Fundacja Losy Niezapomniane cien

Home FUNDACJA PROJEKTY Z ŻYCIA FUNDACJI PUBLICYSTYKA NOWOŚCI WSPARCIE KONTAKT
PUBLICYSTYKA
cień
Ankiety w formie nagrań video

Відеозаписи зі свідками
Wersja: PL UA EN
Publicystyka - Zdaniem Historyków i Publicystów
cień
W tej części zamieszczamy, naszym zdaniem, najlepsze i najbardziej obiektywne prace historyków i publicystów na temat historii i dnia dzisiejszego Ukraińców w Polsce.
[wersja w j.polskim] [wersja українська] [wersja english] [video] [fotografie] [pliki]
Data artykułu: 2018-07-29
WERSJA W J.POLSKIM

Mit “100 tysięcy...”

Eugeniusz Misiło

Tekst ze strony autora na Facebooku

Nikt tak naprawdę nie wie, ilu Polaków zginęło z rąk swoich ukraińskich sąsiadów na Wołyniu. Podobnie jak Ukraińców zamordowanych przez Polaków w ramach tzw. „akcji odwetowych”. Nikt ich nie liczył w chwili zadawania śmierci. Nikt nie zapisywał ich nazwisk w chwili grzebania w bezimiennych mogiłach, dołach. Ich nazwiska ocalały jedynie w pamięci tych, którzy przeżyli.

Dziś liczba zamordowanych wciąż rośnie. Pomimo upływu czasu, braku gruntownych badań, nowych ustaleń. Z początkowych 40 tys. ofiar na Wołyniu (i 100 tys. na całych Kresach), szybko zrobiło się 60, potem 70 i 80 tys. W ubiegłym roku prezydent Andrzej Duda, składając 11 lipca w Gdańsku kwiaty pod pomnikiem „Pamięci Ofiar Eksterminacji Ludności Polskiej na Wołyniu”, mówił już o „ponad 100 tys. zamordowanych na Wołyniu”. Jeszcze tego samego dnia na portalu prezydent.pl napisano, że „są też szacunki mówiące o 120-130 tys. ofiar na Wołyniu”. Kilka dni temu wojewoda lubelski Przemysław Czarnek, w wywiadzie dla Radia Lublin bez zająknięcia wymienia liczbę 130 tys. zamordowanych, a TV Trwam w relacji z uroczystości w Sahryniu – 200 tys. polskich ofiar „rzezi wołyńskiej”.

To znacznie więcej niż łączne straty polskie w poległych poniesione w ciągu 5 lat na wszystkich frontach II wojny światowej (120 tys.), łącznie z kampanią wrześniową, Powstaniem Warszawskim, walkami partyzanckimi, na froncie zachodnim i wschodnim, forsowaniem Odry i Nysy, Monte Casino.

Jeśli chodzi o łączną liczbę Polaków zamordowanych na Kresach „rekordzistą” był nieżyjący już prof. Edward Prus. Publicznie twierdził, że ma dowody na wymordowanie przez Ukraińców 500 tys. Polaków. Pomimo iż przywoływana przez niego, jako koronne źródło, wypowiedź prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy okazała się „fałszywką” – zresztą nie jedyną, którą, jak twierdzą znawcy przedmiotu, Prus sfabrykował dla poparcia tezy o „ukraińskim ludobójstwie” – zdania nie zmienił do śmierci.

Później, „mit” o pół milionie polskich ofiar wielokroć powielało Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu i jego przewodniczący Szczepan Siekierka, m.in. w pismach i petycjach słanych do prezydenta RP, do Sejmu, do mediów. Na forach internetowych, w dyskusjach Wikipedystów, publikacjach środowisk kresowych, liczba zamordowanych rzędu 200-400 tys. nie jest dziś niczym wyjątkowym.

Jesteśmy, prawdopodobnie, świadkami narodzin polskiej odmiany kreatywnej księgowości. Tyle że zamiast pomnażania fikcyjnych zysków, mnoży się wirtualne ofiary. Najpierw w niczym nieograniczonej wyobraźni środowisk kresowych, potem mediów, wikipedystów, a w końcu w świadomości polskiego społeczeństwa. Szybciej rośnie już tylko polski dług publiczny. Za oszustwo finansowe grozi sroga kara finansowa, z karą pozbawienia wolności włącznie. Za dopuszczenie się drugiego czynu, poprzez nieuprawnioną manipulację liczbą ofiar, w Polsce nie grozi nic. Pod warunkiem, że dotyczy on Ukraińców.

Owe 100 tys. ofiar „rzezi wołyńskiej” z dyskursu publicznego gładko przeszło do obiegu naukowego. Jest liczbą machinalnie powtarzaną, podobnie jak data 11 lipca 1943 r., podczas dorocznych uroczystości, konferencji rocznicowych, paneli dyskusyjnych, w wystąpieniach polityków, uchwałach sejmowych i niedzielnych kazaniach.

Jeśli jest jakaś różnica w tych wypowiedziach, to może ta, że czasem ktoś opatrzy ją wstydliwym komentarzem, iż ofiary były również po stronie ukraińskiej. Według polskiego Instytutu Pamięci Narodowej było to 20 tys. zamordowanych, wg ostatniej wypowiedzi prezydenta Dudy – ledwie 4 tys. Jednak każdorazowo zastrzega się, że owe 20 tys. ukraińskich kobiet i dzieci nie zostało zamordowanych rozmyślnie i świadomie (byłoby to ludobójstwo), lecz w odwecie za wcześniej dokonane mordy przez UPA.

I choć niejednokrotnie przeczy temu chronologia, to dzielenie śmierci na tą zadaną w „rzezi” i tą w „odwecie”, jest dziś obowiązującym standardem. Martwy Polak – to ofiara ludobójstwa. Martwy Ukrainiec – to coraz częściej już tylko błąd w statystyce. O jakiejkolwiek „symetrii” śmierci mowy być nie może.

Zresztą słowo „symetria” to jeden z tych eufemizmów, które robią ostatnio w Polsce zawrotną karierę. Podobnie jak „akcje prewencyjno-odwetowe”, „polski ruch narodowy”, jako kwintesencja patriotyzmu i „ukraiński nacjonalizmu” vel „banderyzm”, jako esencja genetycznej zbrodniczości. Dla symetrii na listę eufemizmów zakazanych wpisano m.in.: „polsko-ukraińskie pojednanie”, „polska okupacja”, „polskie obozy koncentracyjne”, „wojna na Ukrainie”. Lista jest wciąż otwarta.

Mit „6 milionów”

Rosnąca liczba Polaków zamordowanych na Wołyniu i na Kresach przez część badaczy jest postrzegana jako reakcja na „zrewidowanie” In minus wszystkich dotychczasowych ustaleń dotyczących polskich strat poniesionych z rąk sowieckich i niemieckich w czasie II wojny światowej. Z dnia na dzień Polska i naród polski, uważający się przez dziesięciolecia za największą ofiarę hitlerowskiego ludobójstwa, znaleźli się daleko w tyle nie tylko za Ukrainą i Rosją, co Białorusią, która w przeliczeniu na liczbę mieszkańców poniosła największe straty z rąk niemieckiego okupanta (2,5 mln zabitych i zamordowanych, ok. 28% ludności).

Jedną z najgłośniejszych była „rewizja” liczby 6 mln 28 tys., jako łącznych polskich strat poniesionych w czasie II wojny światowej. Była ona podawana przez niemal pół wieku w każdej encyklopedii z czasów PRL, w każdym podręczniku historii. Według dr. Mateusza Gniazdowskiego z Instytutu Spraw Międzynarodowych była jednym z fundamentów ówczesnej polityki historycznej państwa komunistycznego, dowodem na to, jak bardzo naród polski ucierpiał pod jarzmem niemieckiego okupanta.

W 2008 roku w „Polskim Przeglądzie Dyplomatycznym” (nr 1/2008) dr Gniazdowski opublikował dokument ujawniający, że liczbę tę wymyślił w grudniu 1946 r. członek Biura Politycznego KC PPR, podsekretarz stanu w Prezydium Rady Ministrów – Jakub Berman, nakazując arbitralnie „Ustalić liczbę zabitych na 6 mln ludzi”. Potem polecił dodać 28 tys., by wyglądało to bardziej „wiarygodnie”.

Prof. Czesław Madajczyk z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, który jako pierwszy ogłosił publicznie, że wielkość strat jest znacznie niższa i wynosi nie 6 mln, a ok. 3 mln zamordowanych Żydów i niespełna 1 mln Polaków, został odsądzony od czci i wiary. „Zrobiono z niego niemalże zdrajcę narodowego. A przecież już wtedy wiadomo było, że liczbę 6 milionów wzięto z sufitu. Przez lata stała się ona jednak symbolem polskiego cierpienia podczas wojny. A ludzie nie lubią, gdy obala się takie symbole” – twierdzi prof. Tomasz Szarota, również historyk z IH PAN.

Potem prof. Krzysztof Jasiewicz w swoich publikacjach opartych na listach transportowych wojsk NKWD odnalezionych w sowieckich archiwach „zrewidował” liczbę Polaków deportowanych z Kresów w głąb ZSRR w latach 1939-1941, obniżając ją z 2 milionów do 320–340 tysięcy deportowanych i 62 tys. skazanych, a następnie wywiezionych do łagrów, czyli pięciokrotnie. I w tym przypadku autor spotkał się ze zmasowaną, agresywną krytyką nie tylko środowisk kresowych, ale i naukowych. Dodajmy, że z owych 400 tys. obywateli polskich, co najmniej 1/3 stanowili Ukraińcy, Białorusini, Litwini i Żydzi. Jak podaje prof. Rafał Wnuk z Instytutu Studiów Politycznych PAN podczas trzeciej wywózki spośród 80 tys. deportowanych aż 84% było Żydami.

Kolejnym szokiem była „rewizja” polskich ofiar Konzentrationslager Auschwitz (Oświęcim). Według wybitnych polskich historyków prof. Wojciecha Materskiego i prof. Tomasza Szaroty, współautorów wydanego w 2009 r. przez IPN opracowania „Polska 1939–1945. Straty osobowe i ofiary represji pod dwiema okupacjami”, liczba Polaków zamordowanych w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym Auschwitz była zawyżona co najmniej sześciokrotnie: z podawanych wcześniej 4-5 mln (w tym 3-4 mln Żydów i 1 mln Polaków), w rzeczywistości zginęło tam nie więcej jak 140-150 tys. Polaków i ok. 1,1 mln Żydów.

Czterokrotnie zmalały też oficjalne straty cywilnej ludności stolicy podczas Powstania Warszawskiego. Zaraz po wojnie podawano liczbę 700 tysięcy ofiar, potem ćwierć miliona, a według najnowszych badań zginęło około 150 tys. osób cywilnych i 20 tys. powstańców.

„Skoro obóz w Auschwitz i powstanie pochłonęły 300 tys. ofiar, to po dodaniu cywilów zabitych podczas kampanii 1939 roku (ok. 50 tys.) oraz poległych na wszystkich frontach polskich żołnierzy (ok. 120 tys.) liczba niemieckich ofiar nie przekroczy pół miliona. Skala represji nie była aż tak wielka, jak mogłoby się wydawać. Wiem, że to się może okazać szokujące, jednak mówimy nie o milionach, ale o setkach tysięcy polskich ofiar” – powiedział prof. Krzysztof Jasiewicz w dyskusji „Mit sześciu milionów”. [„Plus Minus” – dodatek do „Rzeczypospolitej” z 6.06.2009 r.]

„Uzgodnienia vel kompromis”

Równie szokujące może się okazać, że owe 100 tys. zamordowanych Polaków na Wołyniu nie jest bynajmniej rezultatem wieloletnich badań archiwalnych, żmudnego liczenia „trupów”, a tym bardziej ustaleń poczynionych w ramach śledztw prowadzonych przez prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej – co przede wszystkim wynikiem uzgodnień przyjętych z organizacjami kresowymi. Kulisy jednej z takich pierwszych prób opisał w swoich wspomnieniach „Droga do prawdy o wydarzeniach na Wołyniu” (2006) Andrzej Żupański. Jego zdaniem bardziej trafny byłby w tym przypadku termin – „kompromis”.

Pana Andrzeja Żupańskiego, wieloletniego przewodniczącego Środowiska Żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, poznałem przy okazji konferencji „Polska-Ukraina. Trudne pytania”, spotkań w Sejmie w Polsko-Ukraińskiej Grupie Parlamentarnej i naszych prywatnych dyskusji pod hasłem „Podajmy sobie ręce ponad mogiłami”. Był człowiekiem prawym, wysokiej kultury osobistej, dążącym do pojednania polsko-ukraińskiego przez prawdę. Cechował go dość niezwykły umiar w ocenie liczby ofiar i brak zacietrzewienia charakterystycznego dla większości działaczy organizacji kresowych, czym przysporzył sobie wielu wrogów we własnym środowisku. Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Żupański

W rozdziale zatytułowanym „Rozbieżności w ocenie strat” A. Żupański pisze:

­„W maju 1995 roku we Wrocławiu odbyła się konferencja zorganizowana przez Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów. Delegacja Okręgu [Wołyńskiego – E.M.] (W. Filar, A. Żupański) wzięła udział w konferencji, gdyż bardzo zainteresował nas temat. Liczyliśmy na zapowiadany udział przedstawicielstw wojewódzkich Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, zajmujących się zbrodniami Ukraińców. Spodziewaliśmy się bliższych informacji na temat liczby ofiar – szczególnie z III Obszaru Armii Krajowej: w okręgu lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim. Jak o tym wcześniej pisaliśmy, stale brakowało nam jakichś wiarygodnych szacunków.

Niestety z naszych nadziei nic nie wyszło, bo przyjechał tylko p. Ryszard Kotarba z Krakowa, który wiele lat pracował nad stratami polskimi w województwie tarnopolskim. Oświadczył on, że jego badania wykazały dotąd (badania są dalej prowadzone) śmierć z ręki Ukraińców tylko około 1500 Polaków. Takie oświadczenie wywołało oburzenie wśród zebranych.

Takie same lub większe niezadowolenie wywołała nasza odmowa zaakceptowania oświadczenia zebranych, które odczytano. Nie mogliśmy zgodzić się na określenie strat polskich w całym konflikcie na kilkaset tysięcy osób, gdyż wskazywałoby to na brak jakiejś szerszej zebranej wiedzy o liczbie zabitych. Kilkaset tysięcy to może być dwieście tysięcy, a także osiemset tysięcy. Nasze wyjaśnienie przyczyn odmowy nie zostało przyjęte i bez osłonek wyrażano dezaprobatę pod naszym adresem. Od tej pory przez kilka lat piszący te słowa A. Żupański, a także w jakimś stopniu W. Filar, mieli bardzo złą opinię we Wrocławiu.

To przesadne ocenianie strat polskich denerwowało nas także przez następne lata. Wiedzieliśmy, że najbardziej prawdopodobna liczba strat na Wołyniu wynosi ok. 50 000 (przy 34 tys. udowodnionych). Gdy słyszeliśmy liczbę pół miliona, wiedzieliśmy, że to absurd, kompromitujący absurd, gdyż straty w każdym z trzech województw południowo-wschodnich musiałyby być 3 razy większe niż na Wołyniu!”

„Czy Pan jesteś Polakiem!?”

Po przeczytaniu tego fragmentu wspomnień zadzwoniłem do Pana Ryszarda Kotarby i spytałem, czy było rzeczywiście tak, jak opisał to Andrzej Żupański. Potwierdził.

„Pierwszy raz w życiu czegoś takiego doświadczyłem. Kiedy zreferowałem dane dotyczące liczby Polaków zamordowanych na terenie woj. tarnopolskiego, wedle ówczesnego stanu naszych badań (śledztw), na sali powstała wrzawa, ludzie podchodzili do mnie, wykrzykiwali „Czy Pan jesteś Polakiem!?”

