzwonnica i pobliski dwór, w którym nowa władza urządziła więzienie) i zawaliła się dopiero 3-4 lata temu. Widocznie dach przeciekał, dziś nie ma już naszej cerkwi. Na własne oczy widziałam ją w 1972 roku. Zaglądałam wtedy przez okno, niczego wewnątrz nie było, żadnych obrazów, niczego, wszystko zniszczyli lub rozkradli. Ktoś mi mówił, że przez pewien czas w cerkwi trzymano maszyny rolnicze. To była murowana świątynia, kryta blachą. Tam byłam chrzczona, tam mama prowadzała mnie za rączkę, tam przystąpiłam do Pierwszej Komunii Świętej.

Dobrze pamiętam dzień, gdy spłonął nasz dom. Przyszli żołnierze polscy i powiedzieli, żebyśmy wychodzili, bo „będziemy palić”. Dom był drewniany, szybko spłonął. Obraz płonącego domu, tego, jak padały krokwie, okna i drzwi, pozostał ze mną na całe życie.

3. Dlaczego nie wyjechali na Ukrainę?:

W 1945 roku wyjeżdżaliśmy do Ukrainy, ale Bóg nas uratował. Byliśmy już na stacji, ale zabrakło dla nas wagonów. Do Ukrainy pojechała większość mieszkańców, zostało zaledwie kilka rodzin.

Nasz dom był spalony, zostaliśmy w Zagórzu na rok, mieszkaliśmy u Polaków, potem wróciliśmy do Płonnej.

Gdyby nas wywieźli do Ukrainy, to nigdy nie trafiłabym do Kanady, gdyż była ta „żelazna kurtyna”. A tak, pracowałabym w kołchozie... Bóg lubi mnie jednak… Polacy też nam dawali po kulach, ale nie tak, jak bolszewicy.

4. Co w życiu było najważniejsze?:

Modlitwa, Bóg, Ukraina. Міłość do narodu ukraińskiego.

5. Dlaczego Was przesiedlili?:

Myślę, że z powodu UPA. Nie mogli zniszczyć tej organizacji, bo nasi jej pomagali, dostarczali żywność partyzantom. Zdecydowano wygnać nas z ziemi ojczystej, żeby przerwać tę łączność.

G. UWAGI
1. Dodatkowe informacje: Wywiad przeprowadził Roman Kryk. Ankietę przygotowała Irena Boberska.




 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [pliki do ankiety]
Ankieta українська
A. ОСНОВНІ ДАНІ
Б. ВІДОМОСТІ ПРО РОДИНУ І МІСЦЕВІСТЬ
В. ПЕРЕСЕЛЕННЯ
Г. НОВЕ МІСЦЕ
Д. КОНТАКТИ З УПA
Е. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
Є. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
 
A. ОСНОВНІ ДАНІ
1. Дата анкетування: 28.02.2012 2. Номер анкети: 0252
3. Прізвище, ім’я, по-батькові: Баран Ольга, уроджена Юренко, дочка Петра та Анни (уроджена Пашкевич)

Торонто
Canada - Канада
4. Дата народження: 15.09.1936 5. Місце народження: Полонна, повіт Сянік.
Б. ВІДОМОСТІ ПРО РОДИНУ І МІСЦЕВІСТЬ
1.1. Місце проживання до переселення: Полонна, повіт Сянік. Мати народила мене, коли їй було 48. Всі думали, що вона моя бабуся.
1.2. Місце проживання до переселення:

Полонна, ґміна Буковсько, повіт Сянік.

Село на Лемківщині поблизу Команчі. Це було достатньо велике село. В центрі стояла церква, приходство, школа та кооператива. Село розподілювалося на «долішній кінець» та «горішній кінець». Ми жили в горішньому.

Що можна ще сказати про наше село?.. Було файно, поки не почали приходити поляки, поки не стали грабувати, мордувати і бити нас. В сусідньому селі убили священика, його онуку, це була дитина іще, роздерли її, жахливі речі виробляли, тому ми постійно заховувалися.

На ніч ми утікали в ліс. Я була ще маленька, сестра брала мене за ручку, проте це ж ніч! Я хочу спати! Якби не тримала мене за ручку, то я напевно так й лишилася б в цьому лісі. Казала: нам треба втікати, бо поляки прийдуть... Натомість батько і мати лишалися вдома, не боялися, казали, якщо уб’ють, так уб’ють...

Так ось, поки не почалися ці напади, життя у нас було веселе, люди були розспівані. Це правда, люди бідно жили, проте це міняє факту, що жили весело. Людина тужить за таким життям.

Я дуже люблю Лемківщину, вона красива, неначе Швайцарія. Коли 1947 року нас виселяли, я була ще маленька, не зважаючи однак на це, я дуже скучала за нею. Все снилося мені: падаю на землю і ридаю.

В Полонній я закінчила один клас навчання. Навчали українською, що означало б, що напевно це було вже під час німецької окупації.


2. Вік на момент переселення: 11 3. Віросповідання: Греко-католицьке.
4. Кількість людей в родині на момент переселення:

Батько Петро (в нас не казали «няньо» на батька, говорили тато), мати Анна, я, замужня сестра Анастасія, її чоловік Василь Левицький, їхня доня Мирося. Моя сестра Оленка (15 років) служила у поляків в Загір'ї й там залишилася, а сестра Катерина була на роботі в Німеччині.

Оці поляки не хотіли відпустити Оленку, коли ми вже її дали нашу нову адресу на Вармії. Вони настукали на неї міліції, мовляк, зв’язується з УПА, проте міліціонери прийшли, подивилися, що це ще дитина... Ну що ж, хотіли мати служницю. Врешті-решт вона добралася до нас, мабуть це було тільки року 1950.

5. Скільки осіб лишилося: 0
6. Скільки осіб переселено: 6
7. Скільки осіб пропало безвісти: 0
8. Скільки осіб іншої національності жило в селі:

Одна польська родина, Одна жидівська родина, мали корчму, жида ми називали Мошко. Загалом, всі там були україцями, тому ми там не мали польсько-української проблеми.

9. Стан відносин з ними: Добрий.
10. Опишіть залишений Вами маєток:

Нова дерев'яна хата (дідо їздив в Америку, привіз гроші на новий дім). Всі господарські будинки були при старій хаті, велика клуня, амбар, 20 морґів землі, коні, корови, свині, вівці, качки, гуси, кури, великий пес, великий сад. Мали ми також велику молотарку, кінний привод. Всього було досхочу, лише грошей, схоже, не було надто багато.

Моя мати походила з Прибишева з багатої родини, мали млин. Не знаю, чи батьки мали ліс, якщо так, то він був далеко від хати. Приходили до нас працювати люди зі села. Коли нас виселювали нова хата була вже спалена поляками в 1945 р. Я не знаю, чому спалили Полонну. Привод нам украли. Люди були там бідні, пішов такий, вкрав і мав. Казали, що це сусід украв. Такою була ця наша Лемківщина. В Україні тепер ще гірше. Проте, не зважаючи на це, я люблю Лемківщину, тому що це було наше.

В. ПЕРЕСЕЛЕННЯ
1. Коли Вас вивезли? 28 квітня 1947 р. 2. Коли Вас привезли? Травень 1947 р.
3.1. Маршрут переїзду: Полонна – возами – Щавне-Куляшне – вантажним поїздом – Соколіца (Ольштинщина)
3.2. Маршрут переїзду:

Мешканців нашого села розділили: один ешелон спрямували в Ольштинське (північо-східна Польща), в другий в Зеленогірське (південно-західна Польща). Отак нас порозкидали, щоб ми швидше ополячилися. Старі не піддавалися, проте з молодшими справа була простіша. Каже син моєї сестри: чому я маю говорити українською? Коли б я жив в Україні, тоді так, проте я живу в Польщі. Я їхала з ним в поїзді, заговорили до нього по-українськи, тоді він пішов подальше, сів в іншому місці, не буде говорити українською. Отакої...

4. Чи Ви знали куди їдете? Ні.
5. Чи хто-небудь з Вашої родини повернувся в рідні сторони?

Ні. Це була мрія мого швагера Василя Левицького, проте в той час не давали дозволу. Швагер вже помер, вже не повернеться. Він був українським патріотом, дуже релігійна та робоча людина. Схожий на мене.

6.1. Речі які Ви привезли з собою (Релігійні)?: Ікони, молитовник.
6.2. Речі які Ви привезли з собою (Побутового вжитку)?:

Одяг, постіль. Віз був завантажений різними річми, самі йшли пішки, щоб коням було легше.

6.3. Речі які Ви привезли з собою (Речі особисті)?: Хустина.
6.4. Речі які Ви привезли з собою (Документи)?:

Документи згоріли. Я не мала навіть свідоцтва про народження, тому, що наше приходство згоріло, роками пізніше я писали до Сянока, щоб прислали нові документи.

6.5. Речі які Ви привезли з собою (Інші)?:

Зібрали людей біля церкви. Тато повернувся і каже мамі: зараз будуть нас переселювати. Дали нам тільки три години, щоб підготуватися до виїзду, взяли харчі, бракло часу, щоб спекти хліб. Мати зарізала всіх курей. Дорогою поїзд зупинявся, ми розпалювали вогнище, готували страву.

7. Які з них збереглися? Хустина, ікони, молитовник.
8. Чи могли б Ви передати їх (повністю або частково) для музею?

Так. Можу передати навіть прямо зараз молитвенник та хустку моєї мами.

9. Чи заховали Ви які-небудь предмети в місті звідки Вас вивезли? Ні.
Г. НОВЕ МІСЦЕ
1. Куди Вас переселили? Соколіца біля Бартошиць (Ольштинщина).
2. Які умови Вам надали?