W cztery lata później Ryszard Kotarba na zaproszenie Andrzeja Żupańskiego jedzie do Łucka i bierze udział w IV Seminarium „Polska-Ukraina: trudne pytania” (3-5 listopada 1999). Jest jednym z dwóch referentów strony polskiej w części zatytułowanej: „Straty ludności w Galicji Wschodniej w latach II wojny światowej 1941-1945”. Wygłasza referat: „Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej w województwie tarnopolskim w latach 1941-1945”. Liczbę zamordowanych Polaków w tym województwie ocenia tym razem znacznie wyżej, bo na 8 tys. Według drugiego polskiego referenta dr. Grzegorza Hryciuka, historyka z Uniwersytetu Wrocławskiego, łączne straty w Galicji, tj. w woj. lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim, wynoszą nie więcej niż 20-25 tys. Referent strony ukraińskiej, dr Stepan Makarczuk, nie podał jakiejkolwiek cyfry strat polskich ani ukraińskich. Nawet szacunkowych.

„Widziałem, że strona ukraińska była zupełnie nieprzygotowana – wspomina Kotarba. My dysponowaliśmy ogromną wiedzą, faktami popartymi zeznaniami tysięcy świadków, liczbami ofiar, nazwami miejscowości. Oni nie mieli praktycznie żadnej wiedzy”.

Ten fragment wypowiedzi Ryszarda Kotraby jest niezwykle istotny dla dalszych rozważań. To właśnie wtedy, podczas tych seminariów, strona polska, a przede wszystkim środowiska kresowe, ostatecznie nabrały przekonania, że mając za partnera historyków ukraińskich, którzy nie dysponują nawet elementarną wiedzą na temat liczby ofiar polsko-ukraińskiego konfliktu, będzie można narzucić zarówno Ukrainie, jak i polskiemu społeczeństwu, nie tylko własną wizję genezy, przebiegu i konsekwencji „rzezi wołyńskiej”, co przede wszystkim jej wymiar liczbowy ofiar. I ten stan trwa po dziś dzień.


Część II


W dwa lata po nieudanej próbie wypracowania kompromisu pomiędzy organizacjami kresowymi w sprawie liczby Polaków zamordowanych na Wołyniu i na „Kresach”, do której doszło podczas pamiętnego spotkania we Wrocławiu w maju 1995 r., tamtejsze środowisko skupione wokół Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów (dalej: Stowarzyszenie UOZUN) zdecydowało się wreszcie przedstawić własną ocenę strat polskich. Tym razem, w miejsce oświadczenia, zawierającego ogólnikowe sformułowania o kilkuset tysiącach zamordowanych, pod którym zarówno Andrzej Żupański, przewodniczący środowiska żołnierzy 27 Wołyńskiej Dywizji Armii Krajowej, jak i jego koledzy ze Światowego Związku Żołnierzy AK odmówili złożenia podpisu, przesłano do Warszawy dwa obszerne dokumenty.

Pierwszy – zwany „Informacją”, opracowany przez zespół Stowarzyszenia UOZUN na podstawie danych zawartych w czasopiśmie „Na Rubieży” [organ prasowy Stowarzyszenia] i podpisany przez jego przewodniczącego Szczepana Siekierkę, podawał łączną liczbę zamordowanych Polaków na całych „Kresach” na 208 700 osób. Z tego Wołyń – 68 700, Małopolska Wschodnia – 127 000 (woj. tarnopolskie – 43 990, lwowskie – 33 048, stanisławowskie – 21 630) oraz teren Polski w jej obecnych granicach (woj. lubelskie, rzeszowskie i krakowskie) – 13 300 osób.

Według drugiego dokumentu – zatytułowanego „Studium”, autorstwa dr. Aleksandra Kormana z Wrocławia, na tym samym terenie i w tym samym czasie zamordowanych zostało łącznie – 183 700 osób. Różnica tkwiła, zdaniem Kormana, w mniejszej liczbie ofiar w Małopolsce Wschodnie, czyli w Galicji (100 tys.).

20 tys. czy 127 tys. zamordowanych w Galicji?

Andrzej Żupański w swojej książce nie publikuje tych dokumentów. Omawia je tylko ogólnie, opatrując następującym komentarzem:

„W «Informacji» nie ma zestawienia dla całości ani strat udowodnionych relacjami, ani strat szacunkowych. Autorzy nie podali stosunku między liczbą ofiar udokumentowaną, a wyznaczoną szacunkowo. […] Również analiza danych w «Studium» dla poszczególnych powiatów budzi wątpliwości. Na przykład dla powiatu Kamionka Strumiłowa suma wymienionych strat wynosi 550 osób, co jednak nie przeszkadza autorowi w zestawieniu strat wszystkich powiatów województwa lwowskiego dla powiatu Kamionka Strumiłowa wpisać cyfrę 3500. Nie wiadomo na jakiej podstawie i dlaczego, dr Korman na str. 4 pisze: «Ogólna liczba strat osobowych kresowej i bieszczadzkiej ludności […] szacowana na 500 tys. osób wydaje się być zbliżona do rzeczywistości»”.

Na koniec, nie kryjąc rozczarowania, Żupański napisze:

„Dla naszego Zarządu takie stwierdzenia są zupełnie pozbawione podstaw i wyrządzają wielką szkodę naszej sprawie. Ciężko będzie kolegom z Wrocławia obronić swoje dwustutysięczne szacunki, zaś twierdzenie o stratach półmilionowych stawia pod znakiem zapytania wartość naszej pracy dokumentacyjnej”.

Co miał na myśli Żupański, poddając w wątpliwość szacunki polskich strat podane przez Stowarzyszenie i dr. Kormana, w szczególności te, mówiące o 127 tys. zamordowanych w samej Galicji? Otóż znał on już wtedy treść tajnej notatki zastępcy dyrektora Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (dalej: GKBZpNP) dr. Stanisława Kaniewskiego, zawierającej ocenę strat ludności polskiej na „Kresach”. Notatka była przeznaczona wprawdzie dla Ministra Sprawiedliwości, ale sporządzono ją na wniosek senator Marii Berny z Socjaldemokracji Polskiej (SdRP).

Według ustaleń Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu liczba polskich ofiar w województwie lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim nie przekraczała 20 tys. osób!!Była zatem sześciokrotnie mniejsza od szacunków Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów (127 tys.) i pięciokrotnie niższa od „Studium” dr. Kormana (100 tys.).

Notatka dr. Kaniewskiego uwiarygodniała przy tej okazji dane dotyczące strat polskich w woj. tarnopolskim przedstawione przez Ryszarda Kotarbę. Teraz liczba 1500 – 8000 zamordowanych – według danych Okręgowej Komisji BZpNP w Krakowie, wzrosła do 43 990 osób – według Stowarzyszenie UOZUN.

W kilka lat później informację o łącznych stratach rzędu 20-25 tys. w województwie lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim powtórzy w wynikach swoich badań prof. Grzegorz Hryciuk, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego zaproszony przez Andrzeja Żupańskiego do udziału w seminarium „Polska-Ukraina: trudne pytania”. Wreszcie liczba 20-25 tys. zostanie uznana przez polskich historyków biorących udział w tym seminarium za najbliższą prawdy i zapisana w polsko-ukraińskim protokole końcowych „uzgodnień i rozbieżności”, jako oficjalne stanowisko strony polskiej.

200 tys. czy 500 tys. zamordowanych na „Kresach”?

W kwietniu 1997 r., a więc kilka miesięcy po opracowaniu „Informacji”, Stowarzyszenie UOZUN wyśle do Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego pismo (L.dz. 14/97), w którym dane o 200 tys. Polakach zamordowanych w Galicji i na Wołyniu zwiększy do 500 tys. W ten oto sposób liczba osób, które poniosły śmierć z rąk Ukraińców, zrówna się z liczbą Polaków zamordowanych przez niemieckich i sowieckich okupantów w czasie II wojny światowej razem wziętych.

Powściągliwy jak zawsze w wyrażaniu opinii Andrzej Żupański określi to, jako przejaw „przesadnego oceniania strat polskich”, choć równie uprawnione byłoby określenie w rodzaju – „manipulacja”, „gra trupami”, „kłamstwo wołyńskie”.

Czas i powód powstania tego pisma nie był przypadkowy i miał kilka wątków. Jednym z nich była zapowiedź wyprawy prezydenta Polski do Kijowa, w celu podpisania z prezydentem Ukrainy wspólnego „Oświadczenia o porozumieniu i pojednaniu obu narodów”, do czego, jak wiadomo, doszło 21 maja 1997 r. [zob. www.pwin.pl/Publikacje/biu3_151.pdf]

Środowiska kresowe skupione wokół Stowarzyszenia UOZUN nie kryły niechęci dla wszelkich idei polsko-ukraińskiego pojednania. Dlatego też najpierw próbowano odwieść prezydenta od tego pomysłu, który uznano za zniewagę pamięci Polaków pomordowanych na Kresach, a kiedy nadzieje te okazały się płonne, postanowiono przynajmniej przypomnieć mu o ogromie cierpień narodu polskiego, niewspółmiernych, w ich ocenie, z cierpieniami narodu ukraińskiego.

Po pewnym czasie Stowarzyszenie UOZUN powróci ponownie do 200 tysięcy zamordowanych. I tym razem nie poda powodu dokonania tak znaczącej korekty liczby ofiar. W 2015 r. dane zgromadzone przez Stowarzyszenie zostaną opublikowane przez dr Lucynę Kulińską i prof. Czesława Partacza w książce Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich na Polakach 1939-1945, wydanej nakładem Bellony (2015). W ten sposób nadano im rangę wyników badań naukowych.

Przemysław Serednicki: Ilu Polaków mogło stracić życie z rąk ukraińskich nacjonalistów?

Lucyna Kulińska: Po kilkudziesięciu latach trudno ustalić pewną liczbę zabitych i zmarłych na skutek zbrodniczych działań ukraińskiego nacjonalizmu, tym bardziej, że gruntownych badań nie przeprowadziły żadne państwowe uczelnie, ani instytucje. Starali się wypełnić tę lukę wypełnić sami kresowiacy, ale ich ciężką pracę długo ignorowano lub co gorsza dyskredytowano. Według moich ustaleń polskich ofiar OUN-UPA, policji ukraińskiej, formacji ukraińskich na żołdzie niemieckim (np. SS Galizien, czy Nachtigall) i miejscowej ludności, było około 200 tysięcy”. [„Prawda przegrywa z polityką”, Wirtualna Polonia, 10.07.2013].

„Ukraiński wianuszek” dr. Kormana

Wzięte z sufitu wrocławskich, poniemieckich kamienic i powtarzane do dziś dane o 200 i 500 tys. Polaków zamordowanych przez Ukraińców, to nie jedyny przykład manipulacji Stowarzyszenia UOZUN. Nie mniej głośna i szkodząca wiarygodności środowisk kresowych była historia „fałszywki” fotografii przedstawiającej dzieci omotane drutem kolczastym i powieszone na drzewie. Zbrodni tej miała jakoby dokonać UPA jesienią 1943 r.

To prawdopodobnie jedno z największych fałszerstw w historii nie tylko polskiej fotografii. Wstrząsające, wręcz drastyczne w swej wymowie zdjęcie zamordowanych dzieci, wielokroć powielane w książkach, w setkach artykułów prasowych, przez portale internetowe, pokazywane w Telewizji i na objazdowych wystawach, stało się, jak napisał portal „Polska Niepodległa” – „Ikoną męczeństwa Polaków na Wołyniu”. Naturalną konsekwencją była inicjatywa środowisk kresowych wzniesienia w centrum Warszawy, na Placu Grzybowskim, 300 metrów od Pałacu Kultury i Nauki, monumentalnego pomnika „ukraińskiego ludobójstwa”, dla którego inspiracją i pierwowzorem było wspomniane zdjęcie.

Po raz pierwszy zdjęcie to zamieszczono w 1993 r. w czasopiśmie „Na Rubieży” (nr 3), organie prasowym Stowarzyszenie UOZUN. Podpis pod zdjęciem brzmiał: „Dzieci polskie zamęczone i pomordowane przez oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii w okolicy wsi Kozowa, w woj. tarnopolskim, jesienią 1943 roku (ze zbiorów dr. Stanisława Krzaklewskiego)”. W 1995 r. zdjęcie opublikował w swojej książce historyk AK Okręgu Lwowskiego Jerzy Węgierski, tym razem przypisując dokonanie tego okrutnego mordu Ukraińcom z SS „Galizien”.

Największą rolę w upowszechnieniu „fałszywki” odegrał niewątpliwie dr Aleksander Korman z Wrocławia. Umieścił ją m.in. na okładce swojej książki Ludobójstwo UPA na ludności polskiej – dokumentacja fotograficzna (2003), w wielu artykułach, upowszechnił w prasie i TV. Opracował też misterną historię fotografii: według Kormana wykonał ją nieznany z nazwiska mieszkaniec Kozowej, przez ocalałych z rzezi Polaków dostarczona do placówki AK na przedmieściach Lwowa (Korman podaje nawet je dane: 14 Pułk AK), skąd za pośrednictwem i z poświęceniem kilku kolejnych, wymienionych z nazwiska osób, trafiła po latach do jego zbiorów.

„Droga do samostijnej Ukrainy”

Oprócz historii dr Korman dorobił zdjęciu odpowiednią ideologię. W książce Stosunek UPA do Polaków na ziemiach południowo-wschodnich II RP pisze tak:

„Fotografia przedstawia widocznych z jednej strony czworo polskich dzieci przytwierdzonych do drzewa tworząc – jak wówczas mówiono – «wianuszek». Drzewo to było jednym z wielu na polnej alei starych drzew wiodących do folwarku. Przy każdym drzewie, oprawcy tworzyli podobne «wianuszki» z polskich dzieci, a na transparencie zawieszonym nad drogą miał widnieć napis: «Droga do samostijnej Ukrainy»...

Prezentowana na fotografii zbrodnia dzieciobójstwa, była najprawdopodobniej rezultatem «uroczystego» przyjmowania rekruta do UPA, polegającego na tym, że każdy z nich dokonywał zabójstwa jednego dziecka – Lacha w dowód, że zasługuje na miano «wojaka» i złożenie przysięgi UPA na rewolwer lub pistolet. Była to swoista upowska zbrodnicza solidarność”.


Z kolei w książce „Ludobójstwo UPA…”, opatrzył zdjęcie następującym komentarzem: „Żołnierze UPA w 1943 i 1944 roku poczynili wiele takich wianuszków z dzieci, przybijając je do drzewa w alei, którą nazwali «drogą do samostijnej Ukrainy»”.

Fałszerstwo wyszło na jaw w 2007 r. przy okazji prezentacji gotowej już makiety pomnika ofiar ludobójstwa OUN-UPA, według projektu jednego z najwybitniejszych polskich artystów – rzeźbiarzy Mariana Koniecznego, autora słynnej warszawskiej „Nike”. Monumentalny pomnik miał mieć postać drzewa z konarami w kształcie skrzydeł. W pień obwiązany kolczastym drutem „wrastały” ciała dzieci. Projekt spotkał się z krytyką z uwagi na drastyczną wymowę, ale przy okazji wyszło na jaw fałszerstwo zdjęcia.

Dariusz Stola i Ada Rutkowska w dodatku do „Rzeczypospolitej” – „Plus i Minus” z 19 maja 2007 r. ujawnili, że zdjęcie przedstawia w rzeczywistości czworo cygańskich dzieci, zamordowanych 20 lat wcześniej, w nocy z 11/12 grudnia 1923 r. koło wsi Antoniówka w powiecie radomskim, wówczas na Kielecczyźnie, przez obłąkaną wskutek panującego wtedy głodu i mrozów, matkę Mariannę Dolińską. Zdjęcie było opublikowane zarówno przed wojną w „Roczniku Psychiatrycznym”, jak i po wojnie w „Podręczniku medycyny sądowej dla studentów i lekarzy” (1948) autorstwa prof. Wiktora Grzywo-Dąbrowskiego, kierownika Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Warszawskiego. Tego samego, który w marcu 1947 r. na polecenie ministra Obrony Narodowej przeprowadził sekcję zwłok gen. Karola Świerczewskiego. Piszę o nim szerzej w mojej książce Akcja „Wisła” 1947. W czasie wojny opublikowała zdjęcie na pierwszej stronie gadzinówka „Nowy Kurier Warszawski”, opatrując je nadtytułem „Tak walczą bolszewicy”.