Приділили нам хату, яка залишилася по німцях, муровану, з червоною черепицею в жахливому стані без будь-яких меблів. Добре не пригадую, проте, здається, там навіть вікон не було. Дах був дірявий, дощ ішов до кімнат, гнила підлога, під підлогою був підвал, в який можна було провалитися. Ми намагалися якось влаштуватися: пофарбували стіни, повімили фірани, якісь вишиванки розмістили, сестра насадила квітів в городі...

Була кухня, кахельна піч, можна було палити в ній дровами, поляки не змогли вкрасти печі. Дали нам корову, кукурудзяну муку, мати пекла з неї хліб, з пачок з УНРРи («Організація об'єднаних націй у справах допомоги й відбудови - ред), отримували одяг, можливо консерви. Приділили також землю, проте батько був вже старий й не мав сили її обробляти. Працював кочегарем в школі. Дуже бідно ми жили.

3. Яку картину Ви побачили на новому місці?

Поляки прибули туди раніше, все, що було кращого, забрали, нам нічого не лишилося, найгірше давали. Не було меблів, тільки, пам'ятаю, було якесь крісло. Згодом за хліб та молоко давали нам меблі місцеві німці: шафа, стільці, ліжко, такі ось речі (вони дуже голодували, були перелякані, тому, що прийшли поляки, їхні вороги). Згодом вони на постійно виїжджали до Німеччини, всі поїхали... Оті німці не знали польської.

Початково ми мешкали разом з родиною моєї сестри Анастасії, але коли в них народилося п'ятеро дітей, ми переселилися до меншої хати, й там жили до часу мого виїзду до Канади. У тата не було вже сили працювати на землі, тому став кочегаром в школі, там були кахлеві печі.

4. Чи зазнавали ви утисків на новому місці?

Так. Поляки нас не любили, хоча в селі було тільки 6 українських родин (на, приблизно, 100 дворів). Докучали нам, називали «бандерівцями». Хтось завдав якоїсь отрути нашій корові й вона здохла. Сусід-поляк вважав, що корова пасеться в неправильному місці. Нарікали, що наші кури ходять туди, куди не повинні. Що було робити? Ми мали прив’язувати тих курей! Недобрі були люди.

Пам’ятаю, коли нас вивезли вглиб Польщі, на новому місці вчитель запитав мене (ще зовсім малою я була): «А у вас співали "Не пора, не пора..."» [Не пора, не пора, москалеві, ляхові служить...] Я відповіла: "Ні, у нас такої пісні не співали", хоча я прекрасно пам’ятала, що співали.

В сприйманні поляків ми були кимось гіршим. Це була ненавість. Чому нас не любили? Тому, що ми були українцями. За те, що ми змагалися один проти одного. Приходили до наших сіл, мордували, убивали дітей. Ми втікали до лісу... Як вони могли таке чинити, католицька Польща... Якби нас любили – такого не чинили б.

Переселили нас, проте це нічому не зарадило, вони продовжували нас не любити. Я цього не розумію, адже поляки, неначе, цивілізована нація... Чим це пояснюю? Лише тим, що хотіли нас посунути з наших земель. В Торонто я знала одного добродія. Розповідав мені, що до війни, коли ходив до школи поблизу Бучача, поляки жбурляли в нього камінням. Він боявся, бувало, доводилося батькові проводити його до школи. І все це відбувалося на наших землях. Отак це було. Ненавість була... Нічого не вдієш, навіть, коли покажеш їм оце відео [вівся відеозапис розмови], на ніщо це не вплине.

Років 5 тому я була на Флориді. Зустріла я там поляка зі Львова. Випадково ми разом опинилися на автобусній стоянці, стали розмовляти. Запитав, хто я буду? Очевидно відчув мій український акцент. Коли сказала, що я українка, почалося щось жахливого! Точно не пам’ятаю, проте він говорив, що я «бандеровка», що ми мордували поляків. Я була шокована. Це був, звісно, своєрідний поляк, я подібного навіть в Польщі не бачила.

Свідомою українкою я стала завдяки полякам. Оця свідомість визрівала в мені в хвилини, коли обзивали мене «українкою-бандеровкою». Правда, я тоді не розуміла, що воно оця «бандеровка». Все я зрозуміла тільки в 1959 році, коли поїхала до Канади. Я прибула туди в грудні, а Бандеру замордували в листопаді, а отже всі розмови були тільки й про нього. Тоді я довідалася, що жив-був Бандера, і ким він був.

5. Де і коли ви почали відвідувати церкву?

В Соколіци був великий костел і туди поляки ходили, мої подружки ходили, то й я пішла. Мама рідко, а батько взагалі не ходив. Я любила молитися, бувало, 2 години доводилося вистояти на цементі, костел був неопалюваний...

Але пам'ятаю, я поїхала поїздом 28 серпня на свято Божої Матері на нашу Службу Божу, яку правили під голим небом, в садку біля якоїсь хати. Це мабуть було десь біля Кентшина. Можливо, це було в Хшанові. Я вже тоді була старшою, 1950-ті роки.

В нашій місцевості не було греко-католицької церкви, тільки православна, нам казали, що до православної не треба ходити. З часом дозволили українцям [греко-католикам] відправляти богослуження в польських костелах.

6. Як склалася доля Ваших дітей та рідних?

Мій брат Михайло, який після війни жив в Австралії, хотів мене до себе забрати, там було багато наших хлопців, а дівчат малувато. Листи до нього я писала українською, проте латинськими буквами. Якось він відповів: «Слово рідне, хто тебе забуває, той у грудях не серце, а лиш камінь має...». З того часу – як зуміла – стала використовувати кирилицю.

Сестра з Канади не погодилася, щоб я їхала до Австралії, бо це дуже далеко. Саме цього брата я слабо знала, тягнуло до сестри. Тоді ще жили мої батьки, я не дуже хотіла залишати їх. Коли мати померла, вона мене запросила до Канади.

Пливла я кораблем з Ґдині, пам'ятаю, що дуже важко хворіла під час подорожі. В дорозі була 10 днів. До Монреалю прибула 10 грудня 1959 р.

Щоби залишитися в Канаді для постійного проживання й отримати громадянство, треба було вийти заміж. Запізнала я Тараса Барана, родом з Бучача на Україні. Він був перукарем, але також протягом 40 років видавцем святкових карточок, календарів. Через це він завоював собі місце в історії України, тому, що його відкритки всі ці роки розповсюджувалися серед українців по всьому світу. Вінчалися 28 травня 1960 р. в церкві св. Михаїла в Монреалі. Маю одну дочку Дарію. Чоловік помер 1991 року.

В Канаді я вперше почула як звучить український гімн, побачила українські фільми, пізнала літературну мову, прекрасні наші церкви. Чоловік казав, що до його перукарні в Монреалі приходив Стецько (з охороною). А отже, чоловік підстригав навіть Стецька.

Канада, це рай на землі. Я побувала в багатьох країнах і знаю, що кажу. Можливо, тут трішки холоднувато, проте ніде у світі людям не живеться так добре, як в Канаді.

7. Ваші діти знають українську мову? Так.
7.1. Так - Де вивчили? Вдома.
7.2. Ні - Чому? -------------
8. Ваші онуки знають українську мову? Ні.
8.1. Так - Де вивчили? ------------
8.2. Ні - Чому? Дочка вийшла заміж за канадця.
9. Чи є у Вас світлини нового місця? Так.
Д. КОНТАКТИ З УПA
1.1. Чи в селі були криївки УПА? Ні.
1.2. Чи в селі були криївки УПА? В лісах були.
2. Яке Ваше ставлення до УПА? Позитивне.
3.1 Я контактував з УПА: Так.
3.2 Я був у складі УПА: Ні.
3.3 Я допомагав/сприяв УПА (добровільно):

Я їх дуже любила. Помагала мамі у приготуванні харчів, коли партизани приходили до нас на Святий Вечір.

3.4 Хтось з моєї родини був у складі УПА: Брат швагра Василя Левицького.
4. Чи мали Ви зброю у період перед переселенням? Ні.
5. Чи перебували Ви під арештом? Ні.
Е. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
1. Звичаї втраченої батьківщини:

В селі була школа, церква св. Покрови, кооператива, приходство, читальня, хор. 14 жовтня було храмове свято, приходили гості, родина мами з Прибишева. Організували вечірки, вишивали.

Я дуже любила різні звичаї, наприклад, на Андрія. Тоді приходили дівчата, мати мала знайому циганку й вона ворожила. Клала під мисочки різні речі, коралі, барвінок, хліб, дівчина виходила до другої кімнати, тоді пересувала це все, дівчина верталася, підносила мисочки й з того ворожили її майбутнє. Було багато сміху та радості.

Ще пам'ятаю Різдво, тато розкидав на підлозі солому, в куті стояв сніп пшениці, на столі сіно, свічка й хліб, тзв. палазник. Була ялинка, борщ з вушками, кутя. Приходили колядники з козою.Чи я ходила до церкви на Різдво – не упевнена, оскільки не знаю, чи мала я вже черевики, можливо, мама мене брала на плече.

На Великдень рано-вранці я йшла з мамою до церкви, паску святили. Паска була настільки велика, що мати несла її на плечах. Я несла яйця, писанки. Біля церкви молодь виводила гаївки.

2. Чи відвідували Ви свою батьківщину?

Так, у 1972 році. Я хотіла поїхати раніше, проте поляки не давали мені візи. Врешті плачем я випросила у консула згоду, постійно йому повторювала, що хочу побувати на могилі моєї мами.

Стояла на пагорбі в Полонній і було мені дуже сумно, що з нашого села нічого не залишилося. Навіть коминів не було, лише трохи овочевих дерев лишилося. Стояла на пагорбі, де був наш дім, дивилася і не могла повірити: колись тут клекотіло життя, були люди, ходили, співали, а тепер тут нікогісінького нема. Важко з тим змиритися. Місця, де людина приходить на світ, вона ніколи не забуває. Взяла жменьку землі з місця, де стояла наша хата, з того часу у мене вже немає тужливих снів.