Dziennikarskie śledztwo ujawniło jeszcze jedno. W celu uwiarygodnienia „autentyczności” fotografii i podkreślenia wymowy „okrucieństwa” popełnionej przez Ukraińców zbrodni, na zdjęciach publikowanych przez Stowarzyszenie UOZUN i dr. Kormana – dorobiono drut kolczasty, którym przywiązano do drzewa powieszone dzieci. Na żadnej z oryginalnych fotografii – wykonanych w 1923 r. w trzech różnych ujęciach przez technika policyjnego – drutu nie ma.

„Kłamstwo wołyńskie” kontra Akcja „Wisła”

Pisząc w swoich wspomnieniach o „przesadnym ocenianiu strat polskich” przez ośrodek wrocławski, Andrzej Żupański nie wiedział prawdopodobnie wówczas jeszcze, że upublicznienie i nagłośnienie wiosną 1997 r. informacji o 500 tys. ofiar ukraińskiego ludobójstwa nie było dziełem przypadku. Poza zapowiedzią podpisania polsko-ukraińskiego oświadczenia o “porozumieniu i pojednaniu” podczas wizyty prezydenta Polski w Kijowie, miało ono ścisły związek z podjętą w tym samym czasie przez Stowarzyszenie UOZUN kampanią mającą na celu niedopuszczenie do przyjęcia przez polski Sejm uchwały potępiającej Akcję „Wisła” w 50. rocznicę jej przeprowadzenia oraz zablokowania budowy pomnika poświęconego Ukraińcom więzionym i zamordowanym w polskim komunistycznym obozie koncentracyjnym w Jaworznie (1947-1949).

„Mijają 54 lata od czasu, kiedy z rodzicami uciekłam spod noża nacjonalistów ukraińskich. Dosłownie”. […]

Tak senator Maria Berny rozpoczyna swoje oświadczenie odczytane 17 kwietnia 1997 r. podczas 97 posiedzenia Senatu RP III kadencji. I choć senator Berny prawda miesza się z fikcją – bo, jak wynika z jej nieco później spisanych wspomnień, Ukrainiec nie tylko nie chciał jej zakłóć nożem, co wręcz za cenę używanego kilimu przeszmuglował ją z Wołynia do Generalnego Gubernatorstwa drabiniastym wozem ukrytą w sianie przed niemieckim patrolem strzegącym granicznego mostu na rzece Bug w Uściługu – to dalej w jej czytaniu było już tylko mocniej: o siekierach, obrzynach, kłonicach, „o zażywaniu rokoszy mordowania”, „o dyszących żądzą mordu hordach”. Tekst oświadczenia senator Berny wręczyła marszałkom Senatu i Sejmu, prezydentowi RP, upowszechniła w mediach, opublikowała we wspomnieniach.

Maria Berny urodziła się we wsi Trościanka w powiecie łuckim na Wołyniu. W latach 1993-1997 i 2001-2005 była senatorem wybranym z woj. wrocławskiego. Cały czas wierna Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR), później w SdRP i SLD. Pewnego dnia – jak pisze w swoich wspomnieniach – znajduje w swojej senatorskiej skrytce na pocztę projekt uchwały Sejmu potępiającej Akcję „Wisła”. Według niej pod projektem widniały podpisy Jacka Kuronia, posłów z Unii Wolności, ludzi ze świata kultury.

W rzeczywistości chodziło o „Apel intelektualistów polskich”, skierowany do marszałka Sejmu RP w marcu 1997 r. w przededniu 50. rocznicy Akcji „Wisła” w sprawie podjęcia uchwały potępiającej deportację Ukraińców w 1947 r., na wzór uchwały Senatu, przyjętej 3 sierpnia 1990 r. Apel podpisało 191 osób, m.in.: Leszek Balcerowicz, Władysław Bartoszewski, Bogdan Borusewicz, Andrzej Friszke, Bronisław Geremek, Jerzy Giedroyc, Jarosław Gowin, Adam Hanuszkiewicz, Gustaw Holoubek, Jacek Kuroń, Tadeusz Mazowiecki, Adam Michnik, Czesław Miłosz, Andrzej Wajda, a nawet Kornel Morawiecki, ojciec obecnego premiera.

„i>Marszałkiem Sejmu był wtedy Józef Zych z PSL - relacjonuje Maria Berny. Poszłam do niego z tym projektem, starałam się wyjaśnić, że Akcji „Wisła” nie można rozpatrywać w całkowitym oderwaniu od mordów wołyńskich. Pełna emocji powiedziałam, że jeśli wprowadzi tę uchwałę do porządku dziennego to ja, nie zważając na regulamin Sejmu, na Straż Marszałkowską, a nawet zasady dobrego wychowania, wedrę się na trybunę sejmową i zrobię skandal równy postępkowi Rejtana i nie dopuszczę do podjęcia takiej uchwały”.

Jest marzec 1997 r. Zbliża się nieuchronnie koniec III kadencji Senatu. Maria Berny już wie, że notowania poskomunistycznej SdRP spadają, a wraz z nimi maleją jej szanse na zdobycie niezbędnej liczby głosów w następnych wyborach. Szuka więc nowych sojuszników. W takich okolicznościach 30 marca 1997 r. trafia do siedziby Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu. Bierze udział w poufnej naradzie, podczas której, zapada decyzja o podjęciu wspólnych działań, mających na celu nie dopuszczenie do przyjęcia przez Sejm uchwały potępiającej Akcję „Wisła”, o co apelują intelektualiści polscy, oraz budowy pomnika upamiętniającego Ukraińców więzionych w Jaworznie. Ale tak naprawdę, nie chodziło tylko o pomnik. Dokładnie w tym samym czasie pod głosowanie Sejmu i Senatu miał wejść projekt nowelizacji ustawy o kombatantach i osobach represjonowanych. Jedna z propozycji zmian mogła doprowadzić do przyznania uprawnień również Ukraińcom – ofiarom Akcji „Wisła”, byłym więźniom Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie (1947-1949).

„Odcięłam się zdecydowanie relacjonuje przebieg wspomnianej narady senator Berny – od uchwalonego przez Senat pierwszej kadencji apelu potępiającego akcję „Wisła”. Apel uchwalony na fali solidarnościowego antykomunizmu poniża godność naszego narodu. Zobowiązałam się do podjęcia wszelkich działań, by nie dopuścić do budowy pomnika w Jaworznie. Kiedy okazuje się, że to my Polacy, mamy potępić akcję „Wisła”, że to my, Polacy, mamy w Jaworznie wybudować pomnik naszym mordercom, nie mogę milczeć. Nie mogę dopuścić, by polskie dzieci wstydziły się, że ich dziadowie mordowali Ukraińców, kiedy było wręcz odwrotnie. Przybliżone dane mówią o wymordowaniu 0,5 miliona Polaków, 300 tys. Żydów i 35 tys. Ukraińców”.

Cel, o którym mówi Berny, można było osiągnąć tylko w jeden sposób: Poprzez permanentne nagłaśnianie ogromu zbrodni popełnionych przez UPA i Ukraińców na Wołyniu, odwrócić uwagę opinii publicznej od polskich zbrodni popełnionych wobec Ukraińców – deportacji 150 tys. osób pod pretekstem likwidacji UPA i osadzenia części z nich w obozie koncentracyjnym. Dlatego też Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu i senator Maria Berny posłużą się liczbą 500 tys. zamordowanych, a nie tą, pięciokrotnie niższą, podaną w notatce Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Choć była ona, prawdopodobnie, najbliższa prawdy – do tego celu okazała się zupełnie nieprzydatna. Nic przeto dziwnego, że Berny nigdy jej nie upubliczni. Nawet w swoich wspomnieniach.

„To takie nędzne...”

Antyukraińska retoryka nie pomogła senator Berny. Wprawdzie projekt uchwały sejmowej w sprawie Akcji „Wisła” zdołano zablokować, jednak mandatu senatorskiego na kolejną kadencję nie zdobyła. Przez następne cztery lata będzie radną sejmiku dolnośląskiego. Do Senatu powróci w 2001 r. i to wówczas, w pamięci potomnych zapisze się jako zagorzała orędowniczka uznania męczeństwa Polaków na „Kresach” za ukraińskie ludobójstwo i poprzysięgła przeciwniczka uznania Akcji „Wisła” za zbrodnię komunistyczną. Wielokrotnie powtarzać będzie, że za Akcję „Wisła” nigdy nie przeprosi, ponieważ „była podjęta i przeprowadzona w interesie zarówno Polaków, jak i wielu Ukraińców”. Podobnie konsekwentnie odrzucała ukraińskie deklaracje przeprosin za zbrodnię wołyńską, twierdząc, że „przeprosić to można za nieporozumienie rodzinne, ale nie za historię”.

Maria Berny nie skrywała też swoich antypatii do Ukrainy i sympatii dla Rosji. Nie kryła satysfakcji z faktu przesłania w lipcu 2013 r. do marszałek Sejmu Ewy Kopacz listu podpisanego przez 148 prorosyjskich deputowanych do Rady Najwyższej Ukrainy. “Ta duża grupa reprezentantów ukraińskiego narodu nawołuje do odkrywania prawdy, do zapobieżenia fali narastającego nacjonalizmu na Ukrainie”. A w chwilę potem, w jednym z komentarzy pod wpływem obejrzanej w Telewizji relacji z kijowskiego „Majdanu” napisze w swoich wspomnieniach:

„Już wtedy wydawało mi się, że bezpieczniej będzie dla Polski, jeśli władzę w Ukrainie przejmie opcja wschodnia. Z niedobitkami UPA i OUN może sobie poradzić tylko Rosja. […] Widzę rozradowaną twarz Jerzego Buzka, jak czytając z kartki ukraińskie słowa, zagrzewa do walki zgromadzone tłumy, zapewnia o swoim i naszym poparciu. Wydaje mi się to takie nędzne!”

Jednego Maria Berny nie zdołała. Zablokować budowy pomnika poświęconego Ukraińcom, Niemcom, Ślązakom i Polakom więzionym i zamordowany w polskim komunistycznym obozie koncentracyjnym w Jaworznie. Uroczyste odsłonięcie pomnika przez prezydentów Polski – Aleksandra Kwaśniewskiego i Ukrainy – Leonida Kuczmę, miało miejsce 23 maja 1998 r. Prezes Rady Ministrów prof. Jerzy Buzek w wygłoszonym wówczas przemówieniu powiedział m.in.:

„Nieopodal ledwie ostygłych krematoriów Oświęcimia i Brzezinki, oprawcy uzurpujący sobie prawo do działania w imieniu państwa polskiego tworzyli nowy obóz koncentracyjny, którego ofiarami na ponad dziesięć lat stali się Polacy, Ukraińcy i Niemcy”.






Część III



Tylko dwie instytucje w Polsce podjęły próbę całościowego opracowania strat polskich na Wołyniu i na całych „Kresach”. Były to Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (GKBZpNP) i Ośrodek „Karta” w Warszawie. Ani jedna, ani druga nie upubliczniły dotychczas pełnych rezultatów swoich prac.

Komisja została powołana dekretem z 10 listopada 1945 r. Początkowo jako Główna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce. Po powstaniu Niemieckiej Republiki Demokratycznej (NRD) w 1949 r. zbrodnie „niemieckie” w nazwie zamieniono na „hitlerowskie”, by nie razić uczuć sąsiadów zza Odry. Dokładnie odwrotna sytuacja miała miejsce po powstaniu niepodległej Ukrainy. Zbrodnie „nacjonalistów ukraińskich” podniesiono w Polsce do rangi zbrodni ogólnonarodowej i nazywano „ukraińskimi”, a odczuciami sąsiadów zza Bugu i znad Dniepru nikt się specjalnie nie przejmował.

Jeszcze w latach osiemdziesiątych ub. wieku Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce (GKBZHwP) rozszerzyła zasięg terytorialny prowadzonych śledztw o byłe województwa wschodnie II Rzeczypospolitej, które po ustaleniu nowej granicy wschodniej Polski w lipcu 1944 r. znalazły się w składzie Ukrainy, Białorusi i Litwy. Nieformalnie śledztwami objęto wówczas również zbrodnie popełnione przez ukraińskich nacjonalistów, a nieco później zbrodnie sowieckie. Wtedy to kilku wybranym Okręgowym Komisjom Badania Zbrodni Hitlerowskich, powołanym w miastach wojewódzkich (Lublin, Katowice, Kraków, Wrocław), przydzielono śledztwa obejmujące swym zasięgiem odpowiednio Wołyń, Stanisławowskie, Tarnopolskie, Lwowskie. Na tej samej zasadzie rozdzielano śledztwa dotyczące Wileńszczyzny, Nowogródzkiego i Polesia.

Badanie, a nie ściganie zbrodni

Priorytetem GKBZHwP było badanie, a nie ściganie zbrodni. Główna Komisja oraz Okręgowe Komisje miały wprawdzie prawo do prowadzenia dochodzeń, przesłuchiwania świadków, a także zlecania tych czynności milicji, prokuraturom cywilnym oraz innym organom, jednakże nie mogły, jak to ma miejsce obecnie w przypadku Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (KŚZpNP), kierować samodzielnie do sądu aktów oskarżenia. Komisje prowadziły śledztwa, gromadziły materiał dowodowy w sprawie, a następnie, gdy uznano, że jest on wystarczający, akta przekazywano polskim prokuraturom powszechnych lub wysyłano do prokuratury zachodnioniemieckiej z centralą w Ludwigsburgu, specjalizującej się w ściganiu zbrodniarzy hitlerowskich, które podejmowały decyzję o skierowaniu lub też nie sprawy do sądu.

Trzon Komisji tworzyli ludzie z wykształceniem prawniczym, historycy, dokumentaliści, specjaliści w różnych dziedzinach związanych z okupacją niemiecką. Wykonywali oni ogromną i niezwykle pożyteczną pracę wspomagającą i odciążającą pion śledczego. Zajmowali się wyszukiwaniem informacji w archiwach, poszukiwaniem świadków, a nawet ich przesłuchiwaniem. Dziś nazwalibyśmy ich researcherami.

To właśnie Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce wydała, jako pierwsza, w 1990 r. książkę Jerzego Turowskiego i Władysława Siemaszki, Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich dokonane na ludności polskiej na Wołyniu 1939-1945, będącą pierwowzorem wersji opracowanej później z udziałem Ewy Siemaszko.

Jednym z najbardziej znanych pracowników Komisji był dr Jacek Wilczur. Tytułował się: „Główny specjalista Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce”. Zasłynął ze sprawy Iwana Demianiuka. Jako oskarżyciel posiłkowy reprezentował państwo polskie na jego procesie w Izraelu, co opisał w swojej książce Ścigałem Iwana Groźnego (1993).

„Było tego na oko ponad 100 tomów…”

Opisany w pierwszej części „Mitu 100 tysięcy” incydent z udziałem dyrektora Okręgowej Komisji w Krakowie Ryszarda Kotarby, który przyjechał do Wrocławia na zaproszenie organizacji kresowych, by zaprezentować zgromadzone dotychczas dane dotyczące strat ludności polskiej w woj. tarnopolskim, jest niezwykle istotny jeszcze z jednego powodu. Ujawnia bowiem skrywany dotychczas wstydliwie fakt, iż już w latach 80, czyli jeszcze w czasach głębokiej komuny, Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, a potem Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu oraz podległe jej Okręgowe Komisje, prowadziły zakrojone na szeroką skalę śledztwa w sprawach zbrodni popełniony przez UPA.

„Umówiliśmy się z dyrektorami Okręgowych Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce – opowiada dr Ryszard Kotarba – że zaczynamy prowadzić również śledztwa na kierunku wschodnim. Podzielono teren ówczesnych Kresów między kilka Komisji. Zrobiliśmy to wbrew Kąkolowi, ówczesnemu dyrektorowi Głównej Komisji. Pan wie, kim był Kąkol? [Kazimierz Kąkol – dyrektor GKBZH (1985-1989), wcześniej kierownik Urzędu do Spraw Wyznań (1974-1980) – EM]. Nam chodziło przede wszystkim o zbrodnie sowieckie. Ale przy tej okazji, w zeznaniach świadków, pojawiły się również sprawy zbrodni popełnionych przez UPA na Polakach. Przesłuchano w tej sprawie tysiące świadków. Wysyłaliśmy pisma do prokuratorów na terenie całego kraju w sprawie przesłuchania świadków mieszkających w innych województwach. Wiedzieliśmy, że to jest ostatni moment. Dziś większość z nich już nie żyje”.