В селі поляки спалили всі будинки, однак церква лишилася (так само дзвінниця, та розположений неподалік панський двір, в якому нова влада влаштувала тюрму), вона провалилася лише 3-4 роки тому. Видно, дах протікав, сьогодні нашої церкви вже немає. Своїми очима я її бачила 1972 року. Я зазирала тоді через вікно, всередині нічого не булоо, ніяких образів, нічого, все знищили або украли. Хтось розповів мені, що певний час в церкви тримали фермерські машини. Це був мурований храм, під бляхою. Там мене хрестили, туди мати водила мене за ручку, там приступила я до Першого Святого Причастя.

Добре пам’ятаю день, коли згоріла наша хата. Прийшли польські вояки і сказали, щоб ми виходили, бо „będziemy palić” (будемо палити). Хата була дерев’яна, миттєво згоріла. Картина хати, яка горить, кроквів, вікон, дверей, які провалюються, залишилася зі мною на все життя.

3. Чому ви не виїхали в Україну?

В 1945 р. ми їхали в Україну, проте Бог нас порятував. Були вже на вокзалі, проте не вистачило вагонів. В Україну поїхала більшість мешканців, лишилося ледве декілька родин.

Наша хата була спалена, тому ми на рік залишилися в Загір'ї, жили в хаті поляків, а потім повернулися до Полонної.

Якби нас тоді вивезли в Україну, я б ніколи не опинилася в Канаді, тому, що була «залізна завіса». Я б працювала в колгоспі, бачите, все-таки Бог любить мене... Поляки також наступали нам на горло, проте не так, як більшовики.

4. Що в житті було головне?

Молитва, Бог й Україна. Любити український народ.

5. Чому Вас переселили?

Думаю, що з приводу УПА, не могли знищити цієї організації, бо наші люди її помагали, давали харчі партизанам. Вирішили вигнати нас з рідних земель, щоб зірвати цей зв'язок.

Є. ДОДАТКОВА ІНФОРМАЦІЯ
1. Інше: Відеоінтерв'ю - Роман Крик, текст приготувала Ірина Боберська.
 
do góry ↑
[ankieta w j.polskim] [ankieta українська] [ankieta english]
[fotografie do ankiety] [pliki do ankiety]
Ankieta english
A. MAIN DETAILS
B. FAMILY & LOCATION DETAILS
C. RESETTLEMENT
D. THE NEW PLACE
E. CONTACTS WITH UPA
F. ADDITIONAL INFORMATION
G. INFORMATION
 
A. MAIN DETAILS
1. Application Date: 28.02.2012 2. Application Reference Number: 0252
3. Surname, Name, Paternal Name: Baran Оlga, maiden name Yurenko, daughter of Peter and Anna (maiden name Paszkevycz)


Тoronto, Canada
4. Date of Birth: 15.09.1936 5. Place of Birth: Polonna (Plonna), county Sanok.
B. FAMILY & LOCATION DETAILS
1.1. Place of Residence before deportation: Polonna (Plonna), county Sanok. My mother gave birth to me when she was 48. Everyone thought she was my grandmother.
1.2. Place of Residence before deportation (information):

Polonna (Plonna), gmina (District) Bukovsko, county Sanok. The village is in (Lemko Region) Lemkivszczyna, near Komancza.

It was quite a large village. In the centre, there was a church, social meeting place, school, and co-operative society. The village was divided into two sections: “the lower end” and “the upper end”. We lived in the upper end. What else can I say about our village…? It was good up until the Poles started coming, before they started to rob, murder, and beat us. In a neighbouring village they killed a priest, his granddaughter, who was still a child, tore her apart, they did horrible things, which is why we continuously hid. At night, we fled to the woods. I was still little; my sister took me by the hand, because it was dark outside! I wanted to sleep! If she would not have held me by the hand then I would have surely remained in the forest. She said: we need to flee because the Poles will come... On the other hand, my father and mother remained at home, they were not scared, they said: “if they kill us then they do”. So, until the attacks began our life was (lives were) happy, people sang a lot. It is true, people lived in poor conditions but it does not change the fact that they lived happy lives. A person longs for such a life.

I really like Lemkivszczyna (Lemko Region); it is beautiful, like Switzerland. When in 1947 we were deported, I was still little, despite this, I longed for the land. I always dreamt that I fell to the ground and cried.

In Polonna (Plonna), I finished the first grade. They taught in Ukrainian, which would mean that this was during the German occupation.

2. Age at time of deportation: 11 3. Religion: Byzantine Catholic
4. Number of family members at the time of deportation/ resettlement:

My father Peter (we did not call our father «nianiо» but rather «tato»), mother Anna, me, my married sister Anastasia, her husband Vasyl Levyckyj, and their daughter Myrosia. My sister Olenka (15 years old) served for a Polish family in Zahir and that is where she remained and my sister Kateryna worked in Germany. The Polish family did not want to release Olenka when we gave her our new address in Varmi. They snitched on her to the police, associated her with the UPA which is why the police came and saw that she was still a child. Which they wanted to have a maid. Eventually she reached us; perhaps it was the year 1950.