Zgromadzono w ten sposób w Okręgowych Komisjach ogromny materiał zawierający szczegółowe informacje dotyczące mordów na ludności polskiej popełnionych przez UPA w poszczególnych miejscowościach, liczb i nazwisk ofiar. „Było tego – jak się wyraził dr Ryszard Kotarba – na oko ponad 100 tomów”. Tylko w krakowskiej Komisji, którą wtedy kierował.

Zatem środowiska kresowe doskonale były zorientowane, że to na zeznaniach członków ich społeczności, przesłuchiwanych przez prokuratorów Komisji w ramach prowadzonych śledztw, spoczywa ciężar gromadzonego materiału dowodowego. Powielane po dziś dzień opinie, jakby dopiero wiele lat po upadku komunizmu i odzyskaniu niepodległości przez Polskę, możliwe było podjęcie prac nad dokumentowaniem strat ludności polskiej na „Kresach”, rozmijają się z prawdą.

O tym, jak „mit” spotkał się z prawdą...

Jednym z nielicznych, który był świadom tego, jak istotną wiedzę w sprawie liczby polskich ofiar może posiadać GKBZpNP, był przewodniczący Środowiska Żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK Andrzej Żupański. Uzmysłowiła mu to zarówno tajna notatka wicedyrektora Głównej Komisji dr. Stanisława Kaniewskiego, opracowana w 1997 r., jak i dane zaprezentowane w 1995 r. we Wrocławiu przez dyrektora Okręgowej Komisji BZpNP w Krakowie Ryszarda Kotarbę. W obu przypadkach ustalenia Komisji były diametralnie różne od oceny strat podawanych przez środowiska kresowe.

Andrzej Żupański z wykształcenia był inżynierem chemikiem. Przez ponad 20 kierował jednym z największych zakładów farmaceutycznych „Polfa” w Tarchominie. Rzetelność i odpowiedzialność miał we krwi. Był świadom, że podobnie jak w chemii, tak i w tym przypadku, niedotrzymywanie się określonych procedur, zachwianie odpowiednich proporcji, nieprzestrzeganie zasady rzetelności badań, może „wysadzić w powietrze” również wiarygodność środowisk kresowych i w konsekwencji poważnie utrudnić, jeśli nie zablokować dialog polsko-ukraiński. Może też prowadzić do wyprodukowania „podróbki”, która – w tak wrażliwej materii, jaką jest liczenie ofiar krwawych waśni sąsiadujących ze sobą narodów, podobnie jak w przypadku leków – wyrządzi więcej szkody, niż da pożytku. Ale równie dobrze, przy maksimum złej woli, może doprowadzić do jednego i do drugiego.

We wrześniu 1997 r., tj. w kilka miesięcy po opublikowaniu przez Stowarzyszenie UOZUN „Informacji” na temat 200 tys. zamordowanych Polaków – Andrzej Żupański zwrócił się do dyrektora GKBZpNP i do prezesa Stowarzyszenia UOZUN z propozycją spotkania w celu wspólnego przedyskutowania rozbieżności w ocenie polskich strat. Niepokoiła go szczególnie pięciokrotna różnica w ustaleniach Głównej Komisji i Stowarzyszenia.

Uważaliśmy – relacjonuje Żupański – że przedstawienie założeń i sposobów ustalania szacunków może spowodować przybliżenie ocen wszystkich ośrodków, co miałoby ogromne znaczenie dla wiarygodności polskich twierdzeń. Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu nigdy, do momentu jej likwidacji jako jednostki samodzielnej, w pełni oficjalnie nie ogłosiła wyników prowadzonych przez wiele lat dochodzeń w sprawie zbrodni Ukraińców. Osoby, z którymi mieliśmy kontakt, były pełne najlepszych chęci i przygotowały kilka dokumentów przedstawiających sumaryczne wielkości strat poniesionych przez polską ludność z ręki nacjonalistów ukraińskich. Ale nigdy Główna Komisja nie ogłosił tych dokumentów «urbi et orbi» z podpisem dyrektora Komisji. Wydawane dokumenty były podpisywane zawsze przez zastępcę dyrektora p. dr. Stanisława Kaniewskiego i nie były ogłaszane w mediach centralnych. W rezultacie mogły być ignorowane przez tych, dla których były niewygodne”.

Do spotkania doszło 30 stycznia 1998 r. w siedzibie Głównej Komisji BZpNP, która mieściła się w budynku Ministerstwa Sprawiedliwości w alejach Ujazdowskich w Warszawie. Komisję reprezentowali dr Stanisław Kaniewski i przedstawiciele Okręgowych Komisji, zaś środowiska kresowe – Andrzej Żupański, Szczepan Siekierka, Ewa Siemaszko i prof. Edmund Bakuniak. Spotkanie miało następujący przebieg. Najpierw wyniki własnych badań polskich strat w poszczególnych województwach omówili przedstawiciele Okręgowych Komisji BZpNP. Następnie, w imieniu Stowarzyszenia UOZUN, swoje ustalenia referowała Ewa Siemaszko. Po wystąpieniach stron przystąpiono do omówienia różnic w ocenie polskich ofiar.

Niestety – jak wspomina to spotkanie Andrzej Żupański – nie doszło nawet do najmniejszych uzgodnień, choćby do wyjaśnienia pojęcia mnożnika wyrażającego stosunek liczby ofiar ustalonej przy pomocy dowodów do liczby ofiar przyjętej na podstawie szacunków. Zebrani nie zgodzili się z naszymi przedstawicielami. Zgodnie twierdzili, że istotną cyfrą trudną do zakwestionowania jest ilość wsi zaatakowanych, czy ilość zagród spalonych. Brak porozumienia w tej podstawowej sprawie uznaliśmy za duże nasze niepowodzenie”.

Kreatywna buchalteria ofiar Pani Ewy

O co tak naprawdę poszło uczestnikom tego spotkania? O dwie kwestie. Pierwsza – dotyczyła liczby polskich ofiar w Galicji Wschodniej, która już wcześniej głęboko poróżniła przewodniczącego Stowarzyszenia UOZUN Szczepana Siekierkę (według jego danych 127 tys. zamordowanych) z Główną Komisję (20-25 tys.). Na domiar złego w trakcie spotkania Andrzej Żupański, zgodnie zresztą z ustaleniami seminarium „Polska-Ukraina: trudne pytania”, przyznał w tej kwestii rację Komisji, czym naraził się zarówno Siekierce, jak i Siemaszko. Później we wspomnieniach napisze, że „spotkanie to było dla p. Ewy Siemaszko okazją do określenia publicznie naszych seminariów «działaniem antypolskim»” [A. Żupański, Droga do prawdy o wydarzeniach na Wołyniu, s. 141].

Przyklejenie komuś łatki, że jest się „antypolskim”, było niczym „pocałunek śmierci”. W najlepszym wypadku mogło się skończyć oskarżeniem o „motykowanie historii”.

Druga kwestia sporna miała związek z diametralnie odmiennym podejściem do metodologii liczenia strat polskich na „Kresach”. Jej kwintesencją był wspomniany przez Żupańskiego „mnożnik”. Nie wiadomo, kto pierwszy wpadł na pomysł, by metodą tą posłużyć się w liczeniu ofiar polsko-ukraińskiego konfliktu, ale jedno jest pewne. Rozwinęła ją, opanowała do perfekcji i „wprowadziła na salony” polskiej nauki Ewa Siemaszko. Technolog żywienia z wykształcenia, dokumentalista martyrologii polskiej na „Kresach” z powołania.

Dla pracowników GKBZpNP dokumentujących zbrodnie na „Kresach”, stosowanie przy liczeniu ofiar tzw. „mnożnika” określającego stosunek liczby ofiar ustalonej przy pomocy dowodów do liczby ofiar przyjętej na podstawie szacunków, zaprezentowane przez Ewę Siemaszko, było po prostu nie do zaakceptowania. Według prokuratorów Komisji kryterium niepodważalnym była liczba osób zamordowanych w poszczególnych miejscowościach, podana przez świadków w protokołach przesłuchań. Niekoniecznie znanych z nazwiska. Tylko takie dane, po ich zweryfikowaniu zeznaniami innych świadków, mogły być podstawą do ustalenia liczby ofiar.[...]

Dla lepszego przedstawienia metodologii, w oparciu o którą zbudowano mit 100 tys. ofiar „rzezi wołyńskiej”, posłużę się danymi opublikowanymi przez Ewę Siemaszko w artykule Bilans zbrodni oraz w książce Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, tom II, s. 1040-1057, której jest współautorką.

1. Liczba ustalonych miejscowości, w których mordowano Polaków.

Według danych Ewy Siemaszko mordów na Polakach dokonano w 1865 miejscowościach na Wołyniu i w 2279 w Galicji. Z kolei w swej książce Ludobójstwo… podaje liczbę 1721 miejscowości, w których Polacy zostali zamordowani, a ponadto 2189 miejscowości, w których Polacy mieszkali, lecz brak jest informacji o ich losie i ofiarach. Ta druga grupa miejscowości będzie podstawą do obliczenia danych zawartych w rubryce 4. „Liczba ofiar szacowana ponad liczby ustalone”.

2. Liczba zamordowanych znanych z nazwiska.

To osoby, których nazwiska ustalono na podstawie relacji świadków lub innych materiałów (wspomnień, listów, dokumentów archiwalnych, kościelnych aktów zgonów). To jedyna, w miarę wiarygodna, liczba ofiar, choć, jak wskazują na to najnowsze badania prowadzone w Ukrainie, nie wolna od błędów i przekłamań. Dla Wołynia wynosi ona – 22 113 osób, Galicji Wschodniej – 20 383. W książce Ludobójstwo… Ewa Siemaszko określa liczbę Polaków zamordowanych na Wołyniu, znanych z nazwiska, nieco niżej – 19 379 osób.

3. Udokumentowana liczba zamordowanych.

To suma liczb osób „zamordowanych znanych z nazwiska”„zamordowanych nieznanych z nazwiska”, ale zdaniem autorki udokumentowanych na podstawie relacji i innych materiałów. W przypadku Wołynia: „udokumentowana liczba zamordowanych” wynosi – 38 600 osób (wg książki Ludobójstwo…, 36 750 osób), w tym: 22 113 (57,29%) „znanych z nazwiska” i 16 487 (42,71%) „nieznanych z nazwiska”. Dla Galicji: „udokumentowana liczba zamordowanych” – 50 100 osób, w tym 20 383 (40,68%) „znanych z nazwiska” i 29 717 (59,32%) „nieznanych z nazwiska”.

4. Liczba ofiar szacowana ponad liczby ustalone.

Zawiera szacunkową liczbę Polaków zamordowanych w 252 miejscowościach „o częściowo ustalonej liczbie ofiar”, 140 miejscowościach „o nieznanej liczbie ofiar” i w 1787 miejscowościach, w których, jak pisze Ewa Siemaszko, „losy Polaków nie są w ogóle znane”. Łącznie na Wołyniu miejscowości, dla których liczbę ofiar ustalono szacunkowo, przy pomocy wspomnianego „mnożnika”, było 2189.

Według Ewy Siemaszko liczba Polaków zamordowanych na Wołyniu w tych 2189 miejscowościach „szacowana ponad liczby ustalone” wynosi 21 400 osób. Natomiast w trzech województwach Galicji – 20 680 zamordowanych. W obu przypadkach „liczba szacowana ofiar” jest niemalże równa „liczbie zamordowanych znanych z nazwiska”. Bardziej obrazowo pokazuje to powyższy diagram zamieszczony przez Ewę Siemaszko w książce Ludobójstwo…,s. 1057.

Jak to obliczono w przypadku Wołynia? Autorka wyszła z założenia, że skoro miały miejsce udokumentowane ataki UPA na Polaków zamieszkałych w 1721 miejscowościach, dla których liczba zamordowanych „znanych z nazwiska” wynosi 22 113 osób (średnia 12 ofiar na jedną miejscowość), a „udokumentowana liczba zamordowanych” – 38 600 osób (średnia 22), to przyjmując za fakt oczywisty, że Ukraińcy, kierując się zbrodniczą ideologią integralnego nacjonalizmu, zamierzali zgładzić wszystkich Polaków – pomimo braku jakichkolwiek danych (relacji świadków, meldunków podziemia, itp. dokumentów) potwierdzających dokonanie przez UPA mordów w większości z pozostałych 2189 miejscowości zamieszkanych przez ludność polską – uprawnione jest stwierdzenie, że również w każdej z nich został zamordowana pewna, określona liczba osób.

Liczbę tę obliczono w oparciu o „mnożnik”, wyrażający stosunek liczby ofiar udokumentowanych do liczby ofiar przyjętych na podstawie szacunków. Ile wynosi ten „mnożnik”, nie wiadomo. To jedna z tajemnic „mitu”, równie pilnie strzeżona i zmienna, jak kody szyfrowe niemieckiej „Enigmy”.

Brak świadków i dokumentów potwierdzających fakt dokonania zbrodni w tych miejscowościach – według Ewy Siemaszko – jedynie uprawdopodabnia przyjęte kryterium liczenia ofiar. Jej zdaniem przypadki wymordowania wszystkich mieszkańców polskich wsi na Wołyniu, a w szczególności kolonii, nie należały do odosobnionych. To prawda. Ale czy było ich łącznie aż 21 400?

Uwaga:

Liczba 1721 miejscowości, dla których, wg E. Siemaszko, znane są dane dot. zamordowanych Polaków na Wołyniu, dodana do 2189 miejscowości = 3910. Według danych spisu powszechnego z 1931 r. w woj. wołyńskim było 2743 miejscowości.



5. Prawdopodobna liczba zamordowanych Polaków.

To suma „udokumentowanej liczby zamordowanych” i „liczby ofiar szacowanej ponad liczby ustalone”, co daje łączną liczbę wszystkich ofiar. Wg Ewy Siemaszko łączna liczba Polaków zamordowanych na „Kresach” wynosi – 130 800 osób, w tym Wołyń – 60 000 osób i Galicja Wschodnia – 70 800 osób.

Reasumując:

Od 19 379 do 22 113 osób – to łączna liczba Polaków zamordowanych na Wołyniu w latach 1939-1945, znanych z nazwiska, w zależności od publikacji Ewy Siemaszko.

36 750 do 38 600 osób – to udokumentowana łączna liczba Polaków zamordowanych na Wołyniu w latach 1939-1945, w tym znanych i nieznanych z nazwiska. Z uwagi na brak dostępu do źródeł na podstawie, których została opracowana, jest uznawana za prawdopodobną.

61 400 do 77 887 – tyle brakuje do 100 tys. zamordowanych na Wołyniu.

***
30 stycznia 1998 r. można uznać za datę historyczną. Dla Stowarzyszenia UOZUN i Ewy Siemaszko był to sygnał, że nie wszyscy, którzy dysponują wiedzą na temat wielkości polskich strat na Wołyniu i w Galicji (w tym konkretnym przypadku szerszą i bardziej rzetelną), mimo iż są Polakami, będą skłonni przyjąć ich metody kreatywnej buchalterii ofiar za obowiązującą. Mają więc do wyboru dwie możliwości: zaakceptować kryteria Głównej Komisji BZpNP i wyniki ich badań lub je odrzucić.

Pierwsze – oznaczałoby zgodę na kilkukrotne zmniejszenie liczby polskich ofiar na „Kresach”, a w konsekwencji wytrącenie najważniejszego argumentu – o wyjątkowości „ukraińskiego ludobójstwa”.

Drugie – wymagało sięgnięcia po argumenty, które pozwoliłby nie tyle skutecznie zakwestionować ustalenia poszczególnych Okręgowych Komisji dot. liczby polskich ofiar, a tych ani Siemaszko, ani Siekierka nie posiadali, co przede wszystkim całkowicie „zneutralizować” Komisję, jako instytucję, która jako jedyna była w stanie podważyć wiarygodność twierdzeń Stowarzyszenia UOZUN i Ewy Siemaszko. Czyli innymi słowy „zakneblować” Główną Komisję tak, by posiadana przez nią wiedza już nigdy więcej nie zagroziła „mitowi”.

Od narady w dniu 30 stycznia 1998 r. instytucja, która przez ponad trzydziestu lat zajmowała się systematycznie, profesjonalnie i za państwowe pieniądze pochodzące z naszych podatków, dokumentowaniem zbrodni popełnionych na ludności polskiej na Wołyniu i Galicji Wschodniej, już nigdy więcej nie upubliczniła wyników swoich badań.

Czy dlatego, że upublicznienie danych zgromadzonych na podstawie zeznań setek świadków, składanych przed prokuratorami Komisji, zapisanych na tysiącach stron protokołów przesłuchań, wielokroć niższych i rewidujących w sposób drastyczny powszechne wyobrażenia o wielkości polskich ofiar poniesionych z rąk Ukraińców – mogłoby się okazać groźne nie tyle dla Towarzystwa UOZUN i Pani Ewy Siemaszko, co dla kierownictwa Instytutu Pamięci Narodowej?

Komisja likwidacyjna

Uchwałą Sejmu z 18 grudnia 1998 r., czyli w rok od wspomnianej narady z udziałem Andrzeja Żupańskiego, Szczepana Siekierki i Ewy Siemaszko, Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu oraz wszystkie podległe jej Okręgowe Komisje zostały rozwiązane i przekształcone w pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej pod nazwą Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (KŚZpNP). Przez dwa lata Komisja funkcjonowała w zawieszeniu, czekając na wybór przez Sejm pierwszego dyrektora Komisji Ścigania, co ze względów politycznych przeciągnęło się do 7 sierpnia 2000 r. W tym czasie wszystkie śledztwa prowadzone przez Komisję, jak wspomina dr Ryszard Kotarba, zawieszono, a większość pracowników odeszła lub została zwolniona.

„W każdej z Komisji pozostało po kilka osób, które nie robiły nic, ponieważ nie miały umocowania prawnego do prowadzenia jakichkolwiek śledztw. W Krakowie z pierwotnego naszego zespołu pozostało zaledwie kilku ludzi. Żadnych śledztw w sprawie zbrodni ukraińskich na Kresach już potem nie prowadzono”.

Po wyborze przez Sejm Witolda Kuleszy na dyrektora KŚZpNP, powołano Komisję Likwidacyjną Głównej Komisji i Okręgowych Komisji BZpNP. Kierował nią Antoni Galiński, były dyrektor Okręgowej Komisji w Łodzi, człowiek Kuleszy. To oni zadecydowali o odebrania Okręgowej Komisji BZpNP w Krakowie śledztw dot. zbrodni ukraińskich nacjonalistów na terenie byłego woj. tarnopolskiego i przekazania ich do... Wrocławia! Według dr. Kotarby zadecydowały o tym względy osobiste. Zważywszy jednak na fakt, że Okręgowa Komisja BZpNP we Wrocławiu była już wcześniej obarczona licznymi śledztwami dot. zbrodni popełnionych na terenie woj. lwowskiego, decyzja ta wydaje się co najmniej irracjonalna.

„Kiedy prezesem IPN został Janusz Kurtyka, podjął on próbę przywrócenia do Krakowa śledztw dot. woj. tarnopolskiego. Ale po jego tragicznej śmierci w katastrofie smoleńskiej projekt ten został ostatecznie zaniechany”. [Rozmowa nieautoryzowana z byłym dyrektorem Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie dr. Ryszardem Kotarbą].

Dr Ryszard Kotarba w porę się zreflektował, że liczenie ofiar polsko-ukraińskiego konfliktu to, jak stąpanie po polu minowym. Po rozwiązaniu GKBZpNP pozostał w Instytucie Pamięci Narodowej i zajął się badaniem zbrodni niemieckich i stalinowskich. Jest autorem wielu cennych publikacji, m.in. znakomitej książki o niemieckim obozie w Płaszowie (1942-1945), tym uwiecznionym przez Stevena Spielberga w filmie Lista Schindlera i współautorem książki Literaci a sprawa katyńska – 1945. Obie pozycje wydał krakowski Oddział IPN.

Czy zatem rozwiązanie doświadczonego zespołu, odebranie i przekazanie śledztw wraz ze zgromadzonymi materiałami do Wrocławia – matecznika Stowarzyszenia Upamiętnienia Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, było gestem dobrej woli ze strony nowego kierownictwa IPN, które miało gwarantować, że ani Ryszard Kotarba, ani nikt inny, nie podważy już ich ustaleń dotyczących liczby zamordowanych Polaków na „Kresach”?





E.M. серпень 2018 р.

Pani Bohdannie Biłyj dziękuję za pomoc w poszukiwaniu materiałów wykorzystanych przy pisaniu tego tekstu.



WERSJA W J.UKRAIŃSKIM
do góry ↑

Міф про "100 тисяч ..."

Євген Місило

Текст з інтернет-сторінки автора на Фейсбуці

Насправді ніхто не знає, скільки поляків загинуло від рук їхніх українських сусідів на Волині. Так само, як українців, убитих поляками в рамах т.зв. “відплатних акцій”. Ніхто не рахував їх у момент вбивства. Ніхто не записував їхніх прізвищ під час поховання в безіменних могилах, ямах. Їх прізвища вціліли лише в пам’яті тих, хто вижив.

Сьогодні кількість убитих все ще зростає. Незважаючи на часову відстань, відсутність ретельних досліджень, встановлення нових фактів. З початкових 40 тисяч жертв на Волині і 100 тис. по всьому прикордонню («кресах») швидко стало 60, потім 70 і 80 тисяч. У минулому році президент Анджей Дуда, покладаючи квіти до пам'ятника "Пам'яті жертв екстермінації польського населення на Волині" 11 липня в Ґданську, говорив уже про "понад 100 тисяч вбитих на Волині". Ще того самого дня на порталі president.pl написали, що "є також оцінки, які свідчать про 120-130 тисяч жертв на Волині ". Кілька днів тому люблінський воєвода Пшемислав Чарнек, в інтерв'ю для Радіо Люблін, не вагаючись заявляє про кількість 130 тисяч вбитих, а католицьке телебачення «Trwam», повідомляючи про церемонію в Сагрині – про 200 тис. польських жертв "Волинської різанини".

Це набагато більше, ніж загальні польські втрати впродовж п'яти років на всіх фронтах Другої світової війни (120 тис.), (включно з вересневою кампанією, Варшавським повстанням, партизанськими боями, на західному і на східному фронтах, форсуванням Одри і Ниси, Монте Кассіно).

Що стосується загальної кількості поляків, убитих на "кресах", то "рекордсменом" був покійний проф. Едвард Прус. Він публічно твердив, що має докази про вбивство українцями 500 тисяч поляків. Хоча коронне джерело, на яке він посилався — начебто цитата слів Президента України Леоніда Кучми, виявилась “фальшивкою” — зрештою, не єдиною, яку, як стверджують фахівці, Прус сфабрикував для підтримання тези про "український геноцид" — він не змінив своєї думки до самої смерті.

Пізніше "міф" про півмільйона польських жертв неодноразово повторювався Асоціацією пам'яті жертв злочинів українських націоналістів у Вроцлаві та її головою Щепаном Секєркою між іншим у листах і петиціях, адресованих Президенту Республіки Польща, Сейму, до засобів масової інформації. На інтернет-форумах, у дискусіях вікіпедистів, у публікаціях кресових середовищ, кількість вбитих людей порядку 200-400 тисяч. не є сьогодні чимось винятковим.

Мабуть, ми є свідками народження польського варіанту креативної бухгалтерії. Тільки замість того, щоб примножувати фіктивні прибутки, помножуються віртуальні жертви. Спочатку – у нічим не обмеженій уяві кресових середовищ, потім у медіа, серед вікіпедистів і, нарешті, у свідомості польського суспільства. Швидше зростає лише польський державний борг. Фінансовим шахраям загрожує серйозне фінансове покарання, включно з тюремним ув'язненням. За вчинення другого злочину – несанкціоновану маніпуляцію кількістю жертв – у Польщі нічого не загрожує. За умови, що це стосується українців.

Оті 100 тис. жертв "Волинської різанини" з публічного дискурсу плавно перейшли до наукового обігу. Це число механічно повторюється , як і дата 11 липня 1943 року, під час щорічних урочистостей, ювілейних конференцій, дискусійних панелей, у виступах політиків, резолюціях Сейму та недільних проповідях.

Якщо в цих висловлюваннях і є якась різниця, то лише та, що можливо, часом хтось супроводить її сором’язливим коментарем про те, що жертви були і з української сторони. За даними польського Інституту національної пам'яті, це було 20 тисяч вбитих, згідно з останньою заявою президента Дуди - лише 4 тисячі. Проте щоразу зазначають, що ці 20 тисяч українських жінок та дітей не були вбиті навмисно і свідомо (це було б геноцидом), а у відповідь на попередні вбивства, вчинені УПА.

І хоча часто цьому суперечить хронологія, цей розподіл смерті на ту під час "різанини", і ту у “відплату” є на сьогодні обов’язковим стандартом. Мертвий поляк – це жертва геноциду. Мертвий українець - тепер усе частіше це просто помилкова статистика. Ні про яку "симетрію" смерті не може бути мови.

Зрештою, слово "симетрія" є одним із тих евфемізмів, які останнім часом роблять в Польщі карколомну кар'єру. Подібно до "превентивно–відплатних акцій", "польського національного руху", як квінтесенції патріотизму та "українського націоналізму" або "бандеризму", як есенції генетичної злочинності. Для симетрії до списку заборонених евфемізмів занесено, серед іншого: "польсько-українське примирення", "польську окупацію", "польські концентраційні табори", "війну в Україні". Список усе ще відкритий.

Міф про "6 мільйонів"

Зростаючу кількість поляків, вбитих на Волині та на "кресах" частина дослідників розглядає як реакцію на "перегляд" в бік зменшення всіх попередніх усталень щодо кількості польських втрат від радянських та німецьких рук під час Другої світової війни. Раптово Польща та польська нація, яка протягом багатьох десятиліть вважалася найбільшою жертвою гітлерівського геноциду, опинилися далеко позаду не лише за Україною та Росією, але й Білоруссю, яка в перерахунку на кількість мешканців зазнала найбільших втрат від рук німецького окупанта (2,5 мільйонів убитих і замордованих, близько 28% населення).

Одним із найгучніших був "перегляд" кількості 6 млн. 28 тис., як загальних польських втрат під час Другої світової війни. Ця цифра фігурувала майже півстоліття в кожній енциклопедії часів Польської Народної Республіки, в кожному підручнику історії. На думку д-ра Матеуша Ґняздовського з Інституту міжнародних відносин вона становила одну з основ тодішньої історичної політики комуністичної держави, доказом того, як польська нація постраждала під гнітом німецького окупанта.

У 2008 році в журналі „Polski Przegląd Dyplomatyczny” (№ 1/2008) д-р Ґняздовський опублікував документ, який засвідчив що цю цифру вигадав у грудні 1946 р. член Політбюро ЦК ПРП, заступник держсекретаря в Президії Ради Міністрів Якуб Берман, який у наказовий спосіб вирішив "встановити кількість вбитих на 6 мільйонів чоловік". Потім порекомендував додати 28 тис., щоб це виглядало більш "достовірно".

Професора Чеслава Мадайчика з Інституту історії Польської Академії наук, який першим оголосив про те, що сума втрат набагато нижча і становить не 6 мільйонів, а близько 3 мільйонів убитих євреїв та менше 1 мільйона поляків, звинуватили у святотатстві. "З нього зробили майже національного зрадника. Але вже тоді було відомо, що кількість 6 мільйонів була взята зі стелі. Але протягом багатьох років вона була символом польського страждання під час війни. А людям не подобається, коли такі символи руйнуються", - стверджує проф. Томаш Шарота, також історик з Інституту історії Польської Академії наук.

Потім проф. Кшиштоф Ясєвич у своїх публікаціях на підставі транспортних списків військ НКВД, віднайдених у радянських архівах "переглянув" кількість поляків, депортованих з «кресів» вглиб СРСР у 1939-1941 роках, знизивши її з 2 млн до 320-340 тисяч депортованих і 62-х тисяч засуджених, а потім вивезених до трудових таборів, – тобто у п'ять разів. І в цьому випадку автор зустрівся з масованою, агресивною критикою не лише кресових, але й наукових кіл. Додамо, що з цих 400 тисяч польських громадян, принаймні 1/3 становили українці, білоруси, литовці та євреї. Як повідомляє проф. Рафал Внук з Інституту політичних досліджень Польської Академії наук під час третьої депортації з числа 80 тис. депортованих аж 84% складали євреї.

Черговим шоком став "перегляд" польських жертв концтабору Аушвіц (Освенцім). На думку видатних польських істориків проф. Войцеха Матерського і проф. Томаша Шароти, співавторів виданої у 2009 році Інститутом національної пам'яті праці "Польща 1939-1945. Особові втрати та жертви репресій під двома окупаціями", кількість поляків, вбитих в нацистському німецькому концентраційному таборі Освенцім, була завищена щонайменше в шість разів: з 4-5 мільйонів, як вважалося раніше (в тому числі 3-4 мільйонів євреїв та 1 мільйона поляків), фактично там померло не більше 140-150 тисяч поляків та близько 1,1 мільйона євреїв.

Офіційні втрати серед цивільного населення столиці під час Варшавського повстання також зменшилися в чотири рази. Відразу після війни подавали 700 тисяч жертв, потім чверть мільйона, а згідно з найновішими дослідженнями, загинуло близько 150 тис. мирних жителів і 20 тисяч повстанців.

“Якщо концтабір Аушвіц і повстання поглинули 300 тис. жертв, то якщо додати цивільних осіб, вбитих під час кампанії 1939 року (близько 50 тис.) і полеглих на всіх фронтах польських солдатів (близько 120 тис.), кількість німецьких жертв не перевищить півмільйона. Масштаб репресій не був аж таким великим, як могло здаватись. Знаю, що це може бути шокуюче, однак йдеться не про мільйони, а про сотні тисяч польських жертв” – сказав проф. Кшиштоф Ясєвич в дискусії “Міф шести мільйонів”. [“Plus Minus” – додаток до “Rzeczypospolitej” від 6.06.2009 р.]

"Домовленості й компроміси"

Також шокуючим може виявитись те, що ці 100 тис. вбитих поляків на Волині зовсім не є результатом багаторічних архівних досліджень, кропіткого підрахунку "трупів", а тим більше – висновків, зроблених прокурорами Інституту національної пам'яті в рамках слідства, а є насамперед наслідком домовленостей, яких досягнуто з кресовими колами. Закулісся однієї з таких перших спроб описав у своїх мемуарах "Дорога до правди про події на Волині" (2006) Анджей Жупанський. На його думку, точнішим у цьому випадку був би термін "компроміс".

З паном Анджеєм Жупанським, багаторічним головою Осередку вояків 27-ї Волинської Дивізії Піхоти АК, ми познайомились під час конференції "Польща-Україна: важкі питання", зустрічей в Сеймі у складі Парламентської групи Польща–Україна та наших приватних дискусій під гаслом " Подаймо собі руки понад могилами ". Він був людиною чесною, високої особистої культури, прагнув до польсько-українського примирення через правду. Характерною для нього була досить незвична поміркованість в оцінці кількості жертв та відсутність затятості, характерної для більшості активістів прикордонних організацій, чим придбав собі чимало ворогів у власному середовищі.
Див. https://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Żupański

У розділі під назвою "Розбіжності в оцінці втрат" А. Жупанський пише:

"У травні 1995 року у Вроцлаві відбулася конференція, організована Асоціацією пам'яті жертв злочинів українських націоналістів. Делегація округу [Волинського – Є.M.] (В. Філяр, А. Жупанський) взяла участь у конференції, тому що нас дуже цікавила ця тема. Ми розраховували на заплановану участь представництв воєводських Комісій з розслідування злочинів проти польського народу, які займалися злочинами українців. Ми сподівались отримати більше інформації про кількість жертв – особливо з III Району Армії Крайової: у Львівському, Станіславівському та Тернопільському округах. Як ми писали раніше, ми все ще не мали жодних достовірних оцінок.

На жаль, наші сподівання були марними, оскільки прибув тільки п. Ришард Котарба з Кракова, який протягом багатьох років працював над втратами Польщі в Тернопільському воєводстві. Він заявив, що його дослідження поки що показали (дослідження все ще тривають), що від рук українців загинуло лише близько 1500 поляків. Таке твердження викликало обурення серед присутніх.