5. Number of family members left: 0
6. Number of family members deported: 6
7. Of which went missing: 0
8. Number of people of different nationalities resident in the village?

One Polish family, one Jewish family, they had an inn; we called the Jewish man «Moszko». Overall, everyone there was Ukrainian; therefore we did not have Polish-Ukrainian problems.

9. Inter-ethnic relations could be considered? Good
10. List your lost assets/property:

New wooden house (our grandfather went to the United States and brought back money for a new house). All of our structures were located near the old house, a big barn, a stable, 20 morgen of land, horses, cows, pigs, sheeps, ducks, geese, chickens, a big dog, and a big garden. We also had a big trashing-machine, and a cart pulled by a horse. There was plenty of everything except for money, which there wasn’t too much of. My mother came from Prybyszeva, from a rich family, they had a mill. I don’t know if my parents had a forest, if they did have one it was faraway from the house. People from the village came to us for work. When we were being deported, the new house was already burned down by the Poles in 1945. I do not know why they burned down Polonnoe. They stole our land. People there were poor so if they came and stole it was theirs. They said that the neighbour stole from us. This is how it was in our Lemkivszczyna (Lemko Region). Right now, in Ukraine, it is even worse. However, despite all of this, I love Lemkivszczyna because it was ours.

C. RESETTLEMENT
1. When were you deported? April 28, 1947 2. When did you arrive? May 1947
3.1. Deportation Itinerary: Polonna (Plonna) – on carts – Szczawne- Kulaszne – on a freight train – Sokolica (Olsztynszczyna) Olsztyn Region
3.2. Deportation Itinerary (information):

Residents from our village got separated: one echelon was sent to Olsztyn (Northeast Poland), the second to Zelenohir (Southwest Poland). This is how we were scattered so that we would assimilate and become Polish. Older people were stubborn; therefore it was easier to deal with the younger people. My sister’s son said: Why do I have to speak in Ukrainian? If I lived in Ukraine, then of course, but I live in Poland. I rode with him on the train, I started speaking in Ukrainian then he went and sat in a different spot because he didn’t want to communicate in Ukrainian. As it is...

4. Did you know where you were being deported to? No.
5. Have any of your relatives returned to your homeland?

No. This was a dream of my brother-in-law’s, Vasyl Levyckyj, but at that time they did not authorize it. My brother-in-law has already passed away, he will not go back. He was a patriotic Ukrainian, very religious, and a hard working man. Similar to me.

6.1. What personal items did you take with you - Religious: Icons, prayer books.
6.2. What personal items did you take with you - Household objects:

Clothing and bedding.The wagon was loaded with different objects; we walked by foot so that it would be easier for the horses.

6.3. What personal items did you take with you - Personal belongings: Kerchief.
6.4. What personal items did you take with you - Documents:

The documents burned. I did not even have a birth certificate because our social meeting place burnt down; years later, I wrote to Sanok to send me new documents.

6.5. What personal items did you take with you - Other:

People gathered by the church. Dad turned and said to my mother: in a moment they will be deporting us. They gave us only three hours to prepare for the departure; we took food but there was not enough time to bake bread. Mother slaughtered all the chickens. The train stopped by the road; we started a bonfire and prepared some dishes.

7. Of these items, what is left? Kerchief, icons, prayer books.
8. Would you be prepared to donate these (in whole, or in part) to the museum? Yes. I can even show you the prayer book and my mother’s shawl right now.
9. Did you hide any of the items that you brought with you? No.
D. THE NEW PLACE
1. Where did they deport you to? Sokolica near Bartoszyce (Olsztynszczyna) (Olsztyn Region).
2. What amenities were you granted?

They gave us a house which was left by the Germans; made of red tiles, in terrible condition, and without any furniture. I do not remember very well, but I think there were no windows. The roof had holes, the rain fell into the rooms, the floor was rotting, under the floor there was a cellar in which you could fall. We tried to somehow get: painted walls, curtains, placed some embroidery around the house, and my sister planted flowers in the garden. There was a kitchen, tiled stove which could burn wood; the Poles were not able to steal the furnace. They gave us a cow, corn flour with which mother baked bread, packages from UNRRA (United Nations Relief and Rehabilitation Administration), received clothing, and possibly canned goods. Also they gave us land, but my father was already old and did not have the strength to cultivate the land. He worked as a stoker at school. We lived very poorly.

3. What did you see when you arrived at your new place of settlement?

Poles arrived here earlier and took what was better, nothing remained for us; they gave us the worst. There was no furniture; I just remember some kind of chair. For bread and milk, local Germans gave us furniture: a wardrobe, chairs, a bed, and these kinds of things (they were very hungry and terrified because the Poles had come, their enemies). Afterwards, they always went to Germany, they all went. These Germans did not know Polish. Initially, we lived together with my sister Anastasia’s family, but when they had five children we moved to a smaller house, and lived there until the time of my departure to Canada. My father did not have the strength to work the land, which is why he became a stoker in school; there they had tile stoves.