Таке ж або й більше невдоволення викликала наша відмова підтримати зачитану заяву зборів. Ми не могли погодитися на оцінку польських втрат у всьому конфлікті як кількох сотень тисяч людей, що вказувало б на відсутність якихось ширших зібраних знань про кількість вбитих . Кількасот тисяч – це може бути і двісті тисяч, і вісімсот тисяч. Наше пояснення причин відмови не було прийняте, і без застережень висловлено несхвалення нашої позиції. Відтоді А. Жупанський, який написав ці слова, а також певною мірою В. Філяр, кілька років користувалися дуже поганою репутацією у Вроцлаві.

Ця перебільшена оцінка польських втрат також дратувала нас і протягом наступних років. Ми знали, що найбільш імовірна кількість втрат на Волині складає близько 50 000 (при 34 тис. доведених). Коли ми чули про кількість півмільйона, ми знали, що це абсурд, дискредитуючий абсурд, тому що втрати в кожному з трьох південно-східних воєводств мали б бути в три рази більшими, аніж на Волині!"

"ЧИ ПАН Є ПОЛЯКОМ!?"

Прочитавши цей фрагмент спогадів, я зателефонував до пана Ришарда Котарби і запитав, чи дійсно було так, як це описав Анджей Жупанский. Він підтвердив. "Вперше в житті я зіткнувся з чимсь подібним. Коли я повідомив дані про кількість поляків, вбитих у Тернопільському воєводстві, згідно з тодішнім станом наших досліджень (слідства), зал вибухнув криком, люди підходили до мене і вигукували: "Чи пан є поляком!?"

Через чотири роки, на запрошення Анджея Жупанського, Ришард Котарба виїжджає до Луцька і бере участь у 4-му семінарі "Польща-Україна: важкі питання" (3-5 листопада 1999 р.). Він є одним із двох доповідачів від польської сторони в частині під назвою: "Втрати населення Східної Галичини в роки Другої світової війни 1941–1945 рр.". Він виголошує доповідь: "Злочини українських націоналістів щодо польського населення в Тернопільському воєводстві у 1941–1945 роках". Кількість вбитих поляків у цьому воєводстві цього разу він оцінює набагато вище, у 8 тисяч. На думку другого польського доповідача, д-ра Ґжеґожа Грицюка, історика з Вроцлавського університету, загальні втрати в Галичині, тобто у Львівському, Станіславівському та Тернопільському воєводствах складали не більше ніж 20-25 тисяч. Доповідач від української сторони, д-р Степан Макарчук, не подав ніяких цифр польських чи українських втрат. Навіть приблизних.

"Я бачив, що українська сторона була цілком непідготована, – згадує Котарба. Ми володіли величезними знаннями, фактами, підтвердженими свідченнями тисяч свідків, кількістю жертв та назвами місцевостей. Вони практично нічого не знали".
Цей фрагмент виступу Ришарда Котарби надзвичайно важливий для подальших міркувань. Власне в той час, під час цих семінарів, польська сторона, і передусім кресові середовища, остаточно переконалася, що маючи за партнерів українських істориків, які не володіють навіть елементарними знаннями про кількість жертв польсько-українського конфлікту, можна буде нав'язати як Україні, так і польському суспільству, не тільки власне бачення причин, перебігу та наслідків "Волинської різанини", а в першу чергу – чисельний вимір жертв. І цей стан триває понині.






ч. ІІ

Через два роки після невдалої спроби досягти компромісу між кресовими колами стосовно кількості поляків, вбитих на Волині і на "кресах", що відбулася під час пам'ятної зустрічі у Вроцлаві в травні 1995 року, місцеві кресові кола, згуртовані довкола Товариства Вшанування Жертв Злочинів Українських Націоналістів (далі – Товариство UOZUN) нарешті вирішили представити власну оцінку польських втрат. На цей раз, замість невиразних формулювань про кількасот тисяч вбитих, під яким Анджей Жупанський, голова товариства вояків 27 Волинської Дивізії Армії Крайової, як і його колеги з Всесвітньої Спілки Вояків АК відмовились підписуватися, до Варшави було направлено два обширних документи.

Перший – називався "Інформація", напрацьований командою Товариства UOZUN, на основі даних з часопису "Na Rubieży" (пресовий орган Товариства) і підписаний його головою Щепаном Секєркою, подавав загальну кількість вбитих поляків по всіх "кресах" 208 700 чоловік. З них Волинь – 68 700, Східна Малопольща – 127 000 (Тернопільське воєводство- 43 990, Львівське – 33 048, Станіславівське – 21 630), а також територія Польщі в її теперішніх кордонах (Люблінське, Ряшівське та Краківське воєводства) – 13 300 чоловік.

Згідно з другим документом під назвою "Студіум", авторства др. Александра Кормана з Вроцлава, на тих же теренах і в той же час вбито в цілому 183 700 чоловік. Відмінність полягала, на думку Кормана, у меншій кількості жертв у Східній Малопольщі, тобто Галичині (100 000).

20 тисяч чи 127 тисяч вбитих в Галичині?

Анджей Жупанский не публікує ці документи у своїй книзі. Обговорює їх тільки в загальному, супроводжуючи наступним коментарем:

"В «Інформації» немає співставлення для цілісності ані втрат, що підтверджуються свідченнями, ані оціночних втрат. Автори не вказали співвідношення між кількістю задокументованих жертв та оціночною кількістю. [...] Також викликає сумніви аналіз даних у «Studium» для окремих повітів. Наприклад, для повіту Кам'янка Струмилова сума названих втрат становить 550 осіб, що не перешкоджає авторові у зведенні втрат всіх повітів Львівського воєводства вписати для Кам'янки Струмилової число 3500. Невідомо, на підставі чого і чому, д-р Корман на сторінці 4, пише: «Загальна кількість втрат кресового і бескидського населення [...], яка оцінюються в 500 000 чоловік, здається близькою до реальності»".

В кінці, не приховуючи розчарування Жупанський пише:

"Для нашого Керівництва такі твердження абсолютно безпідставні та завдають великої шкоди нашій справі. Важко буде колегам з Вроцлава захистити свої оцінки в двісті тисяч, а твердження про півмільйонні втрати ставить під питання цінність нашої документальної праці".

Що мав на увазі Жупанський, піддаючи сумніву оцінки польських втрат, наданих Товариством і др. Корманом, особливо ті, що говорять про 127 тисяч вбитих тільки в Галичині? Справа в тому, що він вже тоді знав зміст таємної записки заступника директора Головної Комісії Дослідження Злочинів проти польського народу (далі – GKBZpNP) др. Станіслава Каневського, з оцінкою втрат польського населення на "кресах". Щоправда, записка була призначена для міністра юстиції, але вона була підготовлена на прохання сенатора Марії Берни від Польської Соціал-демократії (SdRP).

За даними GKBZpNP кількість польських жертв у Львівському, Станиславівському та Тернопільському воєводствах не перевищувала 20 000 осіб! Тобто в шість разів менше, ніж оцінка Товариства UOZUN (127 тис.) і в п'ять разів менше, ніж "Студії" др. Кормана (100 000).

Записка др. Каневського заодно підтвердила дані про польські втрати в Тернопольському воєводстві, представлені Ришардом Котарбою. Тепер кількість 1500 – 8000 вбитих – за даними Окружної Комісії BZpNP у Кракові, зросла до 43 990 чоловік – за даними Товариства UOZUN.

Через кілька років інформацію про загальні втрати кількістю 20-25 тис. у Львівському, Станіславському та Тернопольському воєводствах повторить в результатах своїх досліджень проф. Ґжеґож Грицюк, історик із Вроцлавського університету, запрошений Анджеєм Жупанським для участі в семінарі "Польща-Україна: складні питання". Зрештою, кількість 20-25 тис. буде визнана польськими істориками, які брали участь у цьому семінарі, найближчою до правди і записана в польсько-українському протоколі остаточних "узгоджень та розбіжностей", як офіційна позиція польської сторони.

200 тис. чи 500 тис. вбитих на "кресах"?

У квітні 1997 р., тобто через кілька місяців після обробки "Інформації", Товариство UOZUN відправить Президенту Олександру Кваснєвському лист (Ldz. 14/97), в якому дані про 200 тис. поляків, вбитих в Галичині та Волині, збільшить до 500 тис. Таким чином, кількість людей, що загинули від рук українців, зрівняється з кількістю поляків, вбитих німецькими та радянськими окупантами під час ІІ світової війни разом.

Стриманий, як завжди, у словах Анджей Жупаньскі назвав це проявом "надмірної оцінки польських втрат", хоча так само відповідала б назва – "маніпулювання", "гра трупами", "волинська брехня".

Час і обставини виникнення цього листа не були випадковими і мали кілька русел. Одним з них було оголошення про візит Президента Польщі до Києва для підписання з Президентом України спільної "Заяви про порозуміння та примирення двох народів", що, як відомо, відбулось 21 травня 1997 року [див. www.pwin.pl/Publikacje/biu3_151.pdf].

Кресові кола, згуртовані навколо Товариства UOZUN, не приховували своєї нехоті до будь-яких ідей польсько-українського примирення. Тому спочатку намагались відмовити президента від цієї ідеї, яку визнали зневагою пам'яті поляків вбитих на "кресах", але коли ці надії виявилися марними, було вирішено принаймні нагадати йому про масштаб страждань польського народу, неспівмірний, за їх оцінками, із стражданнями українського народу.

Через деякий час Товариство UOZUN знову повернеться до 200 000 вбитих. І цього разу не вкаже причину такої значної корекції кількості жертв. У 2015 році дані, зібрані Товариством UOZUN, будуть опубліковані д-ром Люциною Кулінською та проф. Чеславом Партачем у книзі "Злочини українських націоналістів проти поляків 1939-1945 років", опублікованій накладом Беллони (2015). Таким чином, їм було надано ранг результатів наукових досліджень.

Пшемислав Середніцкі: Скільки поляків могли втратити життя від рук українських націоналістів?

Люцина Кулинська: Після декількох десятиліть важко встановити точну кількість вбитих і померлих внаслідок злочинної діяльності українського націоналізму, тим більше що жоден державний університет чи інститут не проводив ретельних досліджень. Цю прогалину намагались заповнити самі кресов'яки, але їх важку працю довго ігнорували або, що ще гірше, дискредитували. Згідно з моїми дослідженнями польських жертв ОУН-УПА, української поліції, українських формацій на службі у німців (наприклад, SS Galizien або Nachtigall) та місцевого населення, було близько 200 000" [«Правда програє політиці», Віртуальна Полонія, 10/07/2013].

"Український віночок" др. Кормана

Взяті зі стелі вроцлавських, колишніх німецьких кам'яниць, і повторювані до цього дня дані про 200 і 500 тис. поляків, вбитих українцями – це не єдиний приклад маніпуляцій Товариства UOZUN. Не менш гучною і шкідливою для достовірності кресових кіл була історія "фальшивої" фотографії з зображенням дітей, обмотаних колючим дротом, і повішених на дереві. Цей злочин нібито був здійснений УПА восени 1943 року.

Це, мабуть, одна з найбільших фальсифікацій в історії не тільки польської фотографії. Шокуюча, навіть жорстока за своїм змістом фотографія убитих дітей, багаторазово поширена в книгах, сотнях газетних статей, на інтернет-сторінках, проказані на телебаченні і на пересувних виставках, стала, як писав портал «Polska Niepodległa» – «іконою мучеництва поляків на Волині». Природним наслідком була ініціатива кресових кіл встановити в центрі Варшави, на площі Ґжибовській, за 300 метрів від Палацу Культури і Науки, монументального пам'ятника «українського геноциду», інспірацією і прототипом якого була згадана фотографія.

Вперше цю фотографію було опубліковано в 1993 р. в часописі “Na Rubieży” (№ 3), (пресовий орган Товариства UOZUN). Підпис під фотографією був такий: «Польські діти замучені і вбиті відділом Української Повстанської Армії поблизу села Козова у Тернопільському воєводстві восени 1943 року (з колекції д-ра Станіслава Кшаклевського)». У 1995 р. фото опублікував в своїй книзі історик АК Львівського Округу Єжи Венгерский, цього разу приписуючи жорстоке вбивство українцям з СС «Галичина».

Найбільшу роль у поширенні "фальшивки" безсумнівно відіграв д-р Александр Корман з Вроцлава. Він помістив її, між іншим, на обкладинці своєї книги "Геноцид УПА проти польського народу – фотографічна документація" (2003), у багатьох статтях, розповсюдив у пресі та на телебаченні. Він також розробив детальну історію фотографії: за версією Кормана, її зробив житель Козови, прізвище якого невідоме, вцілілі від різанини поляки доставили до осередку АК в передмісті Львова (Корман навіть вказує її дані: 14 полк АК), звідки за посередництвом і самовідданості кількох наступних, названих по прізвищах осіб, потрапила через багато років в його колекцію.

"Дорога до самостійної України"

Крім історії, д-р Корман доробив фотографії відповідну ідеологію. У книзі “Ставлення УПА до поляків на південно-східних землях ІІ РП” він пише:

"На фотографії зображено видимих з одного боку четверо польських дітей, прикріплених до дерева, утворюючи, як тоді казали, «віночок». Це дерево було одним з багатьох на польовій алеї старих дерев, які вели до фільварку. На кожному дереві мучителі робили такі «віночки» з польських дітей, а на транспаранті над дорогою мав бути напис: «Дорога до самостійної України»...

Представлений на фотографії злочин дітовбивства, найімовірніше був результатом «урочистого» прийняття рекрута в УПА, яке полягало в тому, що кожен з них вбивав одну дитину – ляха, на доказ, що заслуговує на статус «вояка» і складення присяги УПА на револьвері чи пістолеті. Це була своєрідна упівська злочинна солідарність".

А в книзі "Геноцид УПА..." він написав до фотографії такий коментар: "Воїни УПА в 1943 і 1944 роки зробили багато таких «віночків» з дітей, прибиваючи їх до дерева в алеї, яку називали «шлях до самостійної України»".

Фальсифікацію розкрито в 2007 р. з нагоди презентації вже готового макету пам'ятника жертв геноциду ОУН-УПА, спроектованого одним з найвидатніших польських художників-скульпторів Маріаном Конечним, автором знаменитої варшавської «Ніке». Монументальний пам'ятник мав бути у формі дерева з гілками у формі крил. У стовбур, обв'язаний колючим дротом, "вростали" тіла дітей. Проект зустрівся з критикою через жорстокий зміст, але заодно розркрилась фальсифікація фотографії.

Даріуш Стола і Ада Рутковська в додатку до „Rzeczypospolitej” – „Plus i Minus” від 19 травня 2007 р. оприлюднили, що насправді на фотографії зображені четверо циганських дітей, вбитих на 20 років раніше, в ніч 11/12 грудня 1923 р. біля села Антонювка в Радомському повіті, на той час на Кєлеччизні, збожеволілою від пануючого голоду і морозів циганкою Маріанною Долінською. Фотографія була опублікована як до війни в «Roczniku Psychiatrycznym», так і після війни в «Підручнику з судової медицини для студентів і лікарів» (1948 р.), автором якого був проф. Віктор Ґживо-Домбровский, керівник відділу судової медицини Варшавського університету. Того ж самого, який у березні 1947 р., за дорученням міністра національної оборони, провів розтин тіла генерала Кароля Свєрчевського. Розлогіше пишу про нього в моїй книзі “Операція «Вісла» 1947”. Під час війни фотографію, на першій сторінці, опублікувала окупаційна пропагандистська газета „Nowy Kurier Warszawski” з підписом: "Так борються більшовики".

Журналістське розслідування виявило ще одну річ. Для того, щоб підтвердити “автентичність” фотографій і підкреслити “жорстокість”, скоєного українцями злочину, на фотографіях, які опублікували Товариство UOZUN і др. Корман – доробили колючий дріт, яким прив'язано до дерева повішених дітей. На жодних оригінальних фотографіях, зроблених в 1923 р. в трьох різних кадрах поліцейським техніком, дроту немає.