4. Did you encounter any persecution?

Yes. Poles did not like us, although there were only six Ukrainian families in the village (for approximately 100 yards). They pestered us, called us «Banderites». Someone poisoned our cow and she died. Our Polish neighbour believed that our cow was grazing in the wrong place. Complained that our chickens go where they are not supposed to. What were we supposed to do? Were we supposed to tie those chickens up? People were mean. I remember when they deported us inland [Poland], at the new location a teacher asked me (I was very young): «In your region, did they sing «Not the time, Not the time...» (Not the time, not the time, to serve for the Russians or Poles)? My response: No, we do not sing this song; even though I remembered perfectly well that we did. To the Poles, we were worse than them. This was hatred. Why did they not like us? Because we were Ukrainian. Because we competed against each other. They came to our villages; murdered and killed children. We fled to the forest... How could they do this, in Catholic Poland?... If they liked us - they would not do this. They deported us, still this did not satisfy them; they continued not to like us. I do not understand because Poles are supposedly a civilized nation... How did they show this? Only by wanting us to move off of our land. In Toronto, I knew a man. He told me, before the war, when he went to school near Buczacz Poles threw stones at him. He was afraid which led to his father taking him to school. And all of this happened on our lands. This is how it was. There was hatred... It cannot be helped, even when you show this video (video conversation was recorded), it will not affect anything. Five years ago, I was in Florida. I met a Pole from Lviv. By chance, both of us were at a bus stop and we began talking. He asked about my background. Of course, he heard my Ukrainian accent. When I said I was Ukrainian, there was a horrible reaction. I do not remember exactly but he said I was a «Banderites», that we murdered Poles. I was shocked. This was, of course, my fellow Pole; even in Poland, I did not see such a thing. I became a proud Ukrainian because of the Poles. This awareness developed when they called me a «Ukrainian- Banderite». In truth, in that moment, I did not understand what «Banderites» meant. I only understood everything in 1959 when I went to Canada. I arrived here in December and Bandera was murdered in November, and therefore all talks were about him. That is when I found out Bandera existed and who he was.

5. Where & when did you start going to church?

In Sokolica, there was a large Polish church and that is where the Poles went and where my friends went, so I went too. My mom rarely went, but my father did not go at all. I loved to pray and could stand two hours on the cement floor, the church was not heated. I remember August 28, when I took the train to go celebrate the holiday of Mother Mary during our mass, which happened outside under the open sky, in a garden near some houses. It was probably somewhere near Kentrzyn. Perhaps it was in Chrzanowo. I was older then; this was 1950. In our area, there was no Greek Catholic church, only an Orthodox one; we were told that did not have to go to the Orthodox church. Sometimes they allowed Ukrainians (Greek- Catholics) to have their own mass in the Polish church.

6. How did your children fare?

My brother, Michael, who lived in Australia after the war, wanted me to go live with him; there were a lot of Ukrainian boys living there, but not enough girls. I wrote letters to him in Ukrainian but in Latin letters. He responded with: «Native words, those who forget you, do not have a heart in their chest but rather one made of stone.... [Words written by Taras Shevchenko]». Since then, when I was able, I began to use the Cyrillic alphabet. My sister in Canada did not approve of me going to Australia because it is too far away. I did not know this brother very well so I was drawn to go to live with my sister. My parents still lived then; I did not want to leave them. When my mother died, she [my sister] invited me to Canada. I got to her by ship from Gdynia; I remember that I was very sick during the journey. The journey lasted 10 days. I arrived in Montreal on December 10, 1959. In order to remain in Canada as a permanent resident and obtain citizenship, one had to get married. I met Taras Baran, originally from Buczacz in Ukraine. He was a barber, but also for 40 years he was a publisher of holiday cards and calendars. Through this, he has a place in Ukrainian history, because all these years his cards have reached Ukrainians all over the world. We got married at St. Michael’s Church in Montreal on May 28. I have one daughter, Darya. My husband died in 1991. In Canada, I first heard the Ukrainian national anthem, saw Ukrainian films, learned Ukrainian literary language, and saw the beauty of our churches. My husband said that Stetsko came to his barber shop in Montreal (he worked for security). That means, my husband even cut Stetsko’s hair. Canada is heaven on earth. I have travelled to many countries and I know what I'm talking about. Maybe a little chilly, but nowhere else in the world do people live as well as they do in Canada.

7. Do your children know Ukrainian? yes
7.1. Yes - Where did they learn it? At home.
7.2. No - Why? -------------
8. Do your grandchildren know Ukrainian? no
8.1. Yes - Where did they learn it? -------
8.2. No - Why? My daughter married a Canadian.
9. Do you have photos of your new place of settlement/residence? Yes.
E. CONTACTS WITH UPA
1.1. Were there UPA bunkers in the village? no
1.2. Were there UPA bunkers in the village (information)? They were in the forests.
2. What is your view of UPA? Positive
3.1 I contacted UPA: Yes.
3.2 I was part of UPA: no
3.3 I helped/facilitated UPA (voluntarily):

I liked them a lot. Helped my mother to prepare food when the partisans came to us on Christmas Eve.