"Волинська брехня проти акції «Вісла»"

Пишучи у своїх спогадах про "надмірну оцінку польських втрат" Вроцлавським осередком, Анджей Жупанський напевно ще тоді не знав, що оприлюднення та розголошення навесні 1997 р. інформації про 500 тис. жертв українського геноциду, не було випадковим. Окрім оголошення про намір підписати польсько-українську декларацію про "порозуміння та примирення" під час візиту Президента Польщі до Києва, воно також було тісно пов'язане з розпочатою в той час кампанією Товариства UOZUN, яка мала на меті не допустити прийняття польським сеймом резолюції, яка засуджувала Операцію “Вісла” в 50-ті роковини її проведення та блокування будівництва пам'ятника, присвяченого українцям, які були ув'язнені та вбиті в польському комуністичному концтаборі в Явожні (1947-1949).

"Пройшло 54 роки, відколи я з батьками втекла з-під ножа українських націоналістів. Буквально. " [...]

Так сенатор Марія Берни починає свою заяву, прочитану 17 квітня 1997 р. під час 97 засідання Сенату РП ІІІ каденції. І хоча сенатору Берні плутається правда з фікцією – вигадкою – бо, як випливає з пізніше записаних нею спогадів, українець не тільки не хотів її заколоти ножем, але навіть за ціну вживаного килиму переправив її з Волині до Генерального Губернаторства драбинчастим возом, схованою в сіно від німецького патруля, що охороняв прикордонний міст на річці Буг в Устилугу – то далі в її читанні було тільки гірше: про сокири, обрізи, клониці, “про відчуття насолоди від вбивств”, “про дихаючих бажанням вбивств ордами”. Текст заяви сенатор Берни вручила спікерам Сенату та Сейму, Президенту РП, розповсюдила в ЗМІ, опублікувала у своїх спогадах.

Марія Берни народилася в селі Тростянка в Луцькому повіті на Волині. У 1993-1997 і 2001-2005 роках була обрана сенатором від Вроцлавського воєводства. Весь час була вірною Польській Об’єднаній Робітничій Партії (PZPR), а потім в SdRP і SLD. Одного дня – як пише в своїх спогадах – знаходить в своїй сенаторській скриньці на пошту проект резолюції сейму, яка засуджує операцію “Вісла”. За її словами, під проектом були підписи Яцека Куроня, депутатів з Унії Вольності, людей зі світу культури.

Насправді, йшлося про «Звернення польських інтелектуалів», направлене до спікера сейму в березні 1997 р. напередодні 50 річниці операції “Вісла” про прийняття резолюції, яка засуджує депортацію українців в 1947 р. на зразок резолюції сенату, прийнятої 3 серпня 1990 р. Звернення підписала 191 особа, між іншим:. Лешек Бальцерович, Владислав Бартошевський, Богдан Борусевич, Анджей Фрішке, Броніслав Ґеремек, Єжи Ґєдройць, Ярослав Ґовін, Адам Ганушкєвич, Ґустав Голоубек, Яцек Куронь, Тадеуш Мазовецький, Адам Міхнік, Чеслав Мілош, Анджей Вайда, і навіть Корнель Моравєцький, батько нинішнього прем'єр-міністра.

"Спікером Сейму тоді був Юзеф Зих з PSL – розповідає Марія Берни. Я пішла до нього з цим проектом, намагалась пояснити, що операцію «Вісла» не можна розглядати повністю відірваною від волинських вбивств. Повна емоцій я сказала, що якщо він включить цю резолюцію до порядку денного, то я, незважаючи на регламент сейму, спікерську охорону, і навіть правила хорошого виховання, видерусь на трибуну сейму і зроблю скандал, рівнозначний вчинку Рейтана і не допущу прийняття такої резолюції ".

Настав березень 1997 р. Неухильно наближається кінець ІІІ каденції сенату. Марія Берни вже знає, що рейтинг прокомуністичної SdRP падає, і разом з ним зменшуються її шанси отримати необхідну кількість голосів на наступних виборах. Тому вона шукає нових союзників. В таких умовах, 30 березня 1997 р., вона потрапляє в штаб Товариства Вшанування Жертв Злочинів Українських Націоналістів у Вроцлаві. Вона бере участь в секретній нараді, в ході якої приймається рішення про спільні дії, спрямовані на недопущення прийняття сеймом резолюції, яка засуджує операцію “Вісла”, до чого закликали польські інтелектуали, інтелігенція, а також недопустить будівництва пам'ятника для вшанування українців, ув'язнених в Явожні. Але насправді йшлося не тільки про пам'ятник. У той же самий час, на голосування Сейму і Сенату, мав увійти проект поправки до Закону про ветеранів і репресованих осіб. Одна з запропонованих змін могла призвести до надання статусу також українцям – жертвам операції “Вісла”, колишнім в'язням Центрального табору праці в Явожні (1947-1949).

"Я категорично дистанціювалася – розповідає про перебіг згаданої наради сенатор Берни – від ухваленого під час І каденції Сенату звернення, яке засуджує операцію «Вісла». Звернення, прийняте на хвилі антикомунізму «Солідарності», принижує гідність нашого народу. Я зобов'язалася зробити все, щоб не допустити будівництва пам'ятника в Явожні. Коли з'ясовується, що це ми, поляки, повинні засудити операцію «Вісла», що це ми, поляки, маємо побудувати у Явожні пам'ятник нашим вбивцям, не можу мовчати. Я не можу допустити, щоб польські діти соромились, що їхні діди вбивали українців, коли було зовсім навпаки. Приблизні дані говорять про вбивство 0,5 мільйона поляків, 300 тис. євреїв і 35 тис. українців".

Мету, про яку говорить Берни, можна було досягнути тільки одним способом: безперервним наголошенням масштабу злочинів, скоєних УПА та українцями на Волині, і відвернути таким чином суспільну увагу від польських злочинів проти українців – депортації 150 тис. осіб під приводом ліквідації УПА та ізоляцію частини з них у концентраційному таборі. Тому Товариство Вшанування Жертв Злочинів Українських Націоналістів у Вроцлаві та сенатор Марія Берни використають кількість 500 тис. вбитих, а не ту в п'ять разів менше, наведену у записці Головної комісії дослідження злочинів проти польського народу. Хоча вона, ймовірно, була найближчою до правди, але для цієї мети була цілком непридатною. Тому нічого дивного, що Берни ніколи її не оприлюднить. Навіть у своїх спогадах.

"Це так жалюгідно..."

Антиукраїнська риторика не допомогла сенатор Берни. Щоправда, проект резолюції Сейму щодо операції “Вісла” вдалося заблокувати, проте мандат сенатора на наступну каденцію вона не здобула. Протягом наступних чотирьох років вона буде депутатом Сеймику Нижньої Сілезії. В Сенат повернеться в 2001 р. і тоді в пам'яті нащадків запишеться, як палкий прихильник визнання мучеництва поляків на “кресах” українським геноцидом і заклятим ворогом визнання операції “Вісла” комуністичним злочином. Вона буде багато разів повторювати, що ніколи не попросить вибачення за операцію “Вісла”, бо "вона була організована і проведена в інтересах як поляків, так і багатьох українців". Так само послідовно вона відкидала українські заяви про вибачення за волинський злочин, стверджуючи, що "просити вибачення можна за сімейне непорозуміння, але не за історію".

Марія Берни також не приховувала своєї антипатії до України та симпатію до Росії. Вона не приховувала задоволення в зв'язку з надісланим в липні 2013 р. до спікера сейму Еви Копач листа, підписаного 148 проросійськими депутатами Верховної Ради України. "Ця велика група представників українського народу закликає відкрити правду, запобігти хвилі зростаючого націоналізму в Україні". А за мить, в одному з коментарів під впливом перегляду по телебаченню репортажу з київського "Майдану", напише в своїх спогадах:

"Вже тоді мені здавалося, що для Польщі буде безпечніше, якщо владу в Україні візьме східний варіант. З недобитками УПА та ОУН може дати раду тільки Росія. [...] Бачу радісне обличчя Єжи Бузека, який, читаючи українські слова з аркуша, розігріває до боротьби зібраний натовп, запевняючи про свою і нашу підтримку. Мені це здається таким жалюгідним!".

Одного Марія Берни не змогла. Заблокувати будівництво пам'ятника українцям, німцям, сілезцям та полякам, ув'язненим та вбитим у польському комуністичному концтаборі в Явожні. Урочисте відкриття пам'ятника президентами Польщі – Александром Кваснєвським і України – Леонідом Кучмою відбулось 23 травня 1998 р.

Прем'єр-міністр, проф. Єжи Бузек тоді сказав у своєму виступі, між іншим:

"Неподалік від ледве остиглих крематоріїв Освєнціма та Бжезинки, мучителі, що узурпували право діяти від імені польської держави, створили новий концентраційний табір, жертвами якого на понад десять років, стали поляки, українці і німці".







ч. ІІІ



Лише дві інституції в Польщі зробили спробу комплексного дослідження польських втрат на Волині і всіх "кресах". Це була Головна комісія дослідження злочинів проти польського народу (GKBZpNP) та Осередок "Карта" у Варшаві. Жодна з них досі не оприлюднила повні результати своєї роботи.

Комісію створено відповідно до наказу від 10 листопада 1945 р. Спочатку як Головну комісію дослідження німецьких злочинів у Польщі. Після створення Німецької Демократичної Республіки (НДР) в 1949 році "німецькі" злочини в назві змінено на "гітлерівські", щоб не ображати почуття сусідів з-за Одеру. Абсолютно протилежна ситуація була після створення незалежної України. Злочини "українських націоналістів" були підняті в Польщі до рангу загальнонаціонального злочину і названо "українськими", а почуттями сусідів з-за Бугу та з-над Дніпра ніхто не переймався.

Ще у 1980-х роках Головна комісія дослідження гітлерівських злочинів у Польщі (GKBZHwP) розширила територіальний межі розслідувань, які проводились, на колишні східні воєводства ІІ Речі Посполитої, які після встановлення нового східного кордону Польщі у липні 1944 р. опинились в складі України, Білорусі та Литви. Неофіційно розслідування охопило тоді також злочини, вчинені українськими націоналістами, а дещо пізніше радянські злочини. Саме тоді кільком вибраним Окружним комісіям дослідження гітлерівських злочинів, створеним в воєводських містах (Люблін, Катовіце, Краків, Вроцлав), доручено провести розслідування, які охоплювали відповідно Волинь, Станиславівське, Тернопільське та Львівське воєводства. За тим самим принципом розділили розслідування, які стосувались Віленщини, Новгородського та Полісся.

Дослідження, а не переслідування злочинів

Пріоритетом GKBZHwP було дослідження, а не переслідування злочину. Щоправда Головна та Окружні комісії мали право проводити розслідування, допити, свідків, а також доручати ці дії міліції, цивільним прокурорам та іншим органам, проте вони не могли, як це відбувається зараз у випадку Інституту національної пам'яті – Комісії переслідування злочинів проти польського народу ( KŚZpNP), самостійно направляти до суду акти звинувачення. Комісії проводили розслідування, збирали докази у справі, а потім, коли це вважалося достатнім, матеріали передавали польським загальним прокуратурам або відправляли в західнонімецьку прокуратуру зі штабом у Людвіґсбурзі, що спеціалізувалася в переслідуванні нацистських злочинців, які приймали рішення про направлення чи ні справ до суду.

Ядро Комісії складали люди з юридичною освітою, історики, документалісти, фахівці з різних сфер, пов'язаних з німецькою окупацією. Вони виконували величезну та надзвичайно корисну роботу, яка доповнювала і підтримувала та полегшувала роботу слідчого. Вони займались пошуком інформації в архівах, пошуком свідків і навіть їх допитували. Сьогодні ми будемо називати їх рісерчерами [дослідниками].

Саме Головна комісія дослідження гітлерівських злочинів у Польщі перша опублікувала в 1990 р. книгу Єжи Туровського та Владислава Сємашка "Злочини українських націоналістів скоєні проти польського населення на Волині 1939-1945", що є прообразом версії, яку пізніше опрацювали з участю Єви Сємашко.

Одним з найбільш відомих працівників Комісії був д-р Яцек Вільчур. Титулувався: "Головний спеціаліст Головної комісії дослідження гітлерівських злочинів у Польщі". Він прославився справою Івана Дем'янюка. Як допоміжний прокурор, представляв польську державу під час суду над ним в Ізраїлі, що описав у своїй книжці "Я переслідував Івана Грозного" (1993).

"На око того було понад 100 томів..."

Описаний в першій частині "Міфу 100 тисяч" інцидент за участі директора Окружної Комісії в Кракові Ришарда Котарби, який приїхав у Вроцлав на запрошення кресових організацій, щоб продемонструвати зібрані до того часу дані про втрати польського населення в Тернопольскому воєводстві, незвичайно важливий зі ще одного приводу. Тому що він виявляє сором’язливо приховуваний до того часу факт, що вже у 1980-х роках, тобто ще в часи глибокого комунізму, Головна комісія дослідження гітлерівських злочинів у Польщі, а потім Головна комісія дослідження злочинів проти польського народу і підлеглі їй Окружні комісії, проводили масштабні розслідування у справах злочинів, скоєних УПА.

"Ми домовилися з директорами Окружних Комісій дослідження гітлерівських злочинів у Польщі – розповідає доктор Ришард Котарба – що також починаємо проводити розслідування на східному напрямку. Територію колишніх «кресів» розділили між кількома комісіями. Ми це зробили всупереч Конколю, тодішньому директорові Головної комісії. Ви знаєте, ким був Конколь? [Казімєж Конколь – директор GKBZH (1985-1989), до того начальник Управління у справах віросповідання (1974-1980) – Е.М.]. Передовсім нам йшлося про радянські злочини. Але при цьому, у свідченнях свідків з’явились також питання злочинів, скоєних УПА проти поляків. З цього питання було допитано тисячі свідків. Ми відправляли листи до прокурорів по всій території країні щодо допиту свідків, які жили в інших воєводствах. Ми знали, що це останній момент. Більшості з них сьогодні вже не має серед живих".

Таким чином в Окружних Комісіях зібрано величезний матеріал, який містив детальну інформацію про вбивства польського населення, вчинені УПА в конкретних місцевостях, числа та прізвища потерпілих. "Було того –як виразився д-р Ришард Котарба – на око понад 100 томів". Тільки в Краківській комісії, якою він тоді керував.

Отже, кресові середовища чудово усвідомлювали, що саме на свідченнях членів їх спільноти, допитаних прокурорами Комісій в рамках проведених розслідувань, лежить тягар зібраного доказового матеріалу. Поширювані донині погляди, начебто лише через багато років після падіння комунізму і здобуття незалежності Польщі, стало можливим почати роботу з документування втрат польського населення на “кресах”, розходяться з правдою.

Про те, як "міф" зустрівся з правдою...

Одним з небагатьох, хто усвідомлював, наскільки важливу інформацію про кількість польських жертв може мати GKBZpNP, був голова Осередку вояків 27-ї Волинської піхотної дивізії АК Анджей Жупанський. Усвідомлення йому дали, як таємна записка віце-директора Головної комісії д-ра Станіслава Каневского, опрацьована у 1997 р., так і дані, представлені в 1995 р. у Вроцлаві директором Окружної Комісії BZpNP у Кракові Ришардом Котарбою. В обох випадках висновки Комісії були діаметрально протилежними від оцінки втрат, які називали кресові середовища.

Анджей Жупанський за освітою був інженером-хіміком. Більше 20 років керував одним з найбільших фармацевтичних заводів "Polfa" в Тархоміні. Ретельність і відповідальність мав у крові. Він усвідомлював, що, як в хімії, так і в цьому випадку недотримання визначених процедур, порушення відповідних пропорцій, недотримання принципу ретельності досліджень може “підірвати” також довіру до кресових середовищ і, як наслідок, серйозно ускладнити, якщо не заблокувати польсько-український діалог. Це також може призвести до створення "фальшивки", яка – в такому делікатному питанні, як підрахунки жертв кривавих протистоянь сусідніх народів, так само, як у випадку ліків – завдадуть більше шкоди, ніж користі. Але так само, при максимумі злої волі, може призвести і до одного, і до другого.

У вересні 1997 року, тобто через кілька місяців після публікації Товариством UOZUN "Інформації" про близько 200 тис вбитих поляків – Анджей Жупанський звернувся до директора GKBZpNP та президента Товариства UOZUN із пропозицією зустрітися, щоб спільно обговорити розбіжності в оцінці польських втрат. Особливо турбувала його п'ятикратна різниця у висновках Головної комісії і Товариства.

«Ми вважали, – повідомляє Жупанский – що демонстрація припущень і методів визначення оціночних цифр може привести до наближення оцінок всіх осередків, що мало б величезне значення для достовірності польських тверджень. Головна комісія дослідження злочинів проти польського народу ніколи, до моменту її ліквідації, як окремої структури, у повній мірі офіційно не оголосила результатів, проведених впродовж багатьох років розслідувань щодо злочинів українців. Люди, з якими ми спілкувалися, були сповнені найкращих намірів і підготували кілька документів, які представляли сумарну кількість втрат польського населення від рук українських націоналістів. Але Головна комісія ніколи не оприлюднила ці документи "urbi et orbi" з підписом директора Комісії. Опубліковані документи завжди були підписані заступником директора, доктором Станіславом Каневським і не були оголошені в центральній пресі. У результаті їх могли ігнорувати ті, для кого вони були невигідними".

Зустріч відбулася 30 січня 1998 р. у штаб-квартирі Головної комісії BZpNP, яка розташовувалась в будівлі Міністерства Юстиції на Уяздовських алеях у Варшаві. Комісію представляли д-р Станіслав Каневський та представники Окружних комісій, а кресові середовища – Анджей Жупанський, Щепан Сєкерка, Єва Сємашко і проф. Едмунд Бакуняк. Зустріч мала наступний перебіг. Спочатку результати власних досліджень польських втрат у окремих воєводствах обговорили представники Окружних комісій BzpNP. Потім від імені Товариства UOZUN свої висновки представила Єва Сємашко. Після виступів сторін приступили до обговорення розбіжностей в оцінці польських жертв.

"На жаль – як згадує цю зустріч Андрій Жупанський – не дійшло навіть до найменших узгоджень, хоч би до вияснення поняття множника, який виражає співвідношення числа жертв встановленого при допомозі доказів до числа жертв прийнятого на підставі гіпотетичних оцінок. Зібрані не погодилися з нашими представниками. Спільно стверджували, що важливим числом, яке важко піддати сумнівам, є кількість атакованих сіл, чи кількість спалених обійсть. Відсутність порозуміння у цьому основоположному питанні ми визнали нашою великою невдачею".

Креативна бухгалтерія жертв Пані Єви

Про що насправді сперечались учасники цієї зустрічі? Про два питання. Перше стосувалося кількості польських жертв в Східній Галичині, яка вже раніше глибоко посварила головуючого Товариства UOZUN Щепана Сєкерку (згідно з його даними 127 тис. вбитих) з Головною комісією (20-25 тис.). Як би мало було поганого, в процесі зустрічі Анджей Жупанський, згідно зрештою з висновками семінару "Польща-Україна: важкі питання", визнав в цьому питанні рацію Комісії, чим наразився однаково Сєкерку, як і Сємашко. Пізніше в спогадах напише, що "ця зустріч була для п. Єви Сємашко нагодою публічно назвати наші семінари «антипольською акцією «" [А. Жупанський, Дорога до правди про події на Волині, с. 141].

Прикріплення комусь "антипольського" ярлика було як "поцілунок смерті". У кращому випадку це могло закінчитись звинуваченням у "мотикуванні історії".

Друге спірне питання було пов'язане з діаметрально протилежним підходом до методології підрахунку польських втрат на "кресах". Її квінтесенцією був згаданий Жупанським "множник". Невідомо, хто вперше висунув ідею використання цього методу для підрахунку жертв польсько-українського конфлікту, але одне відомо точно. Розвинула його, опанувала до досконалості і "ввела в салони" польської науки Єва Сємашко. Технолог харчової промисловості за освітою, документаліст польського мучеництва на "кресах" з покликання.

Для працівників GKBZpNP, які документували злочини на "кресах", застосування при підрахунках жертв т.зв. "множника", що визначає співвідношення кількості жертв, встановленої при допомозі доказів, до кількості жертв, прийнятої на підставі оцінок, продемонстроване Євою Сємашко, було просто неприйнятним. На думку прокурорів Комісії незаперечним критерієм була кількість осіб, вбитих в окремих місцевостях, подана свідками в протоколах допитів. Необов'язково відомих по прізвищу. Тільки такі дані, після їх перевірки свідченнями інших свідків, могли бути підставою до установлення кількості жертв.

Для кращого представлення методології, на основі якої був побудований міф 100 тис. жертв "Волинської різанини", я скористаюся даними, опублікованими Євою Сємашко у статті "Баланс злочинів" та в книзі "Геноцид українських націоналістів щодо польського населення Волині 1939-1945", том II, с. 1040-1057, співавтором якої вона є.

1. Кількість встановлених населених пунктів, в яких були вбивали поляків.

За даними Єви Сємашко, вбивства поляків було здійснено в 1865 місцевостях на Волині та 2279 в Галичині. У свою чергу, у своїй книзі "Геноцид ..." вона наводить кількість 1721 місцевостей, в яких були вбиті поляки, а крім цього 2189 місцевостей, в яких жили поляки, але немає інформації про їхню долю та жертви. Ця друга група місцевостей буде основою для розрахунку даних, що містяться в колонці 4. "Число жертв, оцінюване понад встановлені числа".

2. Кількість вбитих, прізвища яких відомі.

Це люди, прізвища яких встановлені на підставі розповідей свідків або інших матеріалів (спогади, листи, архівні документи, костельні свідоцтва про смерть ). Це єдина відносно надійна, кількість жертв, хоч, як показують останні дослідження в Україні, вона не позбавлена помилок і спотворень. Для Волині це – 22 113 осіб, Східної Галичини – 20 383. У книзі "Геноцид" ... Єва Сємашко називає кількість вбитих на Волині поляків, прізвища яких відомі, трохи нижче – 19 379 осіб.

3. Задокументоване число вбитих.

Це сума чисел "вбитих, прізвища яких відомі" і "вбитих, прізвища яких невідомі", але на думку автора задокументованих на підставі свідчень і інших матеріалів. У випадку Волині: "задокументоване число вбитих" складає - 38 600 осіб (згідно з книжкою Геноцид..., 36 750 осіб), в т.ч.: 22 113 (57,29%) "прізвища яких відомі" і 16 487 (42,71%) "прізвища яких невідомі". Для Галичини: "задокументоване число вбитих" - 50 100 осіб, в т.ч. 20 383 (40,68%) "прізвища яких відомі" і 29 717 (59,32%) "прізвища яких невідомі".

4. Число жертв, оцінюване понад встановлені числа.

Містить оціночну кількість поляків, вбитих у 252 місцевостях з "частково встановленою кількістю жертв", 140 місцевостях з "невідомою кількостю жертв" та 1787 місцевостей, де, як пише Єва Сємашко, "доля поляків взагалі невідома". Загалом на Волині кількість місцевостей, для яких оціночно встановили кількість жертв, за допомогою згаданого "множника" становила 2189.

За версією Єви Сємашко кількість поляків, вбитих на Волині у цих 2189 місцевостях "оцінювана понад встановлені числа", становить 21 400 чоловік. А в трьох воєводствах Галичини - 20 680 вбитих. В обох випадках "оцінювана кількість жертв" майже дорівнює "кількості вбитих, прізвища яких відомі". Більш яскраво це показує діаграма, розміщена Євою Сємашко в книзі “Геноцид...”, с. 1057.

Геноцид, скоєний українськими націоналістами проти польського населення Волині 1939-1945, том II, с. 1057.

Як це розраховувалось в випадку Волині? Автор припустила, що, якщо були задокументовані напади УПА на поляків, які жили в 1721 місцевостях, для яких кількість вбитих "прізвища яких відомі" становить 22 113 осіб (в середньому 12 жертв на одну місцевість), а "задокументована кількість вбитих" – 38 600 жертв (в середньому 22), то приймаючи, як очевидний факт, що українці, керуючись злочинною ідеологією інтегрального націоналізму, мали намір знищити всіх поляків – незважаючи на відсутність будь-яких даних (розповідей свідків, повідомлень підпілля і т.п. документів), які підтверджують, що УПА вбивала у більшості з решти 2189 місцевостей, населених поляками – можна стверджувати, що й в кожній з них було вбито певну, визначену кількість людей.

Цю кількість розраховано на основі "множника", що виражає співвідношення кількості задокументованих жертв та кількості жертв, прийнятих на підставі оцінок. Що таке "множник", невідомо. Це одна з таємниць "міфу", яку так само пильно оберігається і змінюється, як шифрувальні коди німецької "Енігми".

Відсутність свідків і документів, що підтверджують факт злочину в цих місцевостях — на думку Єви Сємашко - лише підтверджує прийнятий критерій підрахунку жерт. На її думку, випадки вбивства всіх мешканців польських сіл на Волині, особливо колоній, не були поодинокими. Це правда. Але чи було їх загалом аж 21 400?

Увага:

Uwaga:

Кількість 1721 місцевостей, для яких, згідно Є. Сємашко, відомі дані про вбитих поляків на Волині, додано до 2189 місцевостей = 3910. За даними перепису 1931 р. у Волинському воєводстві було 2743 місцевості.



5. Імовірне число вбитих поляків.

Це сума "задокументованого числа вбитих" і "числа жертв оцінюваного понад встановлені числа", що дає загальну кількість всіх жертв. За версію Єви Сємашко загальна кількість поляків, вбитих на "кресах", становить – 130 800 осіб, в т.ч. Волинь – 60 000 осіб і Східна Галичина – 70 800 осіб.

Підсумовуючи:

Від 19 379 до 22 113 осіб – це загальна кількість поляків, вбитих на Волині у 1939-1945 роках, прізвища яких відомі, в залежності від публікації Єви Сємашко.

36 750 до 38 600 осіб – це задокументована загальна кількість поляків, вбитих на Волині у 1939-1945 роках, в т.ч. прізвища яких відомі і невідомі. Через відсутність доступу до джерел, на основі яких вона була опрацьована, її вважають ймовірною.

61 400 до 77 887 – стільки не вистачає до 100 тис. вбитих на Волині.

30 січня 1998 р. можна вважати історичною датою. Для Товариства UOZUN та Єви Сємашко це був сигнал, що не всі, хто має інформацію про кількість польських втрат на Волині і в Галичині (в цьому випадку розлогішу і більш ретельну), незважаючи на те, що вони поляки, будуть схильні прийняти їх методи креативної бухгалтерії жертв, як обов’язкові. Тому мають на вибір два варіанти: прийняти критерії Головної комісії BzpNP і результати їх досліджень або їх відкинути.

Перше – означало б згоду на кількакратне зменшення кількості польських жертв на “кресах”, і як наслідок позбавлення найважливішого аргументу — про винятковість “українського геноциду”.

Друге – змушувало сягнути по аргументи, які б дозволили не стільки ефективно підважити висновки окремих Окружних комісій щодо кількості польських жертв, а їх ані Сємашко, ані Сєкерка не мали, як передовсім повністю “нейтралізувати” Комісію, як інституцію — єдину, яка могла підважити достовірність тверджень Товариства UOZUN та Єви Сємашко. Тобто, іншими словами, “заткнути” Головну комісію так, щоб інформаця, яку вона мала, вже ніколи не загрожувала “міфу”.

Від наради 30 січня 1998 р. інституція, яка впродовж понад тридцяти років систематично, професійно і за державні кошти, які походили з наших податків, займалась документуванням злочинів проти польського населення на Волині і в Східній Галичині, більше ніколи не оприлюднила результати своїх досліджень.

Чи тому, що оприлюднення даних, зібраних на основі свідчень сотень свідків, складених перед прокурорами Комісії, записаних на тисячах сторінок протоколів допитів, кількакратно менших і радикально ревізіонуючих загальну уяву про кількість польських жертв від рук українців — могло б бути загрозливим не так для Товариства UOZUN та п. Єви Сємашко, як для Інституту Національної Пам’яті?

Ліквідаційна комісія

Рішенням Сейму від 18 грудня 1998 р., тобто через рік після згаданої наради за участі Анджея Жупанського, Щепана Сєкерка та Єви Сєемашко, Головна комісія дослідження злочинів проти польського народу та всі підпорядковані їй Окружні комісії були розпущені та перетворені в слідчий відділ Інституту Національної Пам'яті під назвою Комісія переслідування злочинів проти польського народу (KŚZpNP). Протягом двох років комісія діяла умовно, очікуючи, поки Сейм вибере першого директора Комісії переслідування , що з політичних міркувань затягнулось до 7 серпня 2000 р. На цей час всі розслідування, які проводила Комісія, як згадує д-р Ришард Котарба, були призупинені, а більшість працівників залишили свої посади або були звільнені.

"У кожній з Комісій залишилося по кілька осіб, які не робили нічого, оскільки не мали юридичних повноважень проводити будь-які розслідування. У Кракові з нашого початкового колективу залишилося лише кілька людей. Жодних розслідувань у справі українських злочинів на "кресах" вже потім не проводилося".

Після того, як Сейм обрав Вітольда Кулешу директором KŚZpNP, було створено Ліквідаційну комісію Головної комісії та Окружних комісій BZpNP. Нею керував Антоній Галінський, колишній директор Окружної комісії в Лодзі, людина Кулеші. Це вони вирішили забрати в Окружної Комісії BzpNP в Кракові розслідування злочинів українських націоналістів на території колишнього Тернопільського воєводства і передати їх у... Вроцлав!

На думку д-ра Котарби рішення прийнято з особистих причин. Однак, враховуючи факт, що Окружна комісія BZpNP у Вроцлаві була вже раніше обтяжена численними розслідуваннями щодо злочинів, скоєних на території Львівського воєводства, це рішення здається щонайменше ірраціональним.

"Коли головою ІНП став Януш Куртика, він спробував повернути до Кракова розслідування щодо Тернопольского воєводства. Але після його трагічної смерті в смоленській катастрофі цей проект був остаточно закинутий".

[Розмова неавторизована з колишнім директором Окружної Комісії дослідження злочинів проти польського народу в Кракові д-р. Ришардом Котарбою].

Д-р Ришард Котарба вчасно зрозумів, що підрахунок жертв польсько-українського конфлікту – це як хода по мінному полю. Після розпуску GKBZpNP залишився в Інституті Національної Пам'яті і зайнявся дослідженням німецьких і сталінських злочинів. Є автором багатьох цінних публікацій, між іншим, знаменитої книги про німецький концтабір в Плашуві (1942-1945), увічнений Стівеном Спілбергом у фільмі "Список Шіндлера" і співавтором книжки "Літератори і катинська справа" - 1945. Обидві книги видав краківський Відділ ІНП.

Отже, чи ліквідація досвідченого колективу, відібрання і передача розслідувань разом із зібраними матеріалами до Вроцлава - лігва Товариства Пам’яті Злочинів Українських Націоналістів, було жестом доброї волі з боку нового керівництва ІНП, яке повинне було гарантувати, що ані Ришард Котарба, ані ніхто інший, вже не підважить їх висновків щодо кількості вбитих поляків на "кресах"?




Пані Богдані Білій дякую за допомогу в пошуках матеріалів, використаних для написання цього тексту.




Автор: Євген Місило. Переклад з польської: Володимир Могилюк, Галина Сварник. Український текст взято із сторінки у ФБ – Dobrodziej

WERSJA W J.ANGIELSKIM
do góry ↑

 
do góry ↑
VIDEO


Na tę chwilę brak jest w bazie video do danego artykułu.

 
do góry ↑
Fotografie
„Kliknij” na miniaturke by zobaczyc zdjęcia w galerii.


Na tę chwilę brak jest w bazie zdjęć
powiązanych z niniejszym artykułem.

 
do góry ↑
Pliki


Na tę chwilę brak jest w bazie plików powiązanych z niniejszym artykułem.





















„Człowiek pozbawiony korzeni, staje się tułaczem...”
„Людина, яку позбавили коренів стає світовим вигнанцем...”
„A person, who has had their roots taken away, becomes a banished exile...”

Home   |   FUNDACJIA   |   PROJEKTY   |   Z ŻYCIA FUNDACJI   |   PUBLICYSTYKA   |   NOWOŚCI   |   WSPARCIE   |   KONTAKT
Fundacja Losy Niezapomniane. Wszystkie prawa zastrzeżone. Copyright © 2009 - 2024

stat4u

Liczba odwiedzin:
Число заходжень:
1 703 013
Dziś:
Днесь:
77