3.4 Were any of your family in UPA? The brother of my brother-in-law Vasyl Levitsky.
4. Did you ever hold firearms before the period that you were deported? No.
5. Were you ever arrested? No.
F. ADDITIONAL INFORMATION
1. Lost customs/traditions of your homeland:

In the village, there was a school, Holy Protection of the Mother of God church, co-operative society, social meeting place, library, and a choir. On October 14, there was a religious holiday, guests would come; my mother’s family from Przybysze. Outings were organized and we embroidered. I loved the different traditions, for instance St. Andrew’s. The girls would come over and mother had an acquaintance who was a gypsy, who would tell us our fortunes. She put various things under the bowls: beads, periwinkle, and bread. The girl went to the other room, the objects were moved around; she would then return, pick up the bowl, and from this she would get told her fortunes of the future. There was a lot of laughter and joy. I remember Christmas, Dad scattered straw on the floor, in the corner stood a sheaf of wheat, on the table there was hay, a candle, and bread, so-called palaznyk. There was a Christmas tree, borscht with dumplings, and kutya. Carolers came with a goat. Whether I went to church on Christmas - not sure because I do not know if I had shoes, maybe my mother carried me on her shoulders. On Easter, early in the morning, I went with my mother to church to bless our paska. The paska was so large that my mother carried it on her back. I carried the eggs and pysanky. Right beside the church, youth carried hayivky [Easter and spring ritual songs and dances].

2. Have you visited your homeland?

Yes, in 1972. I wanted to go earlier, but the Poles did not give me a visa. Through tears, I finally received consent from the Consul, I continuously told him that I wanted to visit my mother’s grave. I was standing on a hill in Polonna and I was very sad that there was nothing left of our village. There weren’t even any chimneys, just a few fruit trees were left. As a stood on the hill, where our home used to be, I could not believe: this place used to bubble with life, there were people walking, singing, and now there is not a single soul. It was difficult to reconcile with these thoughts. Places where a person comes from in this world, they never forget. I took a handful of earth from the place where our home used to stand, since then I no longer have dreary dreams. In the village, the Poles burned down all the houses but the church remained (so did the bell tower, and was located near the manor house, in which the new government has arranged for a prison), it only collapsed 3-4 years ago. The roof was leaking; today our church does not exist anymore. With my own eyes, I saw in 1972. I was looking through the window [of the church] then, there was nothing inside, no icons, nothing; they destroyed everything or stole it. Someone told me that for some time farm machinery was kept in the church. It was a brick church with a tin roof. This is where I was baptized; my mother took me by the hand and brought me here, and this is where I received my First Holy Communion. I remember the day when our house burned down. Polish soldiers came and told us to come out because „będziemy palić” (we will be burning it down). The house was wooden; it burned instantly. The image of the home burning, rafters, windows, doors, which are falling over, has stayed with me for the rest of my life.

3. Why did you not choose to live in Ukraine?

In 1945, we were going to Ukraine but God saved us. We were already at the train station but there were not enough carriages. Most of the residents left to Ukrainian, only a few families remained. Our house was burned down, which is why we stayed in Zagórze for a year and lived in a house belonging to Poles, then we returned to Polonna (Plonna). If we were then deported to Ukraine, I would never have ended up in Canada because there was a «iron curtain». I would have to have worked on the farm, you see, God loves me...

4. What was your priority in life? Prayers, God, and Ukraine. Loving the Ukrainian nation.
5. Why were you deported/resettled?

I think because of the UPA, they [Poles] could not destroy this organization because our people helped them; gave the partisans food. They decided to drive us from our native lands to disrupt this relationship.

G. INFORMATION
1. Information English translation done by Natalia Harhaj.

 
do góry ↑
Fotografie
„Kliknij” na miniaturke by zobaczyc zdjęcia w galerii.



 
do góry ↑
Wspomnienia


Wspomnienia w j.ukraińskim

 
do góry ↑
Pliki


Na tę chwilę brak jest w bazie plików (filmowych, dźwiekowych, itp.)
powiązanych z niniejszą ankietą.

 
do góry ↑
VIDEO






„Człowiek pozbawiony korzeni, staje się tułaczem...”
„Людина, яку позбавили коренів стає світовим вигнанцем...”
„A person, who has had their roots taken away, becomes a banished exile...”

Home   |   FUNDACJIA   |   PROJEKTY   |   Z ŻYCIA FUNDACJI   |   PUBLICYSTYKA   |   NOWOŚCI   |   WSPARCIE   |   KONTAKT
Fundacja Losy Niezapomniane. Wszystkie prawa zastrzeżone. Copyright © 2009 - 2024

stat4u

Liczba odwiedzin:
Число заходжень:
1 734 765
Dziś:
Днесь:
